Gorce kolejny raz, tym razem prawie zapomniane wspomnienia. Odwiedziny Lubania.
Trasa: Rdzawka Stacja Benzynowa - Stare Wierchy (niebieski) - Turbacz (czerwony)
- Hala Gabrowska (czerwony) - Hala Kamienicka (zielony) - Hala Młyńska (bez znaków)
- Przełęcz Knurowska - Studzionki - Lubań (czerwony) - Przełęcz Snozka (niebieski)
Piękny słoneczny wrześniowy dzień. Wycieczkę zacząłem jak już chyba zwykle od Rdzawki. Tym razem z jakimś dziwnym silnym uczuciem,
że ta wycieczka w Gorce może być już ostatnią. Jesienne słońce wyraźnie rysowało szczegóły Gorczańskich pejzaży, tak jakby mówiąc
choć jeszcze ten raz przeżyj ponownie te wspaniałe włóczęgowskie chwile.
Szedłem na Stare Wierchy rozglądając się uważnie, chłonąc oczami każdy element trasy i pielęgnując to wędrówkowe uczucie: "Błękitne niebo
nade mną, i tylko słońce, droga, mój plecak i ja".
Dochodząc do schroniska nie byłem jeszcze pewien co dalej, jaką trasę wybiorę na kolejny dzień. Pomyślałem - niech zdecyduje poranek, który
jak mówią jest mądrzejszy od wieczora. W schronisku było pusto. Ostatni turyści zatrzymywali się na drobny posiłek i szli
dalej w swoją drogę.
Poranek zdecydował - idę dalej w Gorce - na Turbacz. Nie spiesząc się, bo trasę ok. 2 godzinną trzeba było pokonać w rozsądnym czasie minimum
6 godzin, a to idąc w pojedynkę nie jest najprostsze. Siedząc na polanie i wpatrując się w oddalone szczyty, poczerwieniałe już krzaki borowin czuje
się jakichś niepokój, coś goni i karze iść dalej. Stan w którym można bez końca wpatrywać się w dal udało mi się kiedyś uzyskać, ale dopiero
po 4 dniach wędrówki. Dopiero wtedy udało się osiągnąć taki stan wyciszenia, jak na jednej z reklam piwa, na której dwóch górali siedzi przy bacówce
i wpatrują się w dąb. W pewnym momencie z drzewa odrywa się liść i powoli wirując opada na ziemię. Jeden do drugiego powiedział: Popatrz, ale rąbnął.
Tak szedłem zatrzymując się co chwilę oglądając z rzadka występujące widoki i podziwiając rozległe polany. Na polanie przed Obidowcem zerknąłem na poczerwieniałe
krzaki borowin. Pomyślałem Gorce nie na darmo mają swoją nazwę. Właśnie teraz zaczynają goreć. Kolejnym przystankiem było złączenie szlaków czerwonego i
zielonego prowadzącego bezpośrednio z Koninek. Szczyt Obidowca. Jest tu rozległa polana bogata w borowiny. Można odpocząć, choć o tej porze raczej nie podjeść. Owocem sezonowym
są teraz jeżyny, a nie borówki.
Idąc dalej grzbietem Obidowca napotyka się pomnik upamiętniający katastrofę lotniczą 23 maja 1973r. Był to dwusilnikowy samolot
l-200 Morawa. Przewoził matkę z chorą córką do Nowego Targu. Matka zginęła.
Później podejście na Rozdziele, a tam to tak jak by już być na Turbaczu. Jeszcze chwilka przez las i rozpoczyna się ostatnie podejście na szczyt. Może męczące,
ale odsłaniające się widoki rekompensują wszystko. Wspaniale widoczna hala Gorc i Czoło Turbacza, widoki na oddalony masyw Babiej Góry, Beskid Wyspowy,
Tatry i Pieniny wraz z jeziorem Czorsztyńskim, które po długim okresie budowy zostało zalane w 1996 roku.
Patrząc w tamtym kierunku nie mogę ukryć wzruszenia. Tam gdzie teraz jest woda chodziłem jakieś 30 lat temu suchą nogą.
Na szczycie posiedziałem trochę, bo do schroniska nie spieszyło mi się. Po za tym z pod schroniska widok na Halę Długą jest najpiękniejszy popołudniową porą.
Następny dzień przywitał mnie równie pogodnie. Lekkie zamglenie zwiastowało utrzymującą się pogodę. Posiedziałem chwilę i zdecydowałem się odświeżyć wspomnienia
na szlaku w kierunku Lubania. Celem była Przełęcz Knurowska, a w zasadzie Studzionki (tam jest stacja turystyczna).
Nie omieszkałem oczywiście odwiedzić Hali Kamienieckiej by nasycić wzrok przepiękną panoramą Gorc. W tak pogodny dzień mógłbym siedzieć tam długo i nasycać oczy i duszę
czymś, czego nie potrafię wyrazić, a tworzy jakiś zaczarowany klimat miejsca.
Z hali poszedłem skrótem na Halę Młyńską omijając Kiczorę. Stamtąd można dojrzeć masyw Lubania, za nim Pieniny u podnóża których rozwija się jasną wstęgą
jezioro Czorsztyńskie. Dalej w prawo przy dobrej przejrzystości powietrza można podziwiać Tatry. Chwilka oddechu na niedawno ustawionych ławach
i już drogą w dół podziwiając coraz bardziej zbliżający się Zalew Czorsztyński.
Przekraczając drogę na przełęczy wkroczyłem na nietknięty stopą moją teren od jakichś dwudziestu paru lat.
Nie pamiętałem go zupełnie. Wydawało mi się, że powinien się łagodnie i jednostajnie piąć w górę do samych Studzionek. Jednak pamięć wygładza wspomnienia.
Jest kilka podejść, kilka zejść i niekoniecznie łagodnych.
Pamiętam jedną z wycieczek w towarzystwie przyjaciół. To musiał być gdzieś początek lat osiemdziesiątych. Zeszliśmy do Ochotnicy Górnej w nadziei, że zdobędziemy tam
coś do jedzenia. Niestety nie udało się. Pomyśleliśmy, że zatem może na Przełęczy Knurowskiej ( teraz jak sądzę były to Studzionki ) przy okazji noclegu zjemy jakąś kolację.
Niestety trudności z zaopatrzeniem w żywność dotarły i tu. Na kolację zjedliśmy ostatnie zapasy. Na śniadanie dla piątki wygłodniałych wędrowców została tylko paczka
krakersów i nieopodal (jak mi się teraz wydaje) leżąca polana z krzewami borowin. Zajęło to nam z półtorej godziny, ale brzuchy były pełne, a polana prawie ogołocona z jagód.
Do Krościenka dotarliśmy wieczorem. Zatem też nie było się czym posilić. Za to poranek ! Skowronki poszły do sklepu po zaopatrzenie, a sowy smacznie chrapiąc pilnowały noclegu.
Poranek ze świerzymi bułeczkami, masełkiem i jakąś wędliną. Miód na wygłodniałe brzuchy.
W takim nostalgicznym nastroju dotarłem do Studzionek. Miejscowość wręcz zachwyciła mnie. Przycupniętych parę domów, jedna droga i w koło roztaczające się widoki.
Nastał kolejny dzień, zapowiadając się na równie pogodny jak poprzednie. Czy można go zmarnować i zejść najkrótszą drogą w dół ? NIE ! To byłaby profanacja
wspaniale zapowiadającego się dnia. Pomyślałem, idę na Lubań. Zobaczę jak dalej pójdzie. Tylko złe samopoczucie może skrócić wycieczkę w ten ostatni dzień w Gorcach.
Kto wie. Może już rzeczywiście ostatni.
Ruszyłem, a droga przeplatała mi się ze wspomnieniami.
Pamiętam jak z kolegą wyszliśmy w mglisty ponury dzień z Turbacza - chatki studenckiej AR na Hali Długiej i szliśmy do bazy namiotowej na Lubaniu. Było mglisto, mżył drobniutki deszcz.
Widoczność na jakieś może 20 metrów. Pamiętam drogę, a po prawej i lewej stronie borowiny dalej las, jeszcze dalej nieprzenikniona biel. Im bliżej Lubania tym bardziej mgła gęstniała.
W pewnym momencie powiedziałem do kolegi "Trzeba się już bacznie rozglądać, bo to już powinno być gdzieś tutaj". Nie minęło jakieś 15 min jak z mgły zaczęła wyłaniać się duża stodoła.
Nie pamiętałem takiego obiektu z poprzednich wycieczek. Moje zdziwienie zwiększył fakt, że była różowa! Z szeroko otwartymi oczami podeszliśmy bliżej. Okazało się, że był to mały
dwuosobowy namiot bazy namiotowej. Tak mgła potrafi spłatać figla.
Szedłem rozglądając się w koło i podziwiając z rzadka pojawiające się widoki. Wypatrywałem tej drogi z przed lat. Lecz tylko w jednym miejscu teren przypominał
wspomnienia z przed lat. Było zupełnie pusto. Szedłem sam i nikogo nie mijałem. Trochę ludzi zobaczyłem dopiero w okolicach Lubania, tam gdzie rozciągają się polany
Kudów, Morgi, Jaworzyny Ochotnickie. Stanąłem na tych ostatnich i nieco zmęczony pomyślałem może tu zakończę wycieczkę i zejdę żółtym szlakiem w dół. Po chwili wzrok
mój padł na drogowskaz. Do Lubania było 40 minut ! Nie mogłem tej szansy zmarnować.
Stanąłem u podnóża szczytu. Można było iść żółtymi znakami łagodnie trawersując zbocze prosto na polanę z bazą namiotową, lub czerwonym ostrą wyrypą prosto na szczyt.
Śpieszyło mi się, bo dawno go nie odwiedzałem. Poszedłem najkrótszą drogą na szczyt. Ostro sapiąc z czołem zalanym potem i koszulką wskazującą na znaczy poziom wilgoci
drapałem się kamienistą ścieżką. W połowie spotkałem schodzących turystów. Pocieszyli mnie że już nie daleko. Rany jak ja musiałem wyglądać !
Szczyt był zupełnie inny niż pamiętam. Przede wszystkim wzbogacił się o wysoką czapkę, sterczącą wysoko nad wierzchołki drzew. To wybudowana w 2015 roku wieża widokowa.
Widok z niej zrekompensował trudy wspinaczki. Widać w koło całą okolicę, Pasma Gorców i wciskające się w doliny miejscowości. Widać Pieniny i rozścielające się w dole
jezioro Czorsztyńskie. Przy dobrej przejrzystości powietrza można podziwiać Tatry. W dole tuż pod szczytem jest rozległa polana na której jest Baza Namiotowa Lubań.
Baza o tej porze nieczynna, ale sam widok wiaty kuchennej przywołuje wspomnienia.
Siadłem na ławce przy wiacie i pogrążyłem się w historii.
Którymś razem przyszedłem do bazy i ze zdziwieniem zobaczyłem przystanek autobusowy. Zaintrygowany zapytałem obozowego o której godzinie odchodzi autobus.
Odpowiedź była równie zaskakująca co sam widok przystanku: "15:10 do Yumy". Innym razem zakwaterowałem się w jednym z namiotów wraz z również samotnie wędrującym studentem.
Rozmowa z początku się nie kleiła. Lecz w pewnym momencie spojrzał na mnie ciekawie i zapytał: "A ty byłeś w tamtym roku na Gorcu" Odpowiedziałem "Tak" I ty częstowałeś piwem.
Odpowiedziałem "Tak". To ja ciebie wyprzedziłem wtedy na podejściu z Ochotnicy Górnej. Dalej rozmowa, a nawet część wspólnej drogi potoczyła się jak kamień strącony przez nierozważnego turystę.
Jeszcze innym razem przechodząc przez Prehybę w ciężkich czasach zaopatrzenia w żywność ( lata 80-te) w schronisku uprosiłem o kromkę chleba, bo schodząc do Krościenka
nie miał bym co do gęby włożyć do rana. Rano w Krościenku zdeterminowany stanąłem w dwu godzinnej kolejce po chleb. Kupiłem 2 duże bochny. Jak problem z chlebem to trzeba się zaopatrzyć.
Z tym 2 godzinnym opóźnieniem i sporym bagażem w plecaku ruszyłem na Lubań. Zakwaterowany w jednym z namiotów odpoczywałem licząc bzykające muchy na szczycie namiotu.
W pewnym momencie usłyszałem puk puk w przedni maszt namiotu. Do środka zajrzały dwie dziewczyny i spytały nie masz może chleba ? Miałem. Ach cóż to była za uczta !
Ktoś miał 2 kilową szynkę, inni pomidory.
Ze wspomnień wyrwał mnie turysta pytając czy może się dosiąść. Oczywiście. Chwila rozmowy i ruszyłem w końcową drogę. Czas już było żegnać skąpane w jesiennym słońcu Gorce.
Czas wracać do cywilizacji, do hałaśliwego miasta. Wybrałem niebieski szlak, w sumie nie ciekawy prowadzący wąską ścieżką przez gęsty las. Po drodze spotkałem
wczasowiczów zmierzających do wieży widokowej. Spytali czy jeszcze daleko. Odparłem "2 rzuty beretem", po chwili dodając "z hakiem". W odpowiedzi usłyszałem z uśmiechniętej
twarzy "a najdłuższy to ten hak !". Oczywiście wyjaśniłem co i jak w dalszej drodze, bo nie godzi się zbywać krótkim dowcipem wędrujących turystów.
Jak okazało się później źle wybrałem końcowe zejście, bo z transportem były problemy. Okazało się, że ostatni bus właśnie odjechał i nie było jak się dostać do miasta.
Prosiłem kierowców z przydrożnego parkingu o podwózkę. Nie było łatwo, bo z reguły wszystkie miejsca w autach były zajęte. W końcu ktoś zapytał chce pan zabrać się z nami ?
Mili i życzliwi ludzie podwieźli mnie do Nowego Targu na sam dworzec nadkładając trochę drogi. Wielkie dzięki za podwózkę. Nadal życzliwość w terenach górskich jest wspaniała.
Tak zakończyła się kolejna wycieczka w Gorce.
Przy każdej ogarnia mnie niepokój - Może ta jest już tą ostatnią. Przy końcu nadzieja - jeszcze tu wrócę.
Ta we wrześniu 2016 przypomniała mi kolejną drogę z dawnych lat. Powróciły wspomnienia.
Moje góry. Coś co ma początek, ma i swój koniec.
Jestem bliżej tej drugiej części. Wiem, że jeszcze chwila i się skończą.
Dlatego wracam wspomnieniami do tych szczenięcych i nieco dojrzalszych lat, gdy góry stały się moją odskocznią od codzienności
i jedynym sposobem spędzania wolnego czasu. Jednocześnie pielęgnuję w pamięci obecne wycieczki, aby jak najdłużej
zachować je od zapomnienia.
Pierwszy raz zobaczyłem skaliste zbocza Tatr mając może 10 lat. Dziecięce pragnienia pchały mnie tam, chciałem je zdobyć.
Lecz na to nie przyszła jeszcze pora...
Z Jaworzyny Krynickiej na Halę Łabowską
Wybrałem jedną z najłatwiejszych dróg. Wycieczkę na Halę Łabowską. ... Niezauważenie minąłem Runek i znalazłem się na kolejnym rozdrożu ...
Gdzieś w okolicy Jawora i Cisowego Wierchu są dwie polany, z których można podziwiać wreszcie otwartą przestrzeń ... Z Hali Łabowskiej na Parchatkę
Jeszcze chwila i zza drzew wyłania się Hala Łabowska ze swym widokiem w północnym kierunku. ...
Ranek ... powiódł mnie na żółty szlak ...
Po drodze zobaczyłem znaki wskazujące kierunek do Studni Grzybiarzy. ...
Spojrzałem i zdziwiłem się. To stąd miał by być ten wspaniały widok ? ... A jednak im głębiej szedłem w polanę, tym las był niżej odsłaniając coraz to większą część gór. ... Z Hali Łabowskiej do Piwnicznej
Nadszedł ranek mojego ostatniego dnia pobytu w Paśmie Jaworzyny. ...
Po krótkim przejściu las się rozstąpił pozwalając słońcu oświetlić swymi promieniami drogę. Lubię takie przejścia. ...
Z lasów wychodzi się na rozległą Halę Barnowską ...
znak, że do Hali Śmietanowej już jest tylko 15 min drogi. ...
już niedługo opuszczę czerwony szlak i udam się w bardziej ciekawe, bo nieznane dla mnie tereny żółtego szlaku do Piwnicznej Zdrój. Ciekawość szlaku potwierdzał
jego kolor, bo żółte szlaki z reguły prowadzą otwartymi terenami. ...
Wycieczka na Leskowiec
Z pod chałupy ruszyłem leśną ścieżką (początek Osiedle Mydlarze Rzek) oznakowaną z rzadka kropkami i zielonymi maźkami na grań na której były już szlaki prowadzące do schroniska na Leskowcu. ...
W schroniskowym bufecie panuje maseczkowa maskarada. Dziwnie tak patrzyć na zamaskowane twarze, ale okres jest wyjątkowy.
W pamięci miałem niedaleki szczyt Leskowiec ... Wycieczka na Lamaną Skałę
Zacząłem rozglądać się za odpowiednim miejscem. Już kilkadziesiąt metrów od wejścia żółtego szlaku na grań zobaczyłem miejsce w którym rozstąpił się las zostawiając na wzgórku samotne
uschnięte drzewo. To było odpowiednie miejsce. Jak się później okazało najciekawsze w mojej wycieczce. Rozstąpiła się panorama pobliskich wzniesień lekko przysłonięta młodymi drzewami.
Usiadłem się na korzeniu i zajadając delektowałem uroczym miejscem. ... Wycieczka na Magurkę Wilkowicką
W ostatni dzień pobytu, w drodze powrotnej postanowiłem zwiedzić miejsce, w którym jeszcze nigdy nie byłem - Magurkę Wilkowicką. ...
Samo schronisko umiejscowione jest na rozległej polanie. Budynek okazały murowany z 1913 roku. ...
Gorc, baza namiotowa pod Gorcem i Gorcstok to idealnie do siebie pasują.
Celem było miejsce, które zapadło mi w sercu w latach 80-tych. Baza namiotowa pod Gorcem.
To tam w najbliższym czasie odbędzie się festiwal piosenki turystycznej i poetyckiej Gorcstok. Gdy o nim usłyszałem to pomyślałem:
nie ma lepszego miejsca na taką imprezę. Muszę tam być...
Pokręciłem się trochę po obozowisku i że deszczu jeszcze nie było widać poszedłem tam, gdzie najwyższy szczyt okolicy przyozdabia z daleka widoczny kapelusz.
Szczyt Gorca został ogołocony z drzew w których miejsce stanęła widokowa wieża. W dół schodzi potężna droga, znaków praktycznie ciężko dostrzec...
Z oddali usłyszałem dźwięk gitar przytłumiony zanikającym deszczem. Usłyszałem rozmowy sąsiadów - już czas. Zaczął się Gorcstok.
Ubrałem najcieplejsze ciuchy i udałem się pod płachtę...
Zszedłem na Halę Gorc Kamienicki szeroką drogą ociekającą nocnym deszczem, przedarłem się przez ciapowisko i stanąłem w centralnej części by móc znowu
podziwiać niesamowitą panoramę samego centrum Gorców...
Przez głowę przebiegła myśl. To mógłby być wspaniały koniec moich wędrówek... Gorce moje, wierchy moje czy kiedyś jeszcze was zobaczę ? ...
Babia Góra od strony Słowacji
Jest tam fajny szlak na Pilsko, zobaczymy. Już chwilę później znaleźliśmy się na słowackiej obczyźnie. Wyjście na szlak okazało się nieciekawe, bo prowadziło asfaltową drogą.
Kawałeczek dalej miała być wieża widokowa. I była. Jeszcze dalej następna. W ten sposób znaleźliśmy się jakieś 20 km w głąb Słowacji kawałek za Slaną Wodą...
Na trasie pomiędzy Babią Górą a Pilskiem
Było już niedaleko przełęczy. Po drodze minąłem kilka polan .. Las zamiast stać to leżał, zamiast być zielonym to uschnięty ...
pięknie odsłaniającą się, górującą nad wszystkim Babią Górę z jej mniejszą siostrą Małą Babią Górą ...
Pilsko łaskawie uczyniło mi honor
Pierwszym celem było rozwidlenie szlaków - Las Suchowarski. To tam mieliśmy zdecydować co robimy dalej...
Stało się jasne. Po raz pierwszy od 29 lat stanę na szczycie Pilska ...
Głęboki las został w dole, a nad nim rozciągała się panorama, gdzie masyw Babiej Góry zajmował
znaczną część horyzontu ...
Od Pięciu Kopców poszliśmy Żółtym szlakiem na Halę Miziową i dalej do Korbielowa ...
Pieniny i Pasmo Radziejowej - zaczarowane wspomnienia
Choć nie jest to włóczęga, choć nie jest to wędrówka to stacjonarna baza na Obidzy spełniała nasze pragnienia.
Jest wysoko i tak blisko gór, że doliny aż ciężko dojrzeć...
Eliaszówka - wieczorna panorama z wieży widokowej
Zobaczyliśmy znaki godzina do Eliaszówki. To był odpowiedni dystans
na ten dzień. Ruszyliśmy, a ja nie przypuszczałem nawet, że idę tą drogą z 1993 roku tylko w odwrotną stronę...
Wielki Rogacz, Radziejowa, Niemcowa - 30 lat minęło
Ruszyliśmy, a zakres wycieczki miał się narodzić na bieżąco. Minęliśmy Przełęcz Gromadzką wychodząc na rozległą polanę, z której można było podziwiać panoramę w oddali niewyraźnie majaczących Tatr.
Szliśmy przypominając sobie wspaniałe chwile z przed lat.
Obidza - Biała Woda - Pienińskie wspomnienia
Zatem uzgodniliśmy niech drzemiąca w nas włóczęgowska dusza zdecyduje przy śniadaniu. Przygotowani do drogi i pojedzeni zerknęliśmy na mapę...
Cyrla - dokończenie zeszłorocznej wycieczki
Chciałem koledze dać zasmakować wybornej górskiej kuchni w schronisku na Cyrli. Za radą gospodarzy wybraliśmy niebieskie znaki gminne z Młodowa...
Ustroń. Czyżby to już koniec ?
Tu się zaczęło kiedyś. Teraz tu się zaczyna inny rodzaj zwiedzania gór.
A do takiego zwiedzania Beskid Śląski chyba najbardziej się nadaje.
Zerknąłem na swoje książeczki GOT. Zapisy zaczynają się w 1981 roku. Mojej pierwszej wycieczki po Beskidzie Śląskim tam nie ma.
Musiała być wcześniej. Niewiele z niej pamiętam. Jakieś kojarzące się nazwy miejsc - Równica, Barania Góra, Skrzyczne, Wisła Głębce.
Pamiętam wyprawę 'Do źródeł Wisły' czyli na Baranią Górę. ...
Teraz odwiozłem żonę do sanatorium i nie omieszkałem zabrać jej w miejsca w których chyba byłem, a do których można się dostać samochodem
lub wyciągiem. Tak oto zacząłem dla mnie nowy rodzaj zwiedzania gór...
Pasmo Jaworzyny Hala Łabowska, a właściwie Pasmo Jaworzyny.
Dziwnym zrządzeniem losu zdarzyło się, że w ostatnich latach ( wycieczki po wielkiej przerwie ) Jaworzyna witała mnie niepewną pogodą. Żegnała przejaśnieniami, po to by dalszą część
włóczęgi przez pasmo Jaworzyny pokonać już w dobrych warunkach...
Szczyt Jaworzyny to właściwie małe miasteczko gastronomiczne, i nie wiem czy więcej jest tam ludzi obsługi, czy turystów.
Może po prostu trafiałem na niezbyt przyjazną pogodę, w którą niezbyt dużo ludzi chciało podziwiać panoramę z Jaworzyny - mglistą panoramę...
Gdy pierwszy raz odwiedziłem to miejsce nie było jeszcze wyciągu. Szedłem z centrum Krynicy...
Sam szczyt był nie podobny do obecnego zurbanizowanego wizerunku. Była to rozległa polana pełna wybujałych traw. Ostry wiatr smagał twarz wychładzając ciało.
Nie dało się tam długo posiedzieć. Chwilę postałem podziwiając panoramę i uciekłem od zimnego wiatru do schroniska.
Początkowo droga z Jaworzyny nie jest bardzo ciekawa. Biegnie przez las i tylko chwilami odsłaniają się pobliskie wzniesienia. Za podejściem na zbocze Wielkiej Bukowej
jest pierwsza większa polana. ...
Gorce kolejny raz, tym razem prawie zapomniane wspomnienia.
Piękny słoneczny wrześniowy dzień. Wycieczkę zacząłem jak już chyba zwykle od Rdzawki. Tym razem z jakimś dziwnym silnym uczuciem,
że ta wycieczka w Gorce może być już ostatnią. Jesienne słońce wyraźnie rysowało szczegóły Gorczańskich pejzaży, tak jakby mówiąc
choć jeszcze ten raz przeżyj ponownie te wspaniałe włóczęgowskie chwile.
Szedłem na Stare Wierchy rozglądając się uważnie, chłonąc oczami każdy element trasy i pielęgnując to wędrówkowe uczucie: 'Błękitne niebo
nade mną, i tylko słońce, droga, mój plecak i ja'.
Dochodząc do schroniska nie byłem jeszcze pewien co dalej, jaką trasę wybiorę na kolejny dzień. Pomyślałem - niech zdecyduje poranek...
Przekraczając drogę na przełęczy wkroczyłem na nietknięty stopą moją teren od jakichś dwudziestu paru lat.
Nie pamiętałem go zupełnie...
Gorce. Nowo poznane miejsca.
Poszedłem kolejny raz w ulubione moje Gorce. Lato. Niewiele ludzi. Pragnienia moje wiodą mnie w miejsce, które do tej pory omijałem - Kudłoń.
Miejsce, które ze względów logistycznych nie było przeze mnie odwiedzane. Gdy przypomnę sobie trudności z transportem dzisiejsze wyprawy zdają się być błahostką...
Kolejny dzień przywitał mnie piękną pogodą. Poszedłem w kierunku Hali Turbacz. Nie miałem jeszcze pewności gdzie mnie nogi powiodą. Może na Kudłoń na którym jeszcze nie byłem,
może drogą do Niedźwiedzia którą szedłem ostatni raz jakieś 30 lat temu...
Prawie zapomniane wspomnienia - Gorc
Młodość, radość istnienia i przestrzenie. Miejsca spotkań młodych ludzi, gitara, śpiew i rozmowy po świt. Samotność na szlaku i wszech otaczająca przyroda.
Byłem tam i czułem to, choć nie do końca zdawałem sobie z tego sprawę. Teraz patrzę inaczej, dopiero teraz to rozumiem.
Obecna wycieczka odświeżyła dawne wspomniena.
Zerknąłem na mapę, a wzrok padł na okolice Gorca. Nie byłem tam dwadzieścia parę lat....
Ucieszyłem się, przecież przyszedłem tu przywołać dawne wspomnienia, a nie grzecznie położyć się spać ze zmierzchem. Położyłem plecak koło dwu osobowego
namiotu w którym miałem spać i udałem się na obchód okolicy. Pamięć mnie nie zawiodła, wyglądało podobnie jak za dawnych lat...
Rozpłonęło ognisko, a odrobina alkoholu wygładziła nutki w śpiewanych zwrotkach. Nade mną rozpościerało się rozgwieżdżone niebo z coraz większą ilością gwiazd ...
Polica - kiedy to było !
Okolice Babiej Góry. Zwiedzałem te okolice w gronie znajomych już bardzo dano temu. Teraz z kolegą wybraliśmy się ponownie zobaczyć miejsce, które z przed lat
pamiętam tylko jako las z milionami małych bzykających mieszkańców uporczywie usiłujących towarzyszyć nam w podróży. Pamiętam jeszcze rozległą polanę całą zajętą
przez owce. I jeszcze jedno. Szło się bez wysiłku przez cały czas po równym. Zastanowiłem się chwilę. Ile to lat upłynęło ? Spojrzałem na okolicę i ze zdziwieniem,
trochę niedowierzając moim wyliczeniom, szepnąłem: to jakieś 40 lat. No może nie całe.
Wycieczkę zaczęliśmy od Mosornego Gronia, gdzie w weekendowy dzień można skorzystać z wyciągu. Ze szczytu spojrzałem w kierunku Babiej Góry. Potężny masyw przysłaniający
praktycznie cały horyzont. Gdybym miał lornetkę dojrzał bym na pewno sznurki turystów śpiesznie stąpających granią masywu. Prawie 40 lat temu też deptałem tamte ścieżki...