Baza namiotowa pod Gorcem, Gorcstok - sierpień 2019
nagłówek
Za kilka chwil zostaną już tylko wspomnienia
Baza namiotowa pod Gorcem, Gorcstok - sierpień 2019
Aktualizacja 2019-11-12
Gorc, baza namiotowa pod Gorcem i Gorcstok to idealnie do siebie pasują.
Trasa w skrócie: Ochotnica Górna Jamne - Jaworzynka Gorcowska (bez szlaku) - Baza Namiotowa Gorc (zielony)
- Gorc (zielony, niebieski) - Hala Gorc Kamienicki (niebieski)
- Hala Gorc Młynieński (bez szlaku) - Wierch bystrzaniec (czerwony) - Zasadne
Stanąłem w Jamnem przysiółku Ochotnicy Górnej z pełnym ekwipunkiem biwakowym. Celem było miejsce, które zapadło mi w sercu w latach 80-tych. Baza namiotowa pod Gorcem.
To tam w najbliższym czasie odbędzie się festiwal piosenki turystycznej i poetyckiej Gorcstok. Gdy o nim usłyszałem to pomyślałem: nie ma lepszego miejsca na taką imprezę.
Muszę tam być.
Podniosłem jak mi się wydawało ciężki plecak i zarzuciłem na plecy.
Ale jak to ? Metodą którą to zrobiłem to była z dawnych lat ta dla najlżejszych ekwipunków. Po prostu podrzuciłem i z lekkością opuściłem na plecy.
Skoro teraz plecak zarzuciłem tą metodą, a sił mi raczej nie przybyło, to jakie ciężary dźwigałem przed laty ?
Droga, którą wybrałem wiodła bez szlaku początkowo polanami, jak się dowiedziałem od mijanych gospodarzy ostatnich chałup starą drogą. Wydawało to się dobrym uzupełnieniem: stara droga,
stary plecak, stara mapa i siwa głowa. Stare buty, tak dobrze mi służące w ubiegłym wieku, gdzieś przepadły na przestrzeni lat.
Wydawało się, że powinno być łatwo iść wyraźnie zaznaczoną na mapie polną drogą, ale już na pierwszej polanie zgubiłem tą trasę. Szedłem ledwie
przygniecioną ścieżką wśród traw kierując się w górę i szukając śladów drogi, a jej jakoś nie było widać. Znalazłem wejście do lasu, gdzie się wydawało że powinienem się spotkać
z wyznaczoną drogą na mapie i się zdziwiłem. Droga była zupełnie z boku w miejscu, które według mnie nie było do przejścia, granica lasu zupełnie gdzie indziej niż to widziałem w realu,
a ja stałem, jak wskazywała mapa w komórce, na zielonej plamie. Pomyślałem, trzeba zaufać intuicji i ruszyłem przez las wybierając łatwiejszą ścieżkę, która wznosiła się w górę.
Tak minąłem kolejną polanę. Z ukształtowania terenu sądziłem że ta polana obfitująca w dorodne borówki powinna być już niedaleko grani. Nie myliłem się,
już tuż tuż była równoległa droga do tej, którą prowadzi szlak zielony z Ochotnicy na Gorc. Poszukałem przejścia i chwilę później znalazłem na krzaku wymalowane znaki.
Drogą przechodziło młode towarzystwo, które sądząc z bagaży też wybierało się do bazy. Na plecach plecaki, w rękach jeszcze jakieś tobołki
a pies im towarzyszący bez żadnego obciążenia. Wyraziłem swą opinię, że to tak niesprawiedliwie, cztery nogi i żadnego ekwipunku na grzbiecie. Obiecali, że na następny raz się poprawią
i zorganizują mu jakieś juki.
Po południu miało padać. Nie było by przyjemnie rozbijać namiot w strugach deszczu. Ruszyłem w dalszą drogę.
Jak sądzę gdzieś w pobliżu Jaworzynki Gorcowskiej jest kapliczka i punkt widokowy w kierunku Gołego Wierchu. Fajne miejsce na odpoczynek i jakieś skrzyżowanie szlaków, jak mi się wydaje dochodzą tu
znaki które zobaczyłem w Jamnem. Ale może się mylę.
W ogóle okolice Gorca bardzo się zmieniły. Jak pamiętam z przed lat do bazy namiotowej z Ochotnicy szło się prawie przez cały
czas halami, polną drogą, w zasadzie ścieżką. A tu szeroka droga jakby wyrównana ciężkim sprzętem.
Zaczęły się hale, na których stały przycupnięte w pobliżu lasów bacówki.
Jeszcze chwila i z za jednego z zakrętów wyłoniły się namioty rozstawione na Gorczańskiej Hali. To cel mojej dzisiejszej podróży.
Z radością w sercu i oczami pełnymi wspominanych obrazów
poszedłem się zameldować. Przekraczając granicę obozowiska wkracza się jakby w inny zaczarowany świat, tętniący radością, bezpośredniością i spokojem. Od razu znalazły się osoby, które
widząc że nie bardzo radzę sobie z pożyczonym namiotem, chętnie pomogły. Życzliwość widać tu na każdym kroku, to tak jakby jedna wielka rodzina. Wkroczyłem w nią z bagażem wspomnień.
Pokręciłem się trochę po obozowisku i że deszczu jeszcze nie było widać poszedłem tam, gdzie najwyższy szczyt okolicy przyozdabia z daleka widoczny kapelusz. Szczyt Gorca został
ogołocony z drzew w których miejsce stanęła widokowa wieża. W dół schodzi potężna droga, znaków praktycznie ciężko dostrzec. Trzeba zaufać intuicji.
Ale zanim się zaufa, trzeba wyjść i zerknąć z wysokości. A jest na co popatrzeć. Jestem w zasadzie w sercu Gorców. W koło dobrze rozpoznawalne szczyty i pasma. Tam w oddali Turbacz
i Czoło Turbacza, nieco bliżej Hala Kamienicka, a prawie pod nogami samotna polana Ustępne jakby oko Gorców. Patrząc po prawej stronie rozciąga się pasmo Kudłonia,
a tuż pod Gorcem Hala Gorc Kamienicki. Z drugiej zaś strony trochę w oddali pasmo Lubania. Bez tej czapki na Gorcu nie było tak zachwycających widoków. Nie chce się stąd schodzić,
tym bardziej, że nie tak dawno było się w tamtych miejscach.
Nagle zaczęło mi się ziewać, a to znak że nadchodzi to co zapowiadali. Trzeba tyłek brać w troki i iść tam gdzie głowy mi nie zmoczy.
Znalazłem się na szerokiej drodze, którą dotarłem do
bazy namiotowej. Gdy wchodziłem do namiotu zaczynało się zmierzchać i pierwsze krople deszczu zastukały o płótno tropiku.
Nadchodzący chłód wcisnął mnie w śpiwór, a jego ciepło wraz z jednostajnym szumem deszczu uderzającego o namiot obudziły wspomnienia.
Gdzieś na początku lat 80-tych schodziłem z Lubania najkrótszą drogą do Ochotnicy Dolnej.
W Ochotnicy przechodząc do szlaku na Gorc zobaczyłem karczmę. Wstąpiłem coś zjeść i zrobić jakieś zaopatrzenie. Widok teraz byłby szokujący, choć w tamtych czasach charakterystyczny
dla tego typu miejsc w podgórskiej okolicy. W środku aż ciemno od dymu papierosowego, głośny gwar i powszechny odór przetrawionego alkoholu. Barmanka spojrzała na mnie zainteresowana
co ja tu chcę, tak nie pasowałem do tego miejsca. Jak poprosiłem o coś do jedzenia była trochę zdeprymowana, bo nie za bardzo miała mi co zaoferować. W końcu znalazła jakieś konserwy
których odgrzała mi zawartość. Na koniec wyciągnąłem rękę z aluminiową manierką i poprosiłem o piwo. Zdziwiła się - do tego ?
Ruszyłem w dalszą drogę mając z napojów tylko bukłaczek z piwem. Już po pierwszym podejściu żałowałem, że złoty płyn mieścił się w manierce zamiast ożywczej wody. Skwar lał się z nieba
krople potu skutecznie odwadniały organizm. W końcu znalazłem strumyk. Po zaspokojeniu pragnienia pomyślałem - cicho tu i spokojnie, przydała by się jakaś toaleta po kilkudniowej włóczędze.
Była toaleta i nawet przepierka przepoconych ciuchów. Rozwiesiłem je na krzaku, a sam wyłożyłem się w jego cieniu delektując cię ciszą uporczywie zakłócaną bzykaniem owadów.
Wspaniałe chwile w których ze wszystkich stron dobiega jednostajny dźwięk malutkich skrzydełek przemierzających przesączone zapachem traw powietrze. Od czasu do czasu schodziłem do
strumienia posiorbać trochę wspaniałej górskiej wody. Tak minęła może godzina, a grube harcerskie krótkie spodenki zupełnie wyschły. Napojony do granic możliwości ruszyłem przez
otaczające hale. A jak wspomniałem wydawało mi się, że nie była to szeroka droga, raczej ścieżka.
Z przeciwka szedł pies - owczarek. Pomny wspomnień z takimi psami pomyślałem trzeba by zejść z drogi, bo nie widać w okolicy żadnego bacy ani juhasa. Gdy zbliżyliśmy się może na
30 metrów, pies nagle skręcił w bok w stronę rzędu drzew rozdzielającego hale. Stanął pod nimi i odwrócił
łeb w tył patrząc na mnie. Gdy minąłem miejsce w którym zboczył, odwrócił się wracając na ścieżkę i pobiegł dalej w swoją stronę. Było to dla mnie nietypowe zachowanie. Może dlatego
go zapamiętałem.
Do bazy dotarłem już późnym popołudniem. Wyciągnąłem swojego terkoczącego prymusa by przygotować posiłek. Nie zapomniałem o manierce, której zawartość z takim poświęceniem
targałem na górę. Siadłem przy miejscu na ognisko. Powoli zbierała się obozowa brać. Manierka powędrowała w koło.
Obróciła może dwa razy i już nadawała się do napełnienia ożywczą wodą.
Chwilę później rozbrzmiały dźwięki gitary. To zdarzenie zapamiętał turysta, z którym spotkałem się rok później na w bazie namiotowej na Lubaniu, a o którym pisałem przy okazji wizyty
na tejże górze.
Z oddali usłyszałem dźwięk gitar przytłumiony zanikającym deszczem. Usłyszałem rozmowy sąsiadów - już czas. Zaczął się Gorcstok. Ubrałem najcieplejsze ciuchy i udałem się pod płachtę
przezornie przygotowaną imitując zadaszony amfiteatr. Występowały różne zespoły czasami nawet ci sami wykonawcy w różnych zestawach prezentując swoje utwory przytłumione nieco
odgłosem siąpiącego deszczu. Dźwięk gitar i strofy oddające nastroje wykonawców, czasem zabawne, czasem melancholijne.
Romantyczność tych chwil zakłócał jedynie przenikliwy chłód i wilgoć padająca z nieba.
Wyszedłem na zewnątrz, w blasku latarek odbijały się odblaskowe ranty namiotów, na skwierczącym piecu gotowała się woda rozlewana później do kubków. W pobliżu paliło się ognisko
czekające na zakończenie koncertu by przygarnąć tych najbardziej wytrwałych na dalsze śpiewy do samego świtu.
Ranek budził się leniwie osuszając mokre namioty promieniami słońca zapowiadającymi pogodny dzień. Góry parowały roznosząc miejscami mgłę.
Ruszyłem znowu na Gorc, tym razem inną ścieżką. Wokół dorodne jagody odciągały wzrok od ciemniejących na tle jasnego nieba wierzchołków świerków.
Wchodząc na grań którędy wiedzie zielony szlak od strony Turbacza przechodzi się przez uschnięty las by chwilę później zobaczyć wieżę widokową w całej okazałości.
Tym razem co chwilę przechodzili turyści spragnieni widoków z najwyższego miejsca w okolicy.
Trochę się zawiedli, bo od strony wschodniej nadciągała ćma zasłaniając sporą część panoramy. Niesamowity widok jak przez nadciągającą mgłę zasłaniane są lasy i łąki.
Zszedłem na Halę Gorc Kamienicki szeroką drogą ociekającą nocnym deszczem, przedarłem się przez ciapowisko i stanąłem w centralnej części by móc znowu podziwiać niesamowitą panoramę
samego centrum Gorców. Widok, po uczcie z wieży widokowej, już nie wydawał się tak wspaniały jak kiedyś.
Rozpogodziło się i promienie słoneczne dały wspaniały pokaz co chwilę rozjaśniając inne części wzgórz.
Posiedziałem tam trochę. Miejsce nie jest już tak odosobnione. Co chwilę ktoś przechodził schodząc z wieży lub na nią dążąc.
Wracając szukałem drogi z przed lat, która trawersując Gorc prowadziła prosto do bazy namiotowej. Znalazłem wąską ścieżkę przez las z mocno wytartymi żółtymi znakami, która zaprowadziła
mnie prosto do ołtarza polowego gdzieś na przełęczy między Gorcem a Mraźnicą gdzie jest Hala Gorc Młynieński z przepięknymi widokami w kierunku Beskidu Wyspowego i Sądeckiego.
Posiedziałem chwilę zagajając rozmowę z przygodną turystką i udałem drogą przedzierając się przez błota i rozlane kałuże do obozowiska.
Słońce powoli chyliło się ku zmierzchowi przepięknie rysując okolicę. Ten widok zapamiętam na długo.
Z boku namioty, w centralnej części krąg ogniska przy którym siedzą bazowicze słuchając pieśni granych na kilku gitarach.
W dali za samotną kępą drzew Lubań. Po zmierzchu koncert.
Ranek wstał posępny mimo pięknej pogody. W duszy grał smutek już czas składać swój majdan i ruszyć w powrotną drogę.
Spoglądałem na okolicę, ludzi krzątających się przy swoich namiotach, bazowych pilnujących pieca rozgrzanego do granic możliwości by jak najszybciej zaspokoić
zapotrzebowanie na wrzątek tak dużej ilości gości. Spojrzałem na miejsce w którym stał mój namiot. Już puste miejsce.
Westchnąłem i zarzuciłem garba na plecy. Na odchodne krzyknąłem dowidzenia. Z dali usłyszałem do zobaczenia, za rok może znowu się spotkamy.
Drogę którą wybrałem to szlak rowerowy prowadzący przez Gorc Młynieński i Wierch Bystrzaniec do Zasadne. Gdy odszedłem trochę od bazy, przez głowę przebiegła myśl. To mógłby być
wspaniały koniec moich wędrówek. Taki właśnie powinien być. Mimo woli obejrzałem się i spoglądając już z dala na przycupnięte namioty wyrwało mi się - żegnaj bazo.
Mijałem wycieczkowiczów zmierzających na Gorc (niektórzy szli na wieżę widokową, a nie na szczyt ),
a powoli Hala Gorc Kamienicki i szczyty były coraz wyżej. Szeroka droga wiodła mnie w dół tam gdzie czekał już syn z samochodem.
Gorce moje, wierchy moje, czy kiedyś jeszcze was zobaczę ?
Moje góry. Coś co ma początek, ma i swój koniec.
Jestem bliżej tej drugiej części. Wiem, że jeszcze chwila i się skończą.
Dlatego wracam wspomnieniami do tych szczenięcych i nieco dojrzalszych lat, gdy góry stały się moją odskocznią od codzienności
i jedynym sposobem spędzania wolnego czasu. Jednocześnie pielęgnuję w pamięci obecne wycieczki, aby jak najdłużej
zachować je od zapomnienia.
Pierwszy raz zobaczyłem skaliste zbocza Tatr mając może 10 lat. Dziecięce pragnienia pchały mnie tam, chciałem je zdobyć.
Lecz na to nie przyszła jeszcze pora...
Z Jaworzyny Krynickiej na Halę Łabowską
Wybrałem jedną z najłatwiejszych dróg. Wycieczkę na Halę Łabowską. ... Niezauważenie minąłem Runek i znalazłem się na kolejnym rozdrożu ...
Gdzieś w okolicy Jawora i Cisowego Wierchu są dwie polany, z których można podziwiać wreszcie otwartą przestrzeń ... Z Hali Łabowskiej na Parchatkę
Jeszcze chwila i zza drzew wyłania się Hala Łabowska ze swym widokiem w północnym kierunku. ...
Ranek ... powiódł mnie na żółty szlak ...
Po drodze zobaczyłem znaki wskazujące kierunek do Studni Grzybiarzy. ...
Spojrzałem i zdziwiłem się. To stąd miał by być ten wspaniały widok ? ... A jednak im głębiej szedłem w polanę, tym las był niżej odsłaniając coraz to większą część gór. ... Z Hali Łabowskiej do Piwnicznej
Nadszedł ranek mojego ostatniego dnia pobytu w Paśmie Jaworzyny. ...
Po krótkim przejściu las się rozstąpił pozwalając słońcu oświetlić swymi promieniami drogę. Lubię takie przejścia. ...
Z lasów wychodzi się na rozległą Halę Barnowską ...
znak, że do Hali Śmietanowej już jest tylko 15 min drogi. ...
już niedługo opuszczę czerwony szlak i udam się w bardziej ciekawe, bo nieznane dla mnie tereny żółtego szlaku do Piwnicznej Zdrój. Ciekawość szlaku potwierdzał
jego kolor, bo żółte szlaki z reguły prowadzą otwartymi terenami. ...
Wycieczka na Leskowiec
Z pod chałupy ruszyłem leśną ścieżką (początek Osiedle Mydlarze Rzek) oznakowaną z rzadka kropkami i zielonymi maźkami na grań na której były już szlaki prowadzące do schroniska na Leskowcu. ...
W schroniskowym bufecie panuje maseczkowa maskarada. Dziwnie tak patrzyć na zamaskowane twarze, ale okres jest wyjątkowy.
W pamięci miałem niedaleki szczyt Leskowiec ... Wycieczka na Lamaną Skałę
Zacząłem rozglądać się za odpowiednim miejscem. Już kilkadziesiąt metrów od wejścia żółtego szlaku na grań zobaczyłem miejsce w którym rozstąpił się las zostawiając na wzgórku samotne
uschnięte drzewo. To było odpowiednie miejsce. Jak się później okazało najciekawsze w mojej wycieczce. Rozstąpiła się panorama pobliskich wzniesień lekko przysłonięta młodymi drzewami.
Usiadłem się na korzeniu i zajadając delektowałem uroczym miejscem. ... Wycieczka na Magurkę Wilkowicką
W ostatni dzień pobytu, w drodze powrotnej postanowiłem zwiedzić miejsce, w którym jeszcze nigdy nie byłem - Magurkę Wilkowicką. ...
Samo schronisko umiejscowione jest na rozległej polanie. Budynek okazały murowany z 1913 roku. ...
Gorc, baza namiotowa pod Gorcem i Gorcstok to idealnie do siebie pasują.
Celem było miejsce, które zapadło mi w sercu w latach 80-tych. Baza namiotowa pod Gorcem.
To tam w najbliższym czasie odbędzie się festiwal piosenki turystycznej i poetyckiej Gorcstok. Gdy o nim usłyszałem to pomyślałem:
nie ma lepszego miejsca na taką imprezę. Muszę tam być...
Pokręciłem się trochę po obozowisku i że deszczu jeszcze nie było widać poszedłem tam, gdzie najwyższy szczyt okolicy przyozdabia z daleka widoczny kapelusz.
Szczyt Gorca został ogołocony z drzew w których miejsce stanęła widokowa wieża. W dół schodzi potężna droga, znaków praktycznie ciężko dostrzec...
Z oddali usłyszałem dźwięk gitar przytłumiony zanikającym deszczem. Usłyszałem rozmowy sąsiadów - już czas. Zaczął się Gorcstok.
Ubrałem najcieplejsze ciuchy i udałem się pod płachtę...
Zszedłem na Halę Gorc Kamienicki szeroką drogą ociekającą nocnym deszczem, przedarłem się przez ciapowisko i stanąłem w centralnej części by móc znowu
podziwiać niesamowitą panoramę samego centrum Gorców...
Przez głowę przebiegła myśl. To mógłby być wspaniały koniec moich wędrówek... Gorce moje, wierchy moje czy kiedyś jeszcze was zobaczę ? ...
Babia Góra od strony Słowacji
Jest tam fajny szlak na Pilsko, zobaczymy. Już chwilę później znaleźliśmy się na słowackiej obczyźnie. Wyjście na szlak okazało się nieciekawe, bo prowadziło asfaltową drogą.
Kawałeczek dalej miała być wieża widokowa. I była. Jeszcze dalej następna. W ten sposób znaleźliśmy się jakieś 20 km w głąb Słowacji kawałek za Slaną Wodą...
Na trasie pomiędzy Babią Górą a Pilskiem
Było już niedaleko przełęczy. Po drodze minąłem kilka polan .. Las zamiast stać to leżał, zamiast być zielonym to uschnięty ...
pięknie odsłaniającą się, górującą nad wszystkim Babią Górę z jej mniejszą siostrą Małą Babią Górą ...
Pilsko łaskawie uczyniło mi honor
Pierwszym celem było rozwidlenie szlaków - Las Suchowarski. To tam mieliśmy zdecydować co robimy dalej...
Stało się jasne. Po raz pierwszy od 29 lat stanę na szczycie Pilska ...
Głęboki las został w dole, a nad nim rozciągała się panorama, gdzie masyw Babiej Góry zajmował
znaczną część horyzontu ...
Od Pięciu Kopców poszliśmy Żółtym szlakiem na Halę Miziową i dalej do Korbielowa ...
Pieniny i Pasmo Radziejowej - zaczarowane wspomnienia
Choć nie jest to włóczęga, choć nie jest to wędrówka to stacjonarna baza na Obidzy spełniała nasze pragnienia.
Jest wysoko i tak blisko gór, że doliny aż ciężko dojrzeć...
Eliaszówka - wieczorna panorama z wieży widokowej
Zobaczyliśmy znaki godzina do Eliaszówki. To był odpowiedni dystans
na ten dzień. Ruszyliśmy, a ja nie przypuszczałem nawet, że idę tą drogą z 1993 roku tylko w odwrotną stronę...
Wielki Rogacz, Radziejowa, Niemcowa - 30 lat minęło
Ruszyliśmy, a zakres wycieczki miał się narodzić na bieżąco. Minęliśmy Przełęcz Gromadzką wychodząc na rozległą polanę, z której można było podziwiać panoramę w oddali niewyraźnie majaczących Tatr.
Szliśmy przypominając sobie wspaniałe chwile z przed lat.
Obidza - Biała Woda - Pienińskie wspomnienia
Zatem uzgodniliśmy niech drzemiąca w nas włóczęgowska dusza zdecyduje przy śniadaniu. Przygotowani do drogi i pojedzeni zerknęliśmy na mapę...
Cyrla - dokończenie zeszłorocznej wycieczki
Chciałem koledze dać zasmakować wybornej górskiej kuchni w schronisku na Cyrli. Za radą gospodarzy wybraliśmy niebieskie znaki gminne z Młodowa...
Ustroń. Czyżby to już koniec ?
Tu się zaczęło kiedyś. Teraz tu się zaczyna inny rodzaj zwiedzania gór.
A do takiego zwiedzania Beskid Śląski chyba najbardziej się nadaje.
Zerknąłem na swoje książeczki GOT. Zapisy zaczynają się w 1981 roku. Mojej pierwszej wycieczki po Beskidzie Śląskim tam nie ma.
Musiała być wcześniej. Niewiele z niej pamiętam. Jakieś kojarzące się nazwy miejsc - Równica, Barania Góra, Skrzyczne, Wisła Głębce.
Pamiętam wyprawę 'Do źródeł Wisły' czyli na Baranią Górę. ...
Teraz odwiozłem żonę do sanatorium i nie omieszkałem zabrać jej w miejsca w których chyba byłem, a do których można się dostać samochodem
lub wyciągiem. Tak oto zacząłem dla mnie nowy rodzaj zwiedzania gór...
Pasmo Jaworzyny Hala Łabowska, a właściwie Pasmo Jaworzyny.
Dziwnym zrządzeniem losu zdarzyło się, że w ostatnich latach ( wycieczki po wielkiej przerwie ) Jaworzyna witała mnie niepewną pogodą. Żegnała przejaśnieniami, po to by dalszą część
włóczęgi przez pasmo Jaworzyny pokonać już w dobrych warunkach...
Szczyt Jaworzyny to właściwie małe miasteczko gastronomiczne, i nie wiem czy więcej jest tam ludzi obsługi, czy turystów.
Może po prostu trafiałem na niezbyt przyjazną pogodę, w którą niezbyt dużo ludzi chciało podziwiać panoramę z Jaworzyny - mglistą panoramę...
Gdy pierwszy raz odwiedziłem to miejsce nie było jeszcze wyciągu. Szedłem z centrum Krynicy...
Sam szczyt był nie podobny do obecnego zurbanizowanego wizerunku. Była to rozległa polana pełna wybujałych traw. Ostry wiatr smagał twarz wychładzając ciało.
Nie dało się tam długo posiedzieć. Chwilę postałem podziwiając panoramę i uciekłem od zimnego wiatru do schroniska.
Początkowo droga z Jaworzyny nie jest bardzo ciekawa. Biegnie przez las i tylko chwilami odsłaniają się pobliskie wzniesienia. Za podejściem na zbocze Wielkiej Bukowej
jest pierwsza większa polana. ...
Gorce kolejny raz, tym razem prawie zapomniane wspomnienia.
Piękny słoneczny wrześniowy dzień. Wycieczkę zacząłem jak już chyba zwykle od Rdzawki. Tym razem z jakimś dziwnym silnym uczuciem,
że ta wycieczka w Gorce może być już ostatnią. Jesienne słońce wyraźnie rysowało szczegóły Gorczańskich pejzaży, tak jakby mówiąc
choć jeszcze ten raz przeżyj ponownie te wspaniałe włóczęgowskie chwile.
Szedłem na Stare Wierchy rozglądając się uważnie, chłonąc oczami każdy element trasy i pielęgnując to wędrówkowe uczucie: 'Błękitne niebo
nade mną, i tylko słońce, droga, mój plecak i ja'.
Dochodząc do schroniska nie byłem jeszcze pewien co dalej, jaką trasę wybiorę na kolejny dzień. Pomyślałem - niech zdecyduje poranek...
Przekraczając drogę na przełęczy wkroczyłem na nietknięty stopą moją teren od jakichś dwudziestu paru lat.
Nie pamiętałem go zupełnie...
Gorce. Nowo poznane miejsca.
Poszedłem kolejny raz w ulubione moje Gorce. Lato. Niewiele ludzi. Pragnienia moje wiodą mnie w miejsce, które do tej pory omijałem - Kudłoń.
Miejsce, które ze względów logistycznych nie było przeze mnie odwiedzane. Gdy przypomnę sobie trudności z transportem dzisiejsze wyprawy zdają się być błahostką...
Kolejny dzień przywitał mnie piękną pogodą. Poszedłem w kierunku Hali Turbacz. Nie miałem jeszcze pewności gdzie mnie nogi powiodą. Może na Kudłoń na którym jeszcze nie byłem,
może drogą do Niedźwiedzia którą szedłem ostatni raz jakieś 30 lat temu...
Prawie zapomniane wspomnienia - Gorc
Młodość, radość istnienia i przestrzenie. Miejsca spotkań młodych ludzi, gitara, śpiew i rozmowy po świt. Samotność na szlaku i wszech otaczająca przyroda.
Byłem tam i czułem to, choć nie do końca zdawałem sobie z tego sprawę. Teraz patrzę inaczej, dopiero teraz to rozumiem.
Obecna wycieczka odświeżyła dawne wspomniena.
Zerknąłem na mapę, a wzrok padł na okolice Gorca. Nie byłem tam dwadzieścia parę lat....
Ucieszyłem się, przecież przyszedłem tu przywołać dawne wspomnienia, a nie grzecznie położyć się spać ze zmierzchem. Położyłem plecak koło dwu osobowego
namiotu w którym miałem spać i udałem się na obchód okolicy. Pamięć mnie nie zawiodła, wyglądało podobnie jak za dawnych lat...
Rozpłonęło ognisko, a odrobina alkoholu wygładziła nutki w śpiewanych zwrotkach. Nade mną rozpościerało się rozgwieżdżone niebo z coraz większą ilością gwiazd ...
Polica - kiedy to było !
Okolice Babiej Góry. Zwiedzałem te okolice w gronie znajomych już bardzo dano temu. Teraz z kolegą wybraliśmy się ponownie zobaczyć miejsce, które z przed lat
pamiętam tylko jako las z milionami małych bzykających mieszkańców uporczywie usiłujących towarzyszyć nam w podróży. Pamiętam jeszcze rozległą polanę całą zajętą
przez owce. I jeszcze jedno. Szło się bez wysiłku przez cały czas po równym. Zastanowiłem się chwilę. Ile to lat upłynęło ? Spojrzałem na okolicę i ze zdziwieniem,
trochę niedowierzając moim wyliczeniom, szepnąłem: to jakieś 40 lat. No może nie całe.
Wycieczkę zaczęliśmy od Mosornego Gronia, gdzie w weekendowy dzień można skorzystać z wyciągu. Ze szczytu spojrzałem w kierunku Babiej Góry. Potężny masyw przysłaniający
praktycznie cały horyzont. Gdybym miał lornetkę dojrzał bym na pewno sznurki turystów śpiesznie stąpających granią masywu. Prawie 40 lat temu też deptałem tamte ścieżki...