Pieniny i Pasmo Radziejowej - zaczarowane wspomnienia
Zaczarowany świat wspomnień ruszył lawiną przypominanych chwil, gdy kolega, druh z przed lat, z którym zaczynałem górskie wycieczki, dołączył do mojej samotnej ekipy.
Choć nie jest to włóczęga, choć nie jest to wędrówka to stacjonarna baza na Obidzy spełniała nasze pragnienia. Jest wysoko i tak blisko gór, że doliny aż ciężko dojrzeć.
W rozmowach powracają wspomnienia pierwszych wypraw. Wyprawa do Trybsza dwóch nastoletnich żółtodziobów owocowała nocnym hałasem szczękających zębów i rozkoszą pierwszych promieni słonecznych
ogrzewających namiot. Niedoświadczeni turyści zafundowali wtedy sobie półgodzinną przeprawę przez Białkę ze spodniami na szyi i butami w rękach w miejscu gdzie oderwanie stóp
od oślizgłych kamieni wydawało się niemożliwe. Poznali również bezcenną komfortową noc zaopatrzeni w materace i śpiwory (jeśli dobrze pamiętam) przez studencką brać
studenckiego noclegowiska gdzieś w Czorsztynie, być może tuż pod powierzchnią lustra wody dzisiejszego zalewu.
Wspomnienia cisną się do głowy, ale wspaniała słoneczna wrześniowa pogoda wymusza popołudniowymi promieniami słońca pierwszą przechadzkę.
Eliaszówka - wieczorna panorama z wieży widokowej
Trasa: Obidza nad Piwniczną - Eliaszówka (<zielony) - Obidza tą samą drogą
Dojazd do Obidzy zajął na tyle dużo czasu (wpadliśmy gdzieś po drodze w dziurę czasową) że dotarliśmy dopiero po południu. Obiadowo kolacyjny posiłek i w drogę. Gdzie ?
Po prostu w górę. Na Przełęcz Gromadzką. Pchały mnie tam wspomnienia.
Ostatni raz byłem tu gdzieś w roku 93. Wraz z żoną i rocznym synem na plecach przemierzając zielony szlak od Piwnicznej.
Teraz idąc rozglądaliśmy się z kolegą ciekawie szukając znajomych miejsc. Nic nie przypominało dawnych lat. Zobaczyliśmy znaki godzina do Eliaszówki. To był odpowiedni dystans
na ten dzień. Ruszyliśmy, a ja nie przypuszczałem nawet, że idę tą drogą z 1993 roku tylko w odwrotną stronę. Refleksja przyszła dopiero po powrocie.
Szlak prowadzi wygodną polną drogą, mijając po drodze pojedyncze zabudowania jakiejś osady. Dochodzi do górnych stacji wyciągów narciarskich, z których otwarte polany umożliwiają
podziwianie panoramy okolicy z widokiem na Niemcową, a w dali Pasmo Jaworzyny. Potem dalej przez las, aż wreszcie napotykamy wysoką drewnianą konstrukcję.
Jest to wieża widokowa na Eliaszówce. Widok z niej ostrzy apetyty. Tam gdzie się widzi, chciało by się być. Pasmo Jaworzyny, Radziejowej i Pieniny. Tylko niektóre uda się teraz zrealizować.
Powrót z Eliaszówki przyspieszył zbliżający się wieczór, a na betonowej drodze Obidzy stanęliśmy w momencie gdy zapadł zmrok.
Wielki Rogacz, Radziejowa, Niemcowa - 30 lat minęło
Drugi dzień pobytu i marzenia odwiedzenia Wielkiego Rogacza. To były moje pragnienia. Kolega widział nas dalej, na Radziejowej. Ruszyliśmy, a zakres wycieczki miał się narodzić
na bieżąco. Minęliśmy Przełęcz Gromadzką wychodząc na rozległą polanę, z której można było podziwiać panoramę w oddali niewyraźnie majaczących Tatr.
Szliśmy przypominając sobie wspaniałe chwile z przed lat.
Ile to minęło ? 30, może więcej, gdy szedłem od Jaworek, jakby zupełnie po płaskim, i doszedłem do polany, na której stało samotne drzewo na rozstaju szlaków czerwonego
do Piwnicznej i niebieskiego na Wielkiego Rogacza, przypominając sobie wtedy wycieczkę z przed kilku lat, gdy to dwóch wędrowców
(ja z kolegą z którym teraz idę) stanęło na chwilę wytchnienia, kryjąc się przed słońcem pod rozstajnym drzewem.
Chwila wytchnienia przed podejściem na Wielkiego Rogacza i dalej gdzie ? Tego już nie pamiętam. Wtedy szedłem na Niemcową do chatki studenckiej, z którą łączą mnie niesamowite
wspomnienia.
Obecnie rozglądnąłem się na rozstaju dróg. Nie ma samotnego drzewa, nie ma polany. Jest las od którego wychodzi się na podejście praktycznie odkryte. Jak pamiętam z przed lat było
zupełnie odwrotnie. To rozstaje dróg były odkryte, a droga na Wielkiego Rogacza prowadziła przez gęsty wyrośnięty las. Na szczycie była przesieka przez którą któregoś innego razu
idąc z Niemcowej zobaczyłem szczyty Tatr Bielskich w oponce z białych chmur.
Teraz podchodząc na szczyt można co chwilę cieszyć się panoramą z widokiem na Tatry i Pieniny.
Sam szczyt (właściwie przełęcz Międzyrogacze) jest zalesiona. Za to jest tabliczka wskazująca drogę bez szlaku na rzeczywisty szczyt Wielkiego Rogacza. Poszliśmy i spędzając
tam dłuższą chwilę, podziwialiśmy wspaniałe widoki w północno wschodnim kierunku. Zatem powinny to być Niemcowa i dalej pasmo Jaworzyny.
Nieco z ubocza była częściowo ogołocona, niczym przejechana maszynką do włosów , góra. To była Radziejowa.
Zeszliśmy znowu na Międzyrogacze, spoglądając na zegarek zdecydowaliśmy, że realizujemy wersję kolegi. Idziemy na Radziejową, gdzie jest wieża widokowa. Po drodze znowu można
było podziwiać Tatrzańskie i Pienińskie uroki.
Schodząc na przełęcz Żłobki zobaczyliśmy przerażający widok, goła przełęcz, część zbocza Radziejowej i Wielkiego Rogacza.
Na przełęczy zastała nas nieprzyjemna wiadomość. Wieża widokowa jest zamknięta. Trudno i tak idziemy. Chciałem zobaczyć ten Radziejowski betonowy obelisk,
właściwie wieżę tak podobną do obelisku na Turbaczu.
Podejście na Radziejową pokazało przyczynę nazwania sąsiednich gór rogaczami wielkim i małym (najlepiej oglądnąć zdjęcie), ale równocześnie wytopiło ze mnie sporą ilość słonej
wilgoci. Pogrzebałem trochę w pamięci. Takie strome podejście pamiętam.
I znów wspomnienia. Nie wiem dlaczego właśnie to, ale podejście na Radziejową z ciocią i kuzynką podczas którego znaleźliśmy zostawiony chlebak. Nie było wtedy wieży widokowej,
za to podczas poprzednich moich wycieczek był trianguł dla odważnych. Można było się wspiąć na chwiejącą się na wszystkie boki trójnogą konstrukcję i ryzykując spadnięciem
próbować zerknąć z ponad wierzchołków drzew. Ja chyba nie byłem tak odważny, albo trianguł był za niski bo nie pamiętam stamtąd widoków.
Sam szczyt jest taki jak dawniej, zarośnięty lasem z betonowym obeliskiem na środku. Zamiast triangułu jest nieczynna wieża widokowa.
Wracając na Przełęcz Międzyrogacze znowu można było podziwiać widoki. Na przełęczy chwila wytchnienia. Zerknęliśmy na zegarki i analizując czas dalszej podróży
postanowiliśmy spełnić moje marzenie. Poszliśmy na Niemcową zobaczyć byłą chatkę studencką.
Ze wspomnień drogę na Niemcową przypominam sobie jako nieciekawą podróż przez las. Bez przejaśnień ukazujących pofałdowaną dal. Jedynie może kilka polanek.
Teraz po pierwszym zejściu roztacza się panorama pobliskich gór i trwa chyba przez większość drogi na Niemcową. Oglądanie widoków podczas podróży tak nas pochłonęło,
że czas się nie dłużył i jakby chwilę po wyjściu znaleźliśmy się na Niemcowej. W zasadzie pod szczytem, tam gdzie od głównego szlaku odchodzi droga w dół w kierunku
Piwnicznej, a na pobliskim drzewie jest drogowskaz do Chatki pod Niemcową. Inaczej pamiętałem zejście do chatki, ale upływający czas zapewne zmienił ścieżki dojściowe.
Szliśmy dłuższą chwilę w dół. W końcu ukazały się zabudowania. Zerknąłem ciekawie. Tak jakby się zatrzymał czas. Te same budynki, takie samo umiejscowienie
i przeznaczenie izb, podobne napisy informacyjne w identycznym jak dawniej pisane stylu.
Powróciły wspomnienia wzbogacone wspaniałymi widokami na góry, których wcześniej tak nie doceniałem. Pierwsze spotkanie z chatką było dla mnie zaskoczeniem. Ledwie znalazłem
się na polanie chatki a już z otwartych drzwi wybiegła chatkowiczka, wręczyła mi kubek gorącej herbaty i ze szczerym uśmiechem powiedziała fajnie że jesteś. Atmosfera chatki tak
mnie zauroczyła, że zostałem wtedy kilka dni. Rytm chatkowy był leniwy z rana budzący się gdzieś koło południa. Dziewczyny zajmowały się kuchnią, chłopaki zaopatrzeniem w niezbędne
rzeczy takie jak opał, woda i żywność zakupywana w Piwnicznej. Tuż przed obiadem chór dziewcząt wychodził przed chatę i skandował na cztery strony świata "Ko Ry To".
Chwilę później z okolicznych wzniesień dało się słyszeć tupot zbiegających nóg.
W chatce byłem kilka razy. Za każdym razem było równie serdeczne powitanie kubkiem gorącej herbaty. Dawne czasy. Ale jak wspaniałe.
Teraz nie zastaliśmy właściciela. A szkoda, bo z chęcią zamieniłbym z nim kilka słów. Tak właściciela, bo została wykupiona i teraz jest własnością prywatną. Właściciel sądząc
po wystroju pielęgnuje dawne zwyczaje.
Ruszyliśmy dalej skrótem z chatki na żółty szlak, który prowadził przeuroczą polaną. Żółtymi znakami doszliśmy do kapliczki umiejscowionej na polanie skąd roztaczają się widoki
na okolice Piwnicznej. Chwila wytchnienia na przygotowanych ławach i w drogę, bo dzień się chyli ku zmierzchowi. Mijając Bziniaki powoli zaczęło już szarzeć, a ciemność zastała nas
dopiero w Piwnicznej. Skończył się kolejny wspaniały dzień, tym razem obfitujący w mnóstwo dawnych wspomnień.
Kolejny dzień. Wieczorem nie mogliśmy się zdecydować gdzie pójdziemy. Zatem uzgodniliśmy niech drzemiąca w nas włóczęgowska dusza
zdecyduje przy śniadaniu. Przygotowani do drogi i pojedzeni zerknęliśmy na mapę. Koledze marzyła się wycieczka na Wysoką, mnie zaś chciało się
zobaczyć drogę z Jaworek na Obidzę szlakiem czerwonym. Przez Wysoką wycieczka dla nas wydawała się za długa. To jakieś 7 godzin. Rozwiązaniem
okazał się żółty szlak z Przełęczy Rozdziela do Białej Wody i dalej czerwonym na Obidzę. Skrócił wycieczkę do 4 godzin, a każdy z nas miał fragment swoich pragnień.
Z pełnymi brzuchami, rozleniwieni ruszyliśmy niespiesznie. Z Przełęczy Gromadzkiej szliśmy przez las niebieskimi znakami, a chwilę później kolega wypatrzył
po słowackiej stronie granicy długą polanę z ładnymi widokami. Udaliśmy się tamtędy podziwiając okoliczną przyrodę i panoramę okolicznych gór minęliśmy Szczob.
Szlak zaczął się obniżać, a z drogi można było zobaczyć Tatry, o wiele wyraźniej jak poprzedniego dnia.
Jeszcze chwila i wchodzimy w przestrzeń rozległej polany z której rozlega się wspaniały widok na Pieniny i Małe Pieniny. W dole widać wystające skały.
Jest to Dolina Międzyskałki inaczej Biała Woda.
Tam schodzimy przez rozległe polany Przełęczy Rozdziele, a panorama Małych Pienin odświeżyła wspomnienia. Gdzieś tam pod Wysoką, a nad Wąwozem Homole jest
studencka baza namiotowa. Przed laty jakieś 30 lat temu przeżyłem tam najbardziej zimną noc. Może nie najzimniejszą, ale najbardziej zmarzłem tej nocy.
Kładąc się spać założyłem na siebie wszystko co miałem w plecaku, głowę schowałem w kaptur kangura (taka płócienna kurtka z kapturem wkładana przez głowę z dużą
kieszenią na brzuchu - stąd nazwa) i dodatkowo w otwór plecaka. Pobliski strumień swym szumem przygrywał do snu. Ale sen nie nadchodził rozpraszany drgawkami całego ciała.
Godziny nocne koszmarnie się dłużyły. Chyba nie tylko mnie, bo współtowarzysze marznięcia też przewracali się z boku na bok. Zrobiła się szarówka, a drgawki nie ustępowały.
Dopiero pierwsze promienie słońca przyniosły błogość i upragniony sen.
Dolina jest świetnym miejscem na rodzinne przechadzki wygodną utwardzoną drogą, co jakiś czas przeprawiającą się na drugi brzeg drewnianymi mostami. Po obu stronach pną się
w górę skaliste wapienne zbocza, na których próbują się zagnieździć co odważniejsze egzemplarze drzew. U wejścia od strony Jaworek jest spory parking
i co mnie zaskoczyło, czerwony szlak skręcający w górę tuż obok kończących się skał.
Sięgając pamięcią wstecz, prowadził on rozległą otwartą doliną pnąc się niespiesznie przez cały czas w górę aż na Przełęcz Gromadzką. Ale pamięć płata figle.
Teraz idąc wąską ścieżką w górę mijamy krzaki dzikiej róży i wilczej jagody. Powoli wyłania się panorama Pienin i pobliskiej Białej Wody.
Jeszcze chwila a oczom ukazują się pastwiska z równo przystrzyżonymi trawami kosiarką ostrych zębów owiec, odsłania się panorama Przełęczy Rozdziele.
I znów las przez który idzie delikatnie się wznosząca polna droga doprowadzając nas do rozległej polany, którą jak mi się wydawało dawniej prowadził szlak.
Urocze miejsce, takie jak powiedział kolega chętnie rozbiłby namiot, ja z kolei mógłbym tu siedzieć i patrzyć jak ostatnie promienie słońca opuszczają wierzchołki drzew.
Posililiśmy się tu trochę i nie czekając aż słońce przestanie oświetlać okolicę, ruszyliśmy dalej w stronę Obidzy. Wieczorne słońce ostro rysowało zbocza Wielkiego Rogacza
odbijając na drodze nasze wydłużone cienie. Jeszcze chwila i pojawia się wydłużona polana - to już okolice Przełęczy Gromadzkiej. Pojawia się nostalgia. Kupę lat minęło
od ostatnich odwiedzin, czy kolejne nadejdą ? Może uda się kiedyś jeszcze odwiedzić, może nawet kiedyś tędy będzie prowadzić moja droga włóczęgi, może, kiedyś. Ale czy na pewno ?
Czas wędrówek już przemija.
Wycieczka na Cyrlę - dokończenie zeszłorocznej wycieczki
Obidza okazała się świetnym miejscem wypadowym. Spełniły się moje pragnienia odwiedzenia dawno nie widzianych miejsc. Kolejny dzień chcieliśmy spędzić bardziej lightowo,
odpoczywając gdzieś może przy piwku, może realizując mały spacerek. Lecz gdy zobaczyliśmy prognozę pogody i widząc ostatni zapowiadany pogodny dzień, zdecydowaliśmy się na
może nie tak bardzo lekki, ale na pewno krótszy wypad w pobliskie wzniesienia. Chciałem koledze dać zasmakować wybornej górskiej kuchni w schronisku na Cyrli.
Za radą gospodarzy wybraliśmy niebieskie znaki gminne z Młodowa. Miały nas doprowadzić do znanego mnie już dobrze szlaku czerwonego, którym w poprzednich latach schodziłem z
Cyrli do Rytra. Miało być lekko. Kolega wypruł do przodu i niczym kozica podpierając się znalezionym po drodze kosturkiem, pocwałował do przodu, a raczej do góry.
Mnie podejście na Halę Kretówki parę razy odebrało władzę w nogach, zamieniając normalną zadyszkę w ostrą dychawkę. Gdy dotarłem na polanę kolega właśnie kończył posiłek
i strugając kosturek powiedział: zerknij, widać Stary Sącz. Nie zerknąłem, bo bieżąca chwila przydusiła mnie do trawy i tak leżąc odpowiedziałem: Nie tylko Stary Sącz,
ale jak dobrze pamiętam również Rytro. Chwila odpoczynku, uzupełnienie utraconych w podejściu płynów, chwila zadumy oglądając panoramę pobliskich miejscowości i dalej w drogę,
to już niedaleko. Wąską ścieżką idąc przez las mijamy jeszcze jedną choć dużo mniejszą polanę i dostajemy się na skrzyżowanie z drogą dojazdową do schroniska.
Teraz jeszcze parę kroków i pokazuje się okazały, ukwiecony budynek Cyrli.
Miło jest tam posiedzieć, zjeść coś z ich smacznej kuchni, powspominać nie tak bardzo odległe pobyty. To tu nocowałem kiedyś niczym na kwaterze w cywilizacji, w pokoju
z łazienką, to tu zaliczyłem również najdroższą, ale i najbardziej komfortową glebę. Do tych celów mieli zarezerwowane pomieszczenie na poddaszu ze stosem materacy.
Gospodarze są bardzo mili i życzliwi turystom. Kiedyś, w okresie mojej przerwy w chodzeniu po górach, prowadzili schronisko na Hali Łabowskiej, którą jednak najbardziej preferuję
na nocleg w paśmie Jaworzyny.
Zachęcam do odwiedzenia strony schroniska Cyrla i przeczytania opisów gospodarzy. Naprawdę interesująca historia ludzi zakochanych w górach. Motto
tej historii brzmi Cyrla - tu dogonić Cię może Twoja dusza
Na drogę powrotną szlakiem niebieskim przez Makowicę do Barcic zabrakło już czasu. Zatem zdecydowaliśmy się na próbę powtórzenia, a raczej zrealizowania nieudanego
mojego zeszłorocznego zejścia żółtymi znakami do Życzanowa. Wtedy znaki zgubiłem w Makowicy, osadzie posadzonej w przepięknej okolicy z widokiem na masyw Radziejowej. Teraz mając
w pamięci zeszłoroczne błądzenie, udaliśmy się, jak się wydawało słuszne, drogą przez wieś, jeszcze wyraźną do ostatnich zabudowań, potem zanikającą na przyleśnych łąkach.
Potwierdzenie wyboru znaleźliśmy dopiero w lesie, gdzie droga stała się bardziej widoczna, tam na jednym z drzew znaleźliśmy znaki.
Szlak do połowy wymaga trochę intuicji, bo znaki wymalowane są w dużych odstępach i nie powtarzają się na rozwidleniach dróg. Tym niemniej idąc tą drogą ma się uczucie
jakbyśmy stąpali po miejscach, do których człowiek bardzo rzadko zagląda. Widoczny na zdjęciu jar w którym połamane drzewo jak się przewróciło tak zostało. Czuje się dzikość
okolicznej natury i w tych nastrojach dotarliśmy do kamienistej wyrypy sprowadzającej nas gdzieś na wysokość 650 m npm, na brzeg bukowego lasu, skąd widać polanę przysiółka Podmakowica.
Na początku wsi jest kilka opuszczonych chałup, potem łąka na której wypasają się krowy, przy jej końcu otwiera się widok na panoramę sądeckich gór. Przechodząc dalej
wzdłuż tyraliery śliw mija się zabudowania przysiółka. Dalej już asfaltową drogą do Życzanowa.
To był ostatni planowany dzień naszego wypadu. Schodząc rozglądałem się, ostatni dzień w górach, ostatni tego roku. Czy już ostatni pokarze nadchodzący kolejny rok,
nieuchronnie zbliżający mnie do okresu w którym na zalesione szczyty będę mógł spojrzeć tylko od ich podnóża. Póki co snuję plany na kolejną wyprawę, może włóczęgę, może
stacjonarny pobyt gdzieś gdzie hałasy cywilizacji nie docierają, a do szczytów jest bliżej niż w doliny.
Moje góry. Coś co ma początek, ma i swój koniec.
Jestem bliżej tej drugiej części. Wiem, że jeszcze chwila i się skończą.
Dlatego wracam wspomnieniami do tych szczenięcych i nieco dojrzalszych lat, gdy góry stały się moją odskocznią od codzienności
i jedynym sposobem spędzania wolnego czasu. Jednocześnie pielęgnuję w pamięci obecne wycieczki, aby jak najdłużej
zachować je od zapomnienia.
Pierwszy raz zobaczyłem skaliste zbocza Tatr mając może 10 lat. Dziecięce pragnienia pchały mnie tam, chciałem je zdobyć.
Lecz na to nie przyszła jeszcze pora...
Z Muszyny przez Wielką Pustą, Bacówkę Nad Wierchomlą, Halę Łabowską, Cyrlę, Makowicę do Życzanowa. Trasa: Muszyna - Wielka Pusta (żółty) - Bacówka nad Wierchomlą (Niebieski)
- Rozdroże pod Runkiem (niebieski) - Hala Łabowska (czerwony)
- Cyrla (czerwony) - Makowica (czerwonyNiebieski)
- Podmakowica (Niebieski) - Życzanów (żółty gminny)
Muszyna przywitała nas chłodną, choć nadzwyczaj suchą pogodą ... celem naszym było Schronisko Nad Wierchomlą ...
Tu przyszła refleksja, nie widziałem pewnego szczytu jeszcze w tym wieku. Pomyślałem ... warto zwiedzić Pustą Wielką ...
Wychodząc z lasu przyszedł czas na wędrówkę otwartym terenem ...
smagani lodowatym wiatrem ... dotarliśmy do Bacówki Nad Wierchomlą i tu pełne zaskoczenie... w schronisku było pusto ...
Moje obawy potwierdziły się gdy tylko tam dotarliśmy. Na Hali Łabowskiej i to w najfajniejszych jej miejscach był rozłożony obóz strażacki ...
Wchodzimy zatem na teren Pomakowicy, gdzie pierwsze chałupy są opuszczone i dawno zarośnięte, jednocześnie rozpoczyna się marsz przez tereny otwarte, uprawne łąki...
Odwiedziny w Pieninach. Trasa: Krościenko Nad Dunajcem - Przełęcz Szopka (żółty) - Trzy Korony (Niebieski)
- Sokolica (niebieski) - Szczawnica (niebieski)
Szlakowy czas przejscia: 4 godz 45 min
Zapragnąłem odwiedzić miejsce, w którym dawno nie byłem. Okazja nadarzyła się ...
Szlak prowadził szeroką drogą, dobrze wydeptaną butami turystów ...
Na którymś ze spotkań szlaków w 1979 roku siedziała gospodyni i sprzedawała kwaśne mleko na kubki ...
Zmieniliśmy kolor szlaku z żółtego na niebieski, po to by w prawie tłoku dotrzeć do budki parku narodowego i kupić bilety wejściowe na Trzy Korony i Sokolicę...
Z kolejnych miejsc można zobaczyć sterczące skały z pionowymi urwiskami od strony południowej ...
Szlak wyprowadził nas na szczyt Czerteż, eksponowane miejsce oddzielające turystów od przepaści jedynie barierką...
Teraz już ostatnia atrakcja – Sokolica... Stąd w towarzystwie najsławniejszej celebrytki Pienin – osamotnionej sosny reliktowej pięknie widać zakole przełomu Dunajca...
Z Klikuszowej przez Stare Wierchy, Turbacz i Turbaczyk do Niedźwiedzia.
Ostatnie dni urlopu nie zapowiadały się najlepiej. Wygrała jednak chęć poobcowania z przyrodą zamiast błogiego lenistwa...
Chciałem odwiedzić ulubione moje Gorce, drogą, którą nie raz przechodziłem ...
Sielanka nie trwała długo. Bo chwilę po tym jak opuściłem ostatnie zabudowania, gdzieś w lasach wzniesienia Skałka, napotkał mnie rzęsisty deszcz. ...
W taki dzień w schronisku można spotkać ciekawych ludzi...
Niesamowite wrażenie jak idąc rozstępują się przede mną mgły i pokazują kolejne zakręty drogi. Tak doszedłem do Hali Turbacz ...
Po tej uroczej w swojej naturalności polanie wstępujemy znowu w las by minąć Turbaczyk 1078 mnpm, pożegnać tą niesamowitą dzikość i doznać wstrząsu estetycznego na właśnie otwierającej się polanie Turbaczyk...
Z Jaworzyny Krynickiej przez Halę Łabowską i Cyrlę do Życzanowa.
Hala Łabowska. Tak jak w tamtym roku, tylko, że tym razem spełniłem swoje pragnienie...
Jeszcze tylko mijam Jawor (1027 m) i spotykam charakterystyczne błotka rozpoczynające Halę Łabowską...
Charakterystyczny syk otwieranej butelki rozpoczął ceremonię. ...
To tu zaczynają się Zadnie Góry jako kompleks szczytów... Tuż za nim odchodzi czarny szlak narciarski schodzący najprawdopodobniej do Złotnego, z jedną z najładniejszych panoram w Paśmie Jaworzyny ... Z Obidzy do Jaworek, Eliaszówka
Na Obidzę wyruszyłem z Kosarzysk... na tej drodze nie byłem pieszo jakieś 30 lat ...
Zakwaterowałem się w Bacówce na Obidzy, przeuroczym miejscu, do którego na pewno będę wracał i mam nadzieję, że nie tylko wspomnieniami. ...
Wybrałem się na małą wycieczkę drogami Obidzy w poszukiwaniu zapowiadanego deszczu. Nie znalazłem go, ale on mnie znalazł. ...
Poranek niemrawo przecierał oczy zamglone parującymi lasami... Wybrałem się zwiedzić ponownie Eliaszówkę. ...
Droga moja, mało ambitnie, wiodła do miejscowości o magicznej nazwie Jaworki...
z której widać już nie tylko ten kultowy szczyt, ale również Tatry i całe Pasmo Małych Pienin...
Przepiękny widok na dolinę Białej Wody i sterczącej skały
Z Przełęczy Kocireskiej na Potrójną i nawet trochę dalej.
W jeden z pierwszych weekendów maja wybrałem się na Potrójną w Beskidzie Małym.
Jak spacer to najłatwiejsza drogą, czyli z Przełęczy Kocierskiej ... Zachwyciła mnie świeża, jasna zieleń drzew...
Na szczycie było sporo ludzi ...
Tak stąpając i myśląc - zerknę jeszcze za ten zakręt, no może następny, dotarłem na Łamaną Skałę... Z Makowa Podhalańskiego do Suchej Beskidzkiej przez Zawoję Przysłop
Maków Podhalański zawsze kojarzył mi się z moimi pierwszymi wycieczkami w góry. ...
W ogóle to cała wycieczka okazała się być pod znakiem asfaltu. ...
Wychodząc z lasu koło Magurki i znowu wstępując na asfalt odsłonił się widok na masyw Babiej Góry i Policy. ...
Udałem się w kierunku wieży widokowej będącej częścią ekskluzywnego kompleksu hotelowo restauracyjnego Beskidzki Raj ... Z Pcimia do Schroniska na Kudłaczach przez Działek
Rozpocząłem w Pcimiu żółtymi znakami... z okolicznych łąk można było zobaczyć panoramę w kierunku Lubonia ...
Zaskoczyły mnie czarne znaki prowadzące na szczyt i dalej do Wielkiego Kamienia ...
Warto wstąpić na polanę przed terenem schroniska i jakąś prywatną działką, by zobaczyć panoramę...
Z Jaworzyny Krynickiej na Halę Łabowską
Wybrałem jedną z najłatwiejszych dróg. Wycieczkę na Halę Łabowską. ... Niezauważenie minąłem Runek i znalazłem się na kolejnym rozdrożu ...
Gdzieś w okolicy Jawora i Cisowego Wierchu są dwie polany, z których można podziwiać wreszcie otwartą przestrzeń ... Z Hali Łabowskiej na Parchatkę
Jeszcze chwila i zza drzew wyłania się Hala Łabowska ze swym widokiem w północnym kierunku. ...
Ranek ... powiódł mnie na żółty szlak ...
Po drodze zobaczyłem znaki wskazujące kierunek do Studni Grzybiarzy. ...
Spojrzałem i zdziwiłem się. To stąd miał by być ten wspaniały widok ? ... A jednak im głębiej szedłem w polanę, tym las był niżej odsłaniając coraz to większą część gór. ... Z Hali Łabowskiej do Piwnicznej
Nadszedł ranek mojego ostatniego dnia pobytu w Paśmie Jaworzyny. ...
Po krótkim przejściu las się rozstąpił pozwalając słońcu oświetlić swymi promieniami drogę. Lubię takie przejścia. ...
Z lasów wychodzi się na rozległą Halę Barnowską ...
znak, że do Hali Śmietanowej już jest tylko 15 min drogi. ...
już niedługo opuszczę czerwony szlak i udam się w bardziej ciekawe, bo nieznane dla mnie tereny żółtego szlaku do Piwnicznej Zdrój. Ciekawość szlaku potwierdzał
jego kolor, bo żółte szlaki z reguły prowadzą otwartymi terenami. ...
Wycieczka na Leskowiec
Z pod chałupy ruszyłem leśną ścieżką (początek Osiedle Mydlarze Rzek) oznakowaną z rzadka kropkami i zielonymi maźkami na grań na której były już szlaki prowadzące do schroniska na Leskowcu. ...
W schroniskowym bufecie panuje maseczkowa maskarada. Dziwnie tak patrzyć na zamaskowane twarze, ale okres jest wyjątkowy.
W pamięci miałem niedaleki szczyt Leskowiec ... Wycieczka na Lamaną Skałę
Zacząłem rozglądać się za odpowiednim miejscem. Już kilkadziesiąt metrów od wejścia żółtego szlaku na grań zobaczyłem miejsce w którym rozstąpił się las zostawiając na wzgórku samotne
uschnięte drzewo. To było odpowiednie miejsce. Jak się później okazało najciekawsze w mojej wycieczce. Rozstąpiła się panorama pobliskich wzniesień lekko przysłonięta młodymi drzewami.
Usiadłem się na korzeniu i zajadając delektowałem uroczym miejscem. ... Wycieczka na Magurkę Wilkowicką
W ostatni dzień pobytu, w drodze powrotnej postanowiłem zwiedzić miejsce, w którym jeszcze nigdy nie byłem - Magurkę Wilkowicką. ...
Samo schronisko umiejscowione jest na rozległej polanie. Budynek okazały murowany z 1913 roku. ...
Gorc, baza namiotowa pod Gorcem i Gorcstok to idealnie do siebie pasują.
Celem było miejsce, które zapadło mi w sercu w latach 80-tych. Baza namiotowa pod Gorcem.
To tam w najbliższym czasie odbędzie się festiwal piosenki turystycznej i poetyckiej Gorcstok. Gdy o nim usłyszałem to pomyślałem:
nie ma lepszego miejsca na taką imprezę. Muszę tam być...
Pokręciłem się trochę po obozowisku i że deszczu jeszcze nie było widać poszedłem tam, gdzie najwyższy szczyt okolicy przyozdabia z daleka widoczny kapelusz.
Szczyt Gorca został ogołocony z drzew w których miejsce stanęła widokowa wieża. W dół schodzi potężna droga, znaków praktycznie ciężko dostrzec...
Z oddali usłyszałem dźwięk gitar przytłumiony zanikającym deszczem. Usłyszałem rozmowy sąsiadów - już czas. Zaczął się Gorcstok.
Ubrałem najcieplejsze ciuchy i udałem się pod płachtę...
Zszedłem na Halę Gorc Kamienicki szeroką drogą ociekającą nocnym deszczem, przedarłem się przez ciapowisko i stanąłem w centralnej części by móc znowu
podziwiać niesamowitą panoramę samego centrum Gorców...
Przez głowę przebiegła myśl. To mógłby być wspaniały koniec moich wędrówek... Gorce moje, wierchy moje czy kiedyś jeszcze was zobaczę ? ...
Babia Góra od strony Słowacji
Jest tam fajny szlak na Pilsko, zobaczymy. Już chwilę później znaleźliśmy się na słowackiej obczyźnie. Wyjście na szlak okazało się nieciekawe, bo prowadziło asfaltową drogą.
Kawałeczek dalej miała być wieża widokowa. I była. Jeszcze dalej następna. W ten sposób znaleźliśmy się jakieś 20 km w głąb Słowacji kawałek za Slaną Wodą...
Na trasie pomiędzy Babią Górą a Pilskiem
Było już niedaleko przełęczy. Po drodze minąłem kilka polan .. Las zamiast stać to leżał, zamiast być zielonym to uschnięty ...
pięknie odsłaniającą się, górującą nad wszystkim Babią Górę z jej mniejszą siostrą Małą Babią Górą ...
Pilsko łaskawie uczyniło mi honor
Pierwszym celem było rozwidlenie szlaków - Las Suchowarski. To tam mieliśmy zdecydować co robimy dalej...
Stało się jasne. Po raz pierwszy od 29 lat stanę na szczycie Pilska ...
Głęboki las został w dole, a nad nim rozciągała się panorama, gdzie masyw Babiej Góry zajmował
znaczną część horyzontu ...
Od Pięciu Kopców poszliśmy Żółtym szlakiem na Halę Miziową i dalej do Korbielowa ...
Pieniny i Pasmo Radziejowej - zaczarowane wspomnienia
Choć nie jest to włóczęga, choć nie jest to wędrówka to stacjonarna baza na Obidzy spełniała nasze pragnienia.
Jest wysoko i tak blisko gór, że doliny aż ciężko dojrzeć...
Eliaszówka - wieczorna panorama z wieży widokowej
Zobaczyliśmy znaki godzina do Eliaszówki. To był odpowiedni dystans
na ten dzień. Ruszyliśmy, a ja nie przypuszczałem nawet, że idę tą drogą z 1993 roku tylko w odwrotną stronę...
Wielki Rogacz, Radziejowa, Niemcowa - 30 lat minęło
Ruszyliśmy, a zakres wycieczki miał się narodzić na bieżąco. Minęliśmy Przełęcz Gromadzką wychodząc na rozległą polanę, z której można było podziwiać panoramę w oddali niewyraźnie majaczących Tatr.
Szliśmy przypominając sobie wspaniałe chwile z przed lat.
Obidza - Biała Woda - Pienińskie wspomnienia
Zatem uzgodniliśmy niech drzemiąca w nas włóczęgowska dusza zdecyduje przy śniadaniu. Przygotowani do drogi i pojedzeni zerknęliśmy na mapę...
Cyrla - dokończenie zeszłorocznej wycieczki
Chciałem koledze dać zasmakować wybornej górskiej kuchni w schronisku na Cyrli. Za radą gospodarzy wybraliśmy niebieskie znaki gminne z Młodowa...
Ustroń. Czyżby to już koniec ?
Tu się zaczęło kiedyś. Teraz tu się zaczyna inny rodzaj zwiedzania gór.
A do takiego zwiedzania Beskid Śląski chyba najbardziej się nadaje.
Zerknąłem na swoje książeczki GOT. Zapisy zaczynają się w 1981 roku. Mojej pierwszej wycieczki po Beskidzie Śląskim tam nie ma.
Musiała być wcześniej. Niewiele z niej pamiętam. Jakieś kojarzące się nazwy miejsc - Równica, Barania Góra, Skrzyczne, Wisła Głębce.
Pamiętam wyprawę 'Do źródeł Wisły' czyli na Baranią Górę. ...
Teraz odwiozłem żonę do sanatorium i nie omieszkałem zabrać jej w miejsca w których chyba byłem, a do których można się dostać samochodem
lub wyciągiem. Tak oto zacząłem dla mnie nowy rodzaj zwiedzania gór...
Pasmo Jaworzyny Hala Łabowska, a właściwie Pasmo Jaworzyny.
Dziwnym zrządzeniem losu zdarzyło się, że w ostatnich latach ( wycieczki po wielkiej przerwie ) Jaworzyna witała mnie niepewną pogodą. Żegnała przejaśnieniami, po to by dalszą część
włóczęgi przez pasmo Jaworzyny pokonać już w dobrych warunkach...
Szczyt Jaworzyny to właściwie małe miasteczko gastronomiczne, i nie wiem czy więcej jest tam ludzi obsługi, czy turystów.
Może po prostu trafiałem na niezbyt przyjazną pogodę, w którą niezbyt dużo ludzi chciało podziwiać panoramę z Jaworzyny - mglistą panoramę...
Gdy pierwszy raz odwiedziłem to miejsce nie było jeszcze wyciągu. Szedłem z centrum Krynicy...
Sam szczyt był nie podobny do obecnego zurbanizowanego wizerunku. Była to rozległa polana pełna wybujałych traw. Ostry wiatr smagał twarz wychładzając ciało.
Nie dało się tam długo posiedzieć. Chwilę postałem podziwiając panoramę i uciekłem od zimnego wiatru do schroniska.
Początkowo droga z Jaworzyny nie jest bardzo ciekawa. Biegnie przez las i tylko chwilami odsłaniają się pobliskie wzniesienia. Za podejściem na zbocze Wielkiej Bukowej
jest pierwsza większa polana. ...
Gorce kolejny raz, tym razem prawie zapomniane wspomnienia.
Piękny słoneczny wrześniowy dzień. Wycieczkę zacząłem jak już chyba zwykle od Rdzawki. Tym razem z jakimś dziwnym silnym uczuciem,
że ta wycieczka w Gorce może być już ostatnią. Jesienne słońce wyraźnie rysowało szczegóły Gorczańskich pejzaży, tak jakby mówiąc
choć jeszcze ten raz przeżyj ponownie te wspaniałe włóczęgowskie chwile.
Szedłem na Stare Wierchy rozglądając się uważnie, chłonąc oczami każdy element trasy i pielęgnując to wędrówkowe uczucie: 'Błękitne niebo
nade mną, i tylko słońce, droga, mój plecak i ja'.
Dochodząc do schroniska nie byłem jeszcze pewien co dalej, jaką trasę wybiorę na kolejny dzień. Pomyślałem - niech zdecyduje poranek...
Przekraczając drogę na przełęczy wkroczyłem na nietknięty stopą moją teren od jakichś dwudziestu paru lat.
Nie pamiętałem go zupełnie...
Gorce. Nowo poznane miejsca.
Poszedłem kolejny raz w ulubione moje Gorce. Lato. Niewiele ludzi. Pragnienia moje wiodą mnie w miejsce, które do tej pory omijałem - Kudłoń.
Miejsce, które ze względów logistycznych nie było przeze mnie odwiedzane. Gdy przypomnę sobie trudności z transportem dzisiejsze wyprawy zdają się być błahostką...
Kolejny dzień przywitał mnie piękną pogodą. Poszedłem w kierunku Hali Turbacz. Nie miałem jeszcze pewności gdzie mnie nogi powiodą. Może na Kudłoń na którym jeszcze nie byłem,
może drogą do Niedźwiedzia którą szedłem ostatni raz jakieś 30 lat temu...
Prawie zapomniane wspomnienia - Gorc
Młodość, radość istnienia i przestrzenie. Miejsca spotkań młodych ludzi, gitara, śpiew i rozmowy po świt. Samotność na szlaku i wszech otaczająca przyroda.
Byłem tam i czułem to, choć nie do końca zdawałem sobie z tego sprawę. Teraz patrzę inaczej, dopiero teraz to rozumiem.
Obecna wycieczka odświeżyła dawne wspomniena.
Zerknąłem na mapę, a wzrok padł na okolice Gorca. Nie byłem tam dwadzieścia parę lat....
Ucieszyłem się, przecież przyszedłem tu przywołać dawne wspomnienia, a nie grzecznie położyć się spać ze zmierzchem. Położyłem plecak koło dwu osobowego
namiotu w którym miałem spać i udałem się na obchód okolicy. Pamięć mnie nie zawiodła, wyglądało podobnie jak za dawnych lat...
Rozpłonęło ognisko, a odrobina alkoholu wygładziła nutki w śpiewanych zwrotkach. Nade mną rozpościerało się rozgwieżdżone niebo z coraz większą ilością gwiazd ...
Polica - kiedy to było !
Okolice Babiej Góry. Zwiedzałem te okolice w gronie znajomych już bardzo dano temu. Teraz z kolegą wybraliśmy się ponownie zobaczyć miejsce, które z przed lat
pamiętam tylko jako las z milionami małych bzykających mieszkańców uporczywie usiłujących towarzyszyć nam w podróży. Pamiętam jeszcze rozległą polanę całą zajętą
przez owce. I jeszcze jedno. Szło się bez wysiłku przez cały czas po równym. Zastanowiłem się chwilę. Ile to lat upłynęło ? Spojrzałem na okolicę i ze zdziwieniem,
trochę niedowierzając moim wyliczeniom, szepnąłem: to jakieś 40 lat. No może nie całe.
Wycieczkę zaczęliśmy od Mosornego Gronia, gdzie w weekendowy dzień można skorzystać z wyciągu. Ze szczytu spojrzałem w kierunku Babiej Góry. Potężny masyw przysłaniający
praktycznie cały horyzont. Gdybym miał lornetkę dojrzał bym na pewno sznurki turystów śpiesznie stąpających granią masywu. Prawie 40 lat temu też deptałem tamte ścieżki...