Tam gdzie szczenięca beztroska przekuwała się w młodzieńczą radość życia, wspartą poczuciem, że można przenosić góry.
Wspomnienie Potrójnej w Beskidzie Małym
Trasa: Przełęcz Kocierska - Potrójna (czerwony) - powrót tą samą drogą
Moja lipcowa cześć urlopu nie zapowiadała się pogodnie. Trafiłem na chłodny okres przeplatany deszczami. W planach miałem zasmakować znowu włóczęgowskiej
przygody. Ale pogoda jak i moja pogoda ducha skutecznie mnie od tego odwiodły. Jak spędzić te parę dni i powrócić wspomnieniami do dawnych radosnych lat ?
Zerknąłem na mapy. Jest jeszcze dużo miejsc w których dawno nie byłem.
Pierwsze nasunęło mi się miejsce związane z niesamowitymi wspomnieniami z chatki studenckiej. Magiczne słowo Potrójna w Beskidzie Małym.
Do dyspozycji miałem jakieś 8 godzin wraz z czasem dojazdu. Wybrałem się na Przełęcz Kocierską.
Jest tam jakiś hotel Spa, który odwiedzają podobno najznamienitsi goście. To nie moje klimaty.
Ruszyłem w drogę na Potrójną. Godzinka drogi w jedną, godzinka w drugą stronę.
Powinienem zdążyć wrócić do domu na czas. Droga wiedzie przez las stopniowo wznosząc się
w górę i dopiero na szczycie zamienia się w rozległą polanę bogatą w jagodowe cuda natury, z której można podziwiać okoliczne wzgórza, a bystre oko nawet zauważy fragment Tatr.
W drodze powrotnej zaświtała mi pewna myśl. Korbielów i Hala Miziowa miały się stać kolejnym celem wycieczki.
Babia Góra od strony Słowacji
Wysiadłem z samochodu i zadzwonił telefon. Głos przyjaciela jeszcze z podstawówki zawołał: Gdzie jesteś stary druhu. Gdzie cię obolałe nogi poniosły ?
Odpowiedziałem: W Korbielowie. A Ty gdzie stacjonujesz ?
Powiedział: Jak spojrzysz na wschód to będzie tam taka wielka góra Babią zwana. Mój kwaterunek zasłania jej zbocze. Poczekaj godzinę, a ją objadę i coś wymyślimy.
Minęły trzy kwadranse, no może z hakiem, a w opustoszałej miejscowości usłyszałem warkot znajomego samochodu.
Rozpoczęły się wspomnienia i usilne przypominanie sobie kiedy to mogło być, ale prawie 40-to letnia przerwa zrobiła spustoszenie w pamięci.
Kolega zaproponował, choć zobaczymy na granicę. Tam zaczyna się szlak na Pilsko. Pojechaliśmy i zerknęliśmy na drogowskazy. Na Pilsko jakieś 2 godziny czerwonymi i później niebieskimi
znakami. Do Hali Miziowej nieco mniej tylko czerwonym. Pomyślałem, można by się przejść na Halę Miziową. Kolega niepewnie wspominał o Pilsku.
Bieżący dzień zaowocował inną niespodzianką. Kolega powiedział choć podjedziemy kawałek, tak niedaleczko.
Jest tam fajny szlak na Pilsko, zobaczymy. Już chwilę później znaleźliśmy się na słowackiej obczyźnie. Wyjście na szlak okazało się nieciekawe, bo prowadziło asfaltową drogą.
Kawałeczek dalej miała być wieża widokowa. I była. Jeszcze dalej następna. W ten sposób znaleźliśmy się jakieś 20 km w głąb Słowacji kawałek za Slaną Wodą. Zresztą ta woda
naprawdę jest słona. Tak słona, że aż gębę wykrzywia, a pióropusz z pierwszego łyka unosi się na jakieś pół metra.
Idzie tam żółty szlak na Babią Górę. Ruszyliśmy, by zobaczyć podejście, lecz zbliżający się zmierzch szybko zawrócił nas z drogi.
W kolejny dzień pomyślałem, że zobaczę przynajmniej fragment drogi, którą nigdy nie przeszedłem. Wydawała się nieciekawa i zbyt długa na samotne wycieczki. To przejście z Hali Miziowej
przez Małą Babią do schroniska Markowe Szczawiny. Pamiętam, że liczyłem wtedy ją na jakieś 9 godzin.
Teraz ruszyłem w kierunku przełęczy Pod Beskidem Krzyżowskim. Pomyślałem, podejdę do
skraju lasu i zerknę jak stamtąd widać. Droga wiodła otwartą przestrzenią, najpierw przez przysiółki z rzadka rozsianymi domami o współczesnej budowie.
Rozciągała się panorama na wszędzie górujące szczyty. Nie jest to zadawalający widok, dla kogoś kto lubi patrzeć na wszystko z góry. Wreszcie skończył
się asfalt i zaczęła polna droga. Jeszcze chwila i osiągnąłem granicę lasu.
Z rozmyślań ocknąłem się dopiero jak na podejściu minęła mnie kobieta z dwoma psami.
Było już niedaleko przełęczy. Po drodze minąłem kilka polan, no może dwie i jakieś bacówki, no może bardziej stodoły.
Przy ostatniej już zawalonej czekała mnie niespodzianka. Najpierw minąłem zawaloną chatę i malutką polankę, po czym wkroczyłem w las.
Ale co to ? Las zamiast stać to leżał, zamiast być zielonym to uschnięty, a żółty szlak wiódł środkiem. Nie sposób było przejść. Błądziłem, przekraczając powalone drzewa,
przeciskając się pomiędzy uschniętymi gałęziami, aż wyszedłem z powrotem na malutką polankę, skąd ledwie wydeptana ścieżka zawiodła mnie do drogi,
z której już było widać czerwony szlak.
Cofnąłem się troszeczkę by dotrzeć do przełęczy. Znalazłem polankę i zabrałem się za ogołacanie jej z borówek. Ach co za uczta.
Drogą przechodziła para młodych ludzi. Szukali zejścia na żółty szlak. Opowiedziałem im swoją przygodę i zaproponowałem pokazanie obejścia. Woleli jednak pójść szlakiem
i zaryzykować przeprawę przez pobojowisko zniszczonego lasu. Cóż, ich wybór.
Ja ruszyłem w stronę Przełęczy Glinne czerwonym szlakiem. Po drodze miało być parę polan i spodziewałem się zobaczyć widok na masyw
Pilska. Nie było go widać, za to była panorama na słowacką stronę i czego się nie spodziewałem, pięknie odsłaniającą się, górującą nad wszystkim
Babią Górę z jej mniejszą siostrą Małą Babią Górą magicznie przyciągającymi wzrok.
To tam po raz pierwszy byłem z grupką przyjaciół i jak mi się wtedy wydawało, jeszcze moją pierwszą dziewczyną. Ech pierwsza niewinna młodzieńcza miłość.
Patrząc na te góry nie sposób mi nie wspomnieć tamtych czasów, tego szczenięcego zakochania i pierwszego przejścia wśród kosówki. Mieliśmy wtedy po jakieś 18 lat,
młodzieńczą radość w sobie. Na szczyt dotarliśmy chyba w pięć osób z jedną litrową manierką i chlebakiem u boku. Woda skończyła się może w połowie podejścia i o suchym pysku,
z jęzorami na wierzchu dotarliśmy na szczyt. Na nim było w skale niewielkie zagłębienie z wodą po niedawnych deszczach. Spojrzeliśmy po sobie i w przeświadczeniu,
że na tą wysokość zanieczyszczenia nie docierają, po kolei robiąc pompki, opróżnialiśmy zagłębienie z drogocennego płynu.
Później jeszcze kilka razy byłem na szczycie, za każdym w innym towarzystwie.
Szedłem dalej drogą, którą wcześniej nie stąpałem. Minąłem Beskid Korbielowski i Zimną. Gdzieś tu spotkałem kolejną kobietę w towarzystwie dorodnego wilczura. Pomyślałem, tu musi być
niebezpiecznie skoro kobiety można spotkać tylko w towarzystwie czteronożnej obstawy.
Nieco później, tuż przed podejściem na ostatnie wzniesienie, dogoniłem małżeństwo z córką.
Na szczycie zagadnąłem jakimiś kilkoma frazesami i niby bez związku zapytałem: student ? Matka nieco zdziwiona odpowiedziała: jeszcze nie, dopiero kończy średnią szkołę.
Zaskoczony odpowiedzią wytłumaczyłem, że nie chodzi mi o ich podopieczną, a o szczyt który właśnie mijamy. Tak się nazywa. Zamieniliśmy jeszcze kilka zdań i ruszyłem
dalej w stronę Przełęczy Glinne już przez cały czas gęsto zalesioną drogą.
Na przełęczy znowu okazało się, że ludzka życzliwość w górskim rejonie
jest nieporównywalna z zachowaniami rodzaju ludzkiego w wielkim mieście. Ledwie parę razy machnąłem ręką, a już zatrzymało się auto i kierowca zaprosił mnie do środka.
Chwila życzliwej rozmowy i byłem na miejscu. Wielkie dzięki za podwózkę.
Wieczorem, jak tylko zawitałem na kwaterę oczami wyobraźni szedłem już drogą gdzieś po bezdrożach masywu Pilska.
Zadzwoniłem do kolegi i zaproponowałem wycieczkę na Miziową. Usłyszałem: może Pilsko ? Po czym tak niepewnym głosem: no, może .. Znowu cisza, po której: będę o 9:00.
Dotarliśmy na Przełęcz Glinne, skąd wiedzie chyba najłatwiejsza droga na Halę Miziową czerwonym szlakiem. Gdzieś w połowie drogi odbija niebieski zaczynając się wspinać na Pięć Kopców.
Dla nas przed laty to właśnie ten szczyt był Pilskiem. Położony kilka minut drogi prawie po płaskim terenie właściwy szczyt był niedostępny. Był za granicą.
Szliśmy niespiesznie mijani przez innych turystów rozprawiając o tym miejscu i usiłując sobie przypomnieć ostatnie odwiedziny. Przed laty tędy szły dwa szlaki. Czerwony nasz polski
i tuż obok, momentami łącząc się w jedno szlak słowacki niebieski ( w zasadzie to czechosłowacki ). Wstępując na nie swoją ścieżkę można było się narazić na nieprzyjemne pogaduszki z pogranicznikami.
Prym w pilnowaniu turystów wiodły Karkonosze. Ale to już inna historia.
Tak więc szliśmy wspinając się pośród głębokiego lasu w górę. Pierwszym celem było rozwidlenie szlaków - Las Suchowarski.
To tam mieliśmy zdecydować co robimy dalej. Czy prawie po płaskim, trawersując zbocze Pilska kontynuować marsz czerwonym szlakiem na Halę Miziową, czy zmienić koloryt wycieczki
na niebieski i pójść "skrótem" przez Pilsko do schroniska pokonując jeszcze jakieś 400 m wzniesienia. Ta druga opcja, bardziej wymagająca i dłuższa była zdecydowanie ciekawsza.
Do rozwidlenia dróg kolega dzielnie mi dotrzymywał towarzystwa. W samym Lesie Suchowarskim stanął i spojrzał pytająco. Rozglądnąłem się. Wokół las a w przesiece którą wiedzie szlak,
samą granią i granicą państwa rosły borowiny, których smak na tej wysokości jest niepowtarzalny. Na tej wysokości również i kondycja rośnie. Nie wiem czy to jest wynik mniejszego
przyciągania ziemskiego z uwagi na większą odległość od środka planety, czy pragnienie bycia jeszcze bliżej nieba. Wolałbym stawiać na to pierwsze,
ale zdecydowanie bardziej prawdopodobne jest to drugie.
Spojrzałem na kolegę i skiwnąłem głową. Stało się jasne. Po raz pierwszy (jak później się okazało gdy spojrzałem do książeczki GOT) od 29 lat 11 miesięcy i 7 dni stanę na szczycie jednej
z najwyższych i najbardziej chimernych gór Beskidów, jeśli oczywiście majestat Pilska mi na te odwiedziny pozwoli.
Ruszyliśmy dalej. Ścieżka zaczęła się stromiej piąć w górę. Wokół las,
a z przesieki którą szliśmy spoglądała na nas Babia Góra jakby dopingując do dalszej drogi. W niewielkiej przestrzeni pomiędzy lasem polskim i słowackim borowiny zaczęły
się przeplatać z wybujałymi paprociami.
Było już niedaleko do granicy lasu, gdzie wiekowe drzewa ustąpią miejsca odmianie skarłowaciałej - kosodrzewinie.
Kolega nie wytrzymał i wyrwał brykając niczym szwarna kozica do przodu. Ja okupując każde kilkanaście metrów wzniesienia ciężkim sapaniem zatrzymywałem się
bijąc pokłony majestatycznej górze, po czym rozglądałem się robiąc zdjęcie i niby to tak przy okazji przywracając spokojną miarowość oddechu. A było na co popatrzyć.
Głęboki las został w dole, a nad nim rozciągała się panorama, gdzie masyw Babiej Góry zajmował
znaczną część horyzontu. Wokół wybujałe trawy i placki kosodrzewiny, a tam gdzie z nią stykało się niebo jest właściwy cel naszej podróży.
Po drodze można też spotkać źródełko wypływające z pod kępy kosówki. Świeża i ożywcza woda tchnęła we mnie nowe siły. Jeszcze chwila i osiągnąłem szczyt Pięć Kopców.
Tam Czekała nas niespodzianka. Turysta z podróżnym plecakiem przywitał nas zwyczajowym pozdrowieniem. Ale ciekawie się przyglądał, spojrzałem uważniej i coś mi zaczęło świtać w głowie.
Spytałem, a Pan to może z Krakowa ? Nie potwierdził, ale odpowiedział: wiedziałem, że was skądś znam. Gdzie to żeśmy się spotkali ?
Jak się okazało jakiś miesiąc wcześniej spotkaliśmy się na wycieczce rowerowej na fikuśnych ławkach na końcu Alei Waszyngtona.
Rozmawialiśmy trochę i pożegnali - może się jeszcze kiedyś spotkamy.
I minął miesiąc, a w zupełnie oddalonym miejscu, już prawie niedaleko nieba to pożegnanie się spełniło.
Mówią góra z górą się nie zejdzie, ale ludź z człowiekiem w bezdrożach nawet na wiersycku skrzyżuje swoje ścieżki.
Ruszyliśmy w miejsce gdzie jeszcze nigdy nie byłem - na właściwy szczyt Pilska po słowackiej stronie. Wiedzie tam szeroka ścieżka, a wokół las kosodrzewiny. Jak okiem sięgnąć ścieżka
i czubki skarłowaciałej odmiany sosny. Sam szczyt jest obły i rozległy, żeby coś zobaczyć trzeba pójść na skraj wzniesienia, a przynajmniej tam, gdzie nachylenie zbocza się zwiększa.
Wokół jest rozległa panorama od wschodniej strony ograniczona Babią Górą, po słowackiej widać dalekie równiny z w oddali ograniczone niewyraźnymi wzniesieniami.
Po naszej jest panorama na cały Beskid Żywiecki. Posiedzieliśmy tam może z godzinę kontemplując i uzupełniając zapasy płynów w organizmie.
Wracając na Pięć Kopców uświadomiliśmy sobie, że w okolicy jest jeszcze jedna góra, która ma w nazwie kopce. To Trzy Kopce po drodze z Miziowej na Rysiankę. Skąd te nazwy ? Nie wiem.
Od Pięciu Kopców poszliśmy Żółtym szlakiem na Halę Miziową i dalej do Korbielowa. Wspaniała przeprawa wyrwistą ścieżką przez kosówkę, a wokół ( no może nie dokładnie wokół) roztacza się
widok z panoramą na okoliczne wzgórza.
I właśnie w ten sposób pamiętam Pilsko z dawnych lat.
Nie sam szczyt, nie tyle Halę Miziową i schronisko co właśnie ostre podejście wśród kosodrzewiny.
Wspomniałem już jaki szmat czasu mnie dzieli od poprzednich wizyt. Czas zatarł wspomnienia.
Nie pamiętam już z kim byłem, zdziwiłem się kiedy. Jak sądzę ostatnią to była wyprawa w 3 osoby, która zresztą nigdy tyle nie liczyła. Zawsze więcej. Ale to tak jest jeśli się
idzie z dwoma dziewczynami. Od razu wycieczka powiększa się o męskie grono.
Schronisko na Hali Miziowej pamiętam jako parterowy barak wokół którego są gęsto rozsiane grupki młodzieży usiłujące się zakwaterować, lub te z bardziej wesołymi minami które już
znalazły nocleg. To miejsce (choć niezbyt miło wspominam właśnie ze względu na kłopoty z noclegiem ) miało jakichś swój przedziwny klimat zdecydowanie różny od innych schronisk.
Wtedy (jak wynika z zapisków) zeszliśmy do Korbielowa. Widocznie nie udało się zanocować. A w Korbielowie pamiętam tylko jedno miejsce noclegowe. To chyba nie była stanica turystyczna
a raczej schronisko młodzieżowe. Taki niepozorny drewniany domek pomalowany na zielono z kilkoma wymalowanymi dorodnymi jeleniami.
Teraz gdy doszliśmy do schroniska na Miziowej zobaczyłem duży okazały budynek schroniska i okolicę przeoraną wyciągami narciarskimi. Obeszliśmy dookoła budynek. Jakieś nieczynne pomieszczenia
z punktami gastronomicznymi i już myśleliśmy, że schronisko jest nieczynne jak zobaczyliśmy jakieś drzwi z których wychodził turysta. Weszliśmy. Głucho ciemno i nie wiadomo gdzie iść
by coś zjeść. To hotel nastawiony na zimowych gości uprawiających narciarstwo. Okolica nafaszerowana wyciągami idącymi w dół w stronę Korbielowa i w górę na zbocze Pilska.
Nie dla nas to miejsce. Nawet wspaniała panorama skąpana w popołudniowym słońcu nie zatarła tego wrażenia.
Chwila odpoczynku i ruszyliśmy dalej żółtym szlakiem. Wydawało się że nie
będzie to ciekawa droga. Z mapy wynikało, że trawersując zbocze będzie iść przez cały czas leśną ścieżką. Droga tak jak przystało na żółty szlak szła w dużej części otwartą przestrzenią,
a to za sprawą wycinki drzew, która odsłoniła słońce. Dotarliśmy do kładki na Buczynce, jeszcze parę metrów i wchodzi się na asfalt ulicy Leśnej Korbielowa.
To już koniec wycieczki. Może ostatniej w Beskidzie Żywieckim. Czas pokarze. Lecz prawie na pewno ostatnie odwiedziny na Pilsku. Było dla mnie łaskawe i pozwoliło na siebie wejść.
Lecz bez towarzystwa kolegi, przyjaciela z dawnych lat nie było by tego. Może dotarł bym na Halę Miziową, ale na Pilsko nie.
Mosorny Groń
Kolejny dzień był dla mnie dniem ostatnim pobytu w górskich rejonach. Wracając odwiedziłem kolegę który jak już wspomniałem przebywał prawie z drugiej strony Babiej Góry - w Zawoji.
Wybraliśmy się tam na Mosorny Groń By spojrzeć na Babią z innej perspektywy. Stamtąd to wielka masywna góra przesłaniająca cały horyzont. I jakby zapraszająca: "wejdź na mnie, a zobaczysz więcej".
Po Pilsku patrzę na tą górę inaczej. Jest jakby łatwiejsza i bardziej dostępna. Już oczy mi sie śmieją na samą myśl. Zobaczymy czas pokaże.
Moje góry. Coś co ma początek, ma i swój koniec.
Jestem bliżej tej drugiej części. Wiem, że jeszcze chwila i się skończą.
Dlatego wracam wspomnieniami do tych szczenięcych i nieco dojrzalszych lat, gdy góry stały się moją odskocznią od codzienności
i jedynym sposobem spędzania wolnego czasu. Jednocześnie pielęgnuję w pamięci obecne wycieczki, aby jak najdłużej
zachować je od zapomnienia.
Pierwszy raz zobaczyłem skaliste zbocza Tatr mając może 10 lat. Dziecięce pragnienia pchały mnie tam, chciałem je zdobyć.
Lecz na to nie przyszła jeszcze pora...
Z Muszyny przez Wielką Pustą, Bacówkę Nad Wierchomlą, Halę Łabowską, Cyrlę, Makowicę do Życzanowa. Trasa: Muszyna - Wielka Pusta (żółty) - Bacówka nad Wierchomlą (Niebieski)
- Rozdroże pod Runkiem (niebieski) - Hala Łabowska (czerwony)
- Cyrla (czerwony) - Makowica (czerwonyNiebieski)
- Podmakowica (Niebieski) - Życzanów (żółty gminny)
Muszyna przywitała nas chłodną, choć nadzwyczaj suchą pogodą ... celem naszym było Schronisko Nad Wierchomlą ...
Tu przyszła refleksja, nie widziałem pewnego szczytu jeszcze w tym wieku. Pomyślałem ... warto zwiedzić Pustą Wielką ...
Wychodząc z lasu przyszedł czas na wędrówkę otwartym terenem ...
smagani lodowatym wiatrem ... dotarliśmy do Bacówki Nad Wierchomlą i tu pełne zaskoczenie... w schronisku było pusto ...
Moje obawy potwierdziły się gdy tylko tam dotarliśmy. Na Hali Łabowskiej i to w najfajniejszych jej miejscach był rozłożony obóz strażacki ...
Wchodzimy zatem na teren Pomakowicy, gdzie pierwsze chałupy są opuszczone i dawno zarośnięte, jednocześnie rozpoczyna się marsz przez tereny otwarte, uprawne łąki...
Odwiedziny w Pieninach. Trasa: Krościenko Nad Dunajcem - Przełęcz Szopka (żółty) - Trzy Korony (Niebieski)
- Sokolica (niebieski) - Szczawnica (niebieski)
Szlakowy czas przejscia: 4 godz 45 min
Zapragnąłem odwiedzić miejsce, w którym dawno nie byłem. Okazja nadarzyła się ...
Szlak prowadził szeroką drogą, dobrze wydeptaną butami turystów ...
Na którymś ze spotkań szlaków w 1979 roku siedziała gospodyni i sprzedawała kwaśne mleko na kubki ...
Zmieniliśmy kolor szlaku z żółtego na niebieski, po to by w prawie tłoku dotrzeć do budki parku narodowego i kupić bilety wejściowe na Trzy Korony i Sokolicę...
Z kolejnych miejsc można zobaczyć sterczące skały z pionowymi urwiskami od strony południowej ...
Szlak wyprowadził nas na szczyt Czerteż, eksponowane miejsce oddzielające turystów od przepaści jedynie barierką...
Teraz już ostatnia atrakcja – Sokolica... Stąd w towarzystwie najsławniejszej celebrytki Pienin – osamotnionej sosny reliktowej pięknie widać zakole przełomu Dunajca...
Z Klikuszowej przez Stare Wierchy, Turbacz i Turbaczyk do Niedźwiedzia.
Ostatnie dni urlopu nie zapowiadały się najlepiej. Wygrała jednak chęć poobcowania z przyrodą zamiast błogiego lenistwa...
Chciałem odwiedzić ulubione moje Gorce, drogą, którą nie raz przechodziłem ...
Sielanka nie trwała długo. Bo chwilę po tym jak opuściłem ostatnie zabudowania, gdzieś w lasach wzniesienia Skałka, napotkał mnie rzęsisty deszcz. ...
W taki dzień w schronisku można spotkać ciekawych ludzi...
Niesamowite wrażenie jak idąc rozstępują się przede mną mgły i pokazują kolejne zakręty drogi. Tak doszedłem do Hali Turbacz ...
Po tej uroczej w swojej naturalności polanie wstępujemy znowu w las by minąć Turbaczyk 1078 mnpm, pożegnać tą niesamowitą dzikość i doznać wstrząsu estetycznego na właśnie otwierającej się polanie Turbaczyk...
Z Jaworzyny Krynickiej przez Halę Łabowską i Cyrlę do Życzanowa.
Hala Łabowska. Tak jak w tamtym roku, tylko, że tym razem spełniłem swoje pragnienie...
Jeszcze tylko mijam Jawor (1027 m) i spotykam charakterystyczne błotka rozpoczynające Halę Łabowską...
Charakterystyczny syk otwieranej butelki rozpoczął ceremonię. ...
To tu zaczynają się Zadnie Góry jako kompleks szczytów... Tuż za nim odchodzi czarny szlak narciarski schodzący najprawdopodobniej do Złotnego, z jedną z najładniejszych panoram w Paśmie Jaworzyny ... Z Obidzy do Jaworek, Eliaszówka
Na Obidzę wyruszyłem z Kosarzysk... na tej drodze nie byłem pieszo jakieś 30 lat ...
Zakwaterowałem się w Bacówce na Obidzy, przeuroczym miejscu, do którego na pewno będę wracał i mam nadzieję, że nie tylko wspomnieniami. ...
Wybrałem się na małą wycieczkę drogami Obidzy w poszukiwaniu zapowiadanego deszczu. Nie znalazłem go, ale on mnie znalazł. ...
Poranek niemrawo przecierał oczy zamglone parującymi lasami... Wybrałem się zwiedzić ponownie Eliaszówkę. ...
Droga moja, mało ambitnie, wiodła do miejscowości o magicznej nazwie Jaworki...
z której widać już nie tylko ten kultowy szczyt, ale również Tatry i całe Pasmo Małych Pienin...
Przepiękny widok na dolinę Białej Wody i sterczącej skały
Z Przełęczy Kocireskiej na Potrójną i nawet trochę dalej.
W jeden z pierwszych weekendów maja wybrałem się na Potrójną w Beskidzie Małym.
Jak spacer to najłatwiejsza drogą, czyli z Przełęczy Kocierskiej ... Zachwyciła mnie świeża, jasna zieleń drzew...
Na szczycie było sporo ludzi ...
Tak stąpając i myśląc - zerknę jeszcze za ten zakręt, no może następny, dotarłem na Łamaną Skałę... Z Makowa Podhalańskiego do Suchej Beskidzkiej przez Zawoję Przysłop
Maków Podhalański zawsze kojarzył mi się z moimi pierwszymi wycieczkami w góry. ...
W ogóle to cała wycieczka okazała się być pod znakiem asfaltu. ...
Wychodząc z lasu koło Magurki i znowu wstępując na asfalt odsłonił się widok na masyw Babiej Góry i Policy. ...
Udałem się w kierunku wieży widokowej będącej częścią ekskluzywnego kompleksu hotelowo restauracyjnego Beskidzki Raj ... Z Pcimia do Schroniska na Kudłaczach przez Działek
Rozpocząłem w Pcimiu żółtymi znakami... z okolicznych łąk można było zobaczyć panoramę w kierunku Lubonia ...
Zaskoczyły mnie czarne znaki prowadzące na szczyt i dalej do Wielkiego Kamienia ...
Warto wstąpić na polanę przed terenem schroniska i jakąś prywatną działką, by zobaczyć panoramę...
Z Jaworzyny Krynickiej na Halę Łabowską
Wybrałem jedną z najłatwiejszych dróg. Wycieczkę na Halę Łabowską. ... Niezauważenie minąłem Runek i znalazłem się na kolejnym rozdrożu ...
Gdzieś w okolicy Jawora i Cisowego Wierchu są dwie polany, z których można podziwiać wreszcie otwartą przestrzeń ... Z Hali Łabowskiej na Parchatkę
Jeszcze chwila i zza drzew wyłania się Hala Łabowska ze swym widokiem w północnym kierunku. ...
Ranek ... powiódł mnie na żółty szlak ...
Po drodze zobaczyłem znaki wskazujące kierunek do Studni Grzybiarzy. ...
Spojrzałem i zdziwiłem się. To stąd miał by być ten wspaniały widok ? ... A jednak im głębiej szedłem w polanę, tym las był niżej odsłaniając coraz to większą część gór. ... Z Hali Łabowskiej do Piwnicznej
Nadszedł ranek mojego ostatniego dnia pobytu w Paśmie Jaworzyny. ...
Po krótkim przejściu las się rozstąpił pozwalając słońcu oświetlić swymi promieniami drogę. Lubię takie przejścia. ...
Z lasów wychodzi się na rozległą Halę Barnowską ...
znak, że do Hali Śmietanowej już jest tylko 15 min drogi. ...
już niedługo opuszczę czerwony szlak i udam się w bardziej ciekawe, bo nieznane dla mnie tereny żółtego szlaku do Piwnicznej Zdrój. Ciekawość szlaku potwierdzał
jego kolor, bo żółte szlaki z reguły prowadzą otwartymi terenami. ...
Wycieczka na Leskowiec
Z pod chałupy ruszyłem leśną ścieżką (początek Osiedle Mydlarze Rzek) oznakowaną z rzadka kropkami i zielonymi maźkami na grań na której były już szlaki prowadzące do schroniska na Leskowcu. ...
W schroniskowym bufecie panuje maseczkowa maskarada. Dziwnie tak patrzyć na zamaskowane twarze, ale okres jest wyjątkowy.
W pamięci miałem niedaleki szczyt Leskowiec ... Wycieczka na Lamaną Skałę
Zacząłem rozglądać się za odpowiednim miejscem. Już kilkadziesiąt metrów od wejścia żółtego szlaku na grań zobaczyłem miejsce w którym rozstąpił się las zostawiając na wzgórku samotne
uschnięte drzewo. To było odpowiednie miejsce. Jak się później okazało najciekawsze w mojej wycieczce. Rozstąpiła się panorama pobliskich wzniesień lekko przysłonięta młodymi drzewami.
Usiadłem się na korzeniu i zajadając delektowałem uroczym miejscem. ... Wycieczka na Magurkę Wilkowicką
W ostatni dzień pobytu, w drodze powrotnej postanowiłem zwiedzić miejsce, w którym jeszcze nigdy nie byłem - Magurkę Wilkowicką. ...
Samo schronisko umiejscowione jest na rozległej polanie. Budynek okazały murowany z 1913 roku. ...
Gorc, baza namiotowa pod Gorcem i Gorcstok to idealnie do siebie pasują.
Celem było miejsce, które zapadło mi w sercu w latach 80-tych. Baza namiotowa pod Gorcem.
To tam w najbliższym czasie odbędzie się festiwal piosenki turystycznej i poetyckiej Gorcstok. Gdy o nim usłyszałem to pomyślałem:
nie ma lepszego miejsca na taką imprezę. Muszę tam być...
Pokręciłem się trochę po obozowisku i że deszczu jeszcze nie było widać poszedłem tam, gdzie najwyższy szczyt okolicy przyozdabia z daleka widoczny kapelusz.
Szczyt Gorca został ogołocony z drzew w których miejsce stanęła widokowa wieża. W dół schodzi potężna droga, znaków praktycznie ciężko dostrzec...
Z oddali usłyszałem dźwięk gitar przytłumiony zanikającym deszczem. Usłyszałem rozmowy sąsiadów - już czas. Zaczął się Gorcstok.
Ubrałem najcieplejsze ciuchy i udałem się pod płachtę...
Zszedłem na Halę Gorc Kamienicki szeroką drogą ociekającą nocnym deszczem, przedarłem się przez ciapowisko i stanąłem w centralnej części by móc znowu
podziwiać niesamowitą panoramę samego centrum Gorców...
Przez głowę przebiegła myśl. To mógłby być wspaniały koniec moich wędrówek... Gorce moje, wierchy moje czy kiedyś jeszcze was zobaczę ? ...
Babia Góra od strony Słowacji
Jest tam fajny szlak na Pilsko, zobaczymy. Już chwilę później znaleźliśmy się na słowackiej obczyźnie. Wyjście na szlak okazało się nieciekawe, bo prowadziło asfaltową drogą.
Kawałeczek dalej miała być wieża widokowa. I była. Jeszcze dalej następna. W ten sposób znaleźliśmy się jakieś 20 km w głąb Słowacji kawałek za Slaną Wodą...
Na trasie pomiędzy Babią Górą a Pilskiem
Było już niedaleko przełęczy. Po drodze minąłem kilka polan .. Las zamiast stać to leżał, zamiast być zielonym to uschnięty ...
pięknie odsłaniającą się, górującą nad wszystkim Babią Górę z jej mniejszą siostrą Małą Babią Górą ...
Pilsko łaskawie uczyniło mi honor
Pierwszym celem było rozwidlenie szlaków - Las Suchowarski. To tam mieliśmy zdecydować co robimy dalej...
Stało się jasne. Po raz pierwszy od 29 lat stanę na szczycie Pilska ...
Głęboki las został w dole, a nad nim rozciągała się panorama, gdzie masyw Babiej Góry zajmował
znaczną część horyzontu ...
Od Pięciu Kopców poszliśmy Żółtym szlakiem na Halę Miziową i dalej do Korbielowa ...
Pieniny i Pasmo Radziejowej - zaczarowane wspomnienia
Choć nie jest to włóczęga, choć nie jest to wędrówka to stacjonarna baza na Obidzy spełniała nasze pragnienia.
Jest wysoko i tak blisko gór, że doliny aż ciężko dojrzeć...
Eliaszówka - wieczorna panorama z wieży widokowej
Zobaczyliśmy znaki godzina do Eliaszówki. To był odpowiedni dystans
na ten dzień. Ruszyliśmy, a ja nie przypuszczałem nawet, że idę tą drogą z 1993 roku tylko w odwrotną stronę...
Wielki Rogacz, Radziejowa, Niemcowa - 30 lat minęło
Ruszyliśmy, a zakres wycieczki miał się narodzić na bieżąco. Minęliśmy Przełęcz Gromadzką wychodząc na rozległą polanę, z której można było podziwiać panoramę w oddali niewyraźnie majaczących Tatr.
Szliśmy przypominając sobie wspaniałe chwile z przed lat.
Obidza - Biała Woda - Pienińskie wspomnienia
Zatem uzgodniliśmy niech drzemiąca w nas włóczęgowska dusza zdecyduje przy śniadaniu. Przygotowani do drogi i pojedzeni zerknęliśmy na mapę...
Cyrla - dokończenie zeszłorocznej wycieczki
Chciałem koledze dać zasmakować wybornej górskiej kuchni w schronisku na Cyrli. Za radą gospodarzy wybraliśmy niebieskie znaki gminne z Młodowa...
Ustroń. Czyżby to już koniec ?
Tu się zaczęło kiedyś. Teraz tu się zaczyna inny rodzaj zwiedzania gór.
A do takiego zwiedzania Beskid Śląski chyba najbardziej się nadaje.
Zerknąłem na swoje książeczki GOT. Zapisy zaczynają się w 1981 roku. Mojej pierwszej wycieczki po Beskidzie Śląskim tam nie ma.
Musiała być wcześniej. Niewiele z niej pamiętam. Jakieś kojarzące się nazwy miejsc - Równica, Barania Góra, Skrzyczne, Wisła Głębce.
Pamiętam wyprawę 'Do źródeł Wisły' czyli na Baranią Górę. ...
Teraz odwiozłem żonę do sanatorium i nie omieszkałem zabrać jej w miejsca w których chyba byłem, a do których można się dostać samochodem
lub wyciągiem. Tak oto zacząłem dla mnie nowy rodzaj zwiedzania gór...
Pasmo Jaworzyny Hala Łabowska, a właściwie Pasmo Jaworzyny.
Dziwnym zrządzeniem losu zdarzyło się, że w ostatnich latach ( wycieczki po wielkiej przerwie ) Jaworzyna witała mnie niepewną pogodą. Żegnała przejaśnieniami, po to by dalszą część
włóczęgi przez pasmo Jaworzyny pokonać już w dobrych warunkach...
Szczyt Jaworzyny to właściwie małe miasteczko gastronomiczne, i nie wiem czy więcej jest tam ludzi obsługi, czy turystów.
Może po prostu trafiałem na niezbyt przyjazną pogodę, w którą niezbyt dużo ludzi chciało podziwiać panoramę z Jaworzyny - mglistą panoramę...
Gdy pierwszy raz odwiedziłem to miejsce nie było jeszcze wyciągu. Szedłem z centrum Krynicy...
Sam szczyt był nie podobny do obecnego zurbanizowanego wizerunku. Była to rozległa polana pełna wybujałych traw. Ostry wiatr smagał twarz wychładzając ciało.
Nie dało się tam długo posiedzieć. Chwilę postałem podziwiając panoramę i uciekłem od zimnego wiatru do schroniska.
Początkowo droga z Jaworzyny nie jest bardzo ciekawa. Biegnie przez las i tylko chwilami odsłaniają się pobliskie wzniesienia. Za podejściem na zbocze Wielkiej Bukowej
jest pierwsza większa polana. ...
Gorce kolejny raz, tym razem prawie zapomniane wspomnienia.
Piękny słoneczny wrześniowy dzień. Wycieczkę zacząłem jak już chyba zwykle od Rdzawki. Tym razem z jakimś dziwnym silnym uczuciem,
że ta wycieczka w Gorce może być już ostatnią. Jesienne słońce wyraźnie rysowało szczegóły Gorczańskich pejzaży, tak jakby mówiąc
choć jeszcze ten raz przeżyj ponownie te wspaniałe włóczęgowskie chwile.
Szedłem na Stare Wierchy rozglądając się uważnie, chłonąc oczami każdy element trasy i pielęgnując to wędrówkowe uczucie: 'Błękitne niebo
nade mną, i tylko słońce, droga, mój plecak i ja'.
Dochodząc do schroniska nie byłem jeszcze pewien co dalej, jaką trasę wybiorę na kolejny dzień. Pomyślałem - niech zdecyduje poranek...
Przekraczając drogę na przełęczy wkroczyłem na nietknięty stopą moją teren od jakichś dwudziestu paru lat.
Nie pamiętałem go zupełnie...
Gorce. Nowo poznane miejsca.
Poszedłem kolejny raz w ulubione moje Gorce. Lato. Niewiele ludzi. Pragnienia moje wiodą mnie w miejsce, które do tej pory omijałem - Kudłoń.
Miejsce, które ze względów logistycznych nie było przeze mnie odwiedzane. Gdy przypomnę sobie trudności z transportem dzisiejsze wyprawy zdają się być błahostką...
Kolejny dzień przywitał mnie piękną pogodą. Poszedłem w kierunku Hali Turbacz. Nie miałem jeszcze pewności gdzie mnie nogi powiodą. Może na Kudłoń na którym jeszcze nie byłem,
może drogą do Niedźwiedzia którą szedłem ostatni raz jakieś 30 lat temu...
Prawie zapomniane wspomnienia - Gorc
Młodość, radość istnienia i przestrzenie. Miejsca spotkań młodych ludzi, gitara, śpiew i rozmowy po świt. Samotność na szlaku i wszech otaczająca przyroda.
Byłem tam i czułem to, choć nie do końca zdawałem sobie z tego sprawę. Teraz patrzę inaczej, dopiero teraz to rozumiem.
Obecna wycieczka odświeżyła dawne wspomniena.
Zerknąłem na mapę, a wzrok padł na okolice Gorca. Nie byłem tam dwadzieścia parę lat....
Ucieszyłem się, przecież przyszedłem tu przywołać dawne wspomnienia, a nie grzecznie położyć się spać ze zmierzchem. Położyłem plecak koło dwu osobowego
namiotu w którym miałem spać i udałem się na obchód okolicy. Pamięć mnie nie zawiodła, wyglądało podobnie jak za dawnych lat...
Rozpłonęło ognisko, a odrobina alkoholu wygładziła nutki w śpiewanych zwrotkach. Nade mną rozpościerało się rozgwieżdżone niebo z coraz większą ilością gwiazd ...
Polica - kiedy to było !
Okolice Babiej Góry. Zwiedzałem te okolice w gronie znajomych już bardzo dano temu. Teraz z kolegą wybraliśmy się ponownie zobaczyć miejsce, które z przed lat
pamiętam tylko jako las z milionami małych bzykających mieszkańców uporczywie usiłujących towarzyszyć nam w podróży. Pamiętam jeszcze rozległą polanę całą zajętą
przez owce. I jeszcze jedno. Szło się bez wysiłku przez cały czas po równym. Zastanowiłem się chwilę. Ile to lat upłynęło ? Spojrzałem na okolicę i ze zdziwieniem,
trochę niedowierzając moim wyliczeniom, szepnąłem: to jakieś 40 lat. No może nie całe.
Wycieczkę zaczęliśmy od Mosornego Gronia, gdzie w weekendowy dzień można skorzystać z wyciągu. Ze szczytu spojrzałem w kierunku Babiej Góry. Potężny masyw przysłaniający
praktycznie cały horyzont. Gdybym miał lornetkę dojrzał bym na pewno sznurki turystów śpiesznie stąpających granią masywu. Prawie 40 lat temu też deptałem tamte ścieżki...