Jaworzyna Krynicka - Hala Łabowska - Parchowatka - Hala Pisana - Piwniczna 2021
nagłówek
A góry coraz wyższe i wszędzie coraz dalej
Jaworzyna Krynicka - Hala Łabowska - Parchowatka - Hala Pisana - Piwniczna 2021
Aktualizacja 2021-08-22
Z Jaworzyny Krynickiej na Halę Łabowską.
Trasa: Jaworzyna Krynicka - Hala Łabowska (czerwony) - Parchowatka (żółty)
- Hala Łabowska (żółty) - Hala Pisana (czerwony) - Piwniczna Zdrój (żółty)
Minęło parę lat, w których szwędałem się po naszych Beskidach. Nadszedł czas, w którym możliwości zaczęły weryfikować pragnienia.
Wybrałem jedną z najłatwiejszych dróg. Wycieczkę na Halę Łabowską.
Nie była to już włóczęga, nie była to już wyprawa. Po prostu wycieczka.
Zacząłem ją od Jaworzyny Krynickiej, na którą wyjechałem wyciągiem.
Pogoda jak nigdy w ostatnich moich wyprawach w te okolice, była łaskawa już od samego początku.
Przy niezbyt wysokiej temperaturze ( zresztą na tych wysokościach ok. 1000 mnpm w towarzystwie lasów wysoka temperatura nigdy nie doskwierała zbytnio)
słońce nie przedzierało się przez chmury, po prostu świeciło rozweselając okolicę promieniami i tylko z rzadka było przysłaniane.
Rozpoczęła się samotna podróż. Zbyt długo siedziałem w mieście by kojąca cisza utuliła rozkołataną duszę.
Ale do rzeczy. Schodziłem z najwyższego szczytu pasma początkowo zaludnionymi polanami by na rozdrożu gdzie znaki wskazują ścieżkę do schroniska wejść w las.
Pamiętam go ( a to niezbyt odległy czas), jako smutny ciemny bór, chwilami tylko rozjaśniany małymi polanami. Pamiętam, jako nierówną polną drogę, gdzie główną uwagę trzeba zwrócić
na to by nie wpaść w błotko i nie potknąć się o wystający kamień czy konar. A tu jest równa szeroka i jasna droga. Pomyślałem, to sprawa słońca, którego na tym odcinku
dawno nie widziałem, ale już nieco dalej nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że "przyjechał walec i wyrównał", tędy wiodą szlaki zimowy narciarski i letni rowerowy, a nie tylko pieszy.
Tak idąc i dziwiąc się, doszedłem do rozdroża dróg przy Runku Czubakowskim gdzie krzyżują się dwa szlaki czerwony od Krynicy przez Jaworzynę Krynicką w kierunku Rytra i dalej aż do Ustronia
i niebieskiego z Krynicy Zdroju przez Przysłop do Bacówki nad Wierchomlą i dalej na Wielką Pustą i do Żegiestowa.
Jest to fajna jasna polana z tablicą informacyjną i ławeczką. Jest tu również powalony konar, na którym można oprzeć cztery litery. Tak też uczyniłem.
Przechodziła samotna dziewczyna z bagażem na plecach wskazującym na to, że nie jest to jednodniowa wycieczka. Nawet nie zerknęła na z daleka widoczną siedzącą postać, spojrzała na drogowskaz,
ni me ni be i poszła dalej.
Spojrzałem na swój plecak z lat 80-tych, wielkościowo prezentuje się nawet bardziej okazale niż jej, a wagowo zważywszy na jego zabytkową zawartość powinien być nawet cięższy.
Powiedziałem sobie w duchu, no do roboty, ktoś musi tu robić za zabytek prezentując folklor dawnych turystów. Tak ruszyłem dalej, pozdrawiając wszystkich napotkanych ludzi i zagadując krótkimi
frazesami.
Niezauważenie minąłem Runek i znalazłem się na kolejnym rozdrożu, gdzie niebieski szlak odchodzi w stronę Bacówki Nad Wierchomlą.
To na tej drodze w latach 80-tych (wspomnienia tych lat będą przewijać się przez całą wycieczkę) po raz pierwszy legło w gruzach przeświadczenie o animozjach pomiędzy krakusami i warszawiakami.
Wyprawa była ciekawa i chyba już ją opowiadałem. Wyruszyłem z kolegą w któreś piątkowe popołudnie na wycieczkę w góry. Nie pamiętam, jak, ale dopiero o zmierzchu dotarliśmy do pola namiotowego
w Szczawniku. Stamtąd po krótkim zasileniu brzucha poszliśmy na bacówkę nad Wierchomlą. Dotarliśmy tam gdzieś o porze, w której nowy dzień żegna poprzedni. Nocleg trochę nieciekawy, bo całą noc aż po świt
wysłuchiwaliśmy pogawędek młodzieżowej pary. Rano zaczęliśmy podejście na Runek i gdzieś w połowie usłyszeliśmy ciężki tupot nóg. To samotny wędrowiec właśnie nas doganiał. Tak już we trójkę
dokończyliśmy wycieczkę. On był z Warszawy i ani przez moment nie wyczuliśmy tak przez wszystkich wygłaszanych animozji. Mit padł.
Dalsza część drogi prowadzi przez bukowy las. Raz wysoki i gęsty, raz rzadki z drobnymi polanami. Tylko czasami zza drzew można dojrzeć fragmenty okolicznych wzniesień. Idzie się przez Holę, Jawor i Cisowy Wierch,
które łatwo przejść nie zauważając szczytu. Przed Holą jest miejsce, w którym występują wieczne kałuże. Zawsze tam są. Tym razem bardzo okazałe po ostatnich obfitych deszczach.
Gdzieś w okolicy Jawora i Cisowego Wierchu są dwie polany, z których można podziwiać wreszcie otwartą przestrzeń z widokiem na południową stronę. Jeśli się tam upatrzy jakiś wygodny pieniek
można zasiąść i podziwiając panoramę zajadać borówki niespecjalnie wyciągając po nie dłonie.
Hala Łabowska, wycieczka na Parchowatkę
Trasa: Hala Łabowska - Parchowatka (żółty) - powrót tą samą drogą
Jeszcze chwila i zza drzew wyłania się Hala Łabowska ze swym widokiem w północnym kierunku.
W ostatnich moich wycieczkach po wielkiej przerwie, schronisko świeciło pustkami. Tym razem było inaczej. Wszystkie pokoje były zajęte. Może to magia lipcowego weekendu, a może popularność tych gór zaczyna dorównywać tej
z lat 80-tych. Gdy Pani usłyszała, że oprócz wcześniej zarezerwowanego pokoju chcę zostać jeszcze dzień dłużej, mogła mi zaoferować tylko pokój wieloosobowy, ten taki dla nierezerwujących gości.
Cóż, z lekką nieśmiałością przystałem na ofertę, bo przepełniona Cyrla nie oferowała nawet gleby, a plan mojej wycieczki nie przewidywał wcześniejszego powrotu. Z resztą, noclegi w takich pokojach zawsze są ciekawe.
Poznaje się ciekawych ludzi, tak było w latach 80-tych i było teraz w okresie przed pandemią. Czy to coś zmieniło ? Jak się okazało, nie.
Byli tam ludzie, co robili główny szlak beskidzki, każda z nich w innym kierunku i człowiek, co szwendał się po górach niejednokrotnie bez szlaków.
Przy stolikach przed schroniskiem zawiązała się pogawędka, która trwała aż po zmierzch. Były opowieści o Tatrach, o górach dla mnie tak egzotycznych jak Himalaje czy Andy, ja snułem moje wspomnienia
z lat 80-tych. Aż dziw, że ktoś chciał mnie słuchać. O zmroku postanowiłem zobaczyć panoramę ze schroniskiem w pierwszym planie z miejsca, z którego jest najciekawsza. Tam spotkałem szefa
schroniska, z którym również trochę pogadałem. To on zaproponował mi, co zrobić z kolejnym dniem. Padły również słowa, które już od kilku lat wyciskają mi pot z czoła i sprawiają, że oddech na podejściach jest coraz
cięższy: "A góry są coraz wyższe i wszędzie jest coraz dalej".
Ranek pożegnał wieczornych przyjaciół i pod znakiem powyższej sentencji powiódł mnie na żółty szlak, który idzie do Łomnicy.
Nieopodal miejsca, gdzie żółty szlak wstępuje w wybujały bukowy las zerknąłem w tył by
zobaczyć poranną panoramę hali i ruszyłem na przechadzkę po okolicznych wzniesieniach. Nie zamierzałem opuszczać wysokości, celem moim była taka niepozorna
( jak to wyglądało na mapie ) górka - Parchowatka.
Idzie się tam, z początku bujnym bukowym lasem, by chwilę później wejść w teren gdzie zaczynają się ciekawe polany z widokami na okoliczne wzniesienia. A jest ich przynajmniej kilka.
Po drodze zobaczyłem
znaki wskazujące kierunek do Studni Grzybiarzy. Ucieszyłem się, że będę mógł spróbować trochę ożywczej górskiej wody. Nic bardziej mylnego, Studnia Grzybiarzy to po prostu dziura w ziemi - jaskinia
jak gdzieś przeczytałem o długości 8m i głębokości 5-ciu. Cóż pozostało liczyć na własne zapasy wody.
Nieśpieszny spacer sprzyja rozmyślaniom. Jak by to było gdybym tu mieszkał ? Czy byłbym w stanie podziwiać te okolice ? Spotkanie na Parchowatce przybliżyło mi te tematy.
Obecnie jednak szedłem szeroką i wygodną drogą, rozglądając się w koło i zachwycając mijanymi polanami. Tak doszedłem do Siodła pod Parchowatką - jedną z największych okolicznych polan.
Rozsiadłem się na powalonym drzewie, rozglądając się po widocznych wzniesieniach. Nieuspokojona dusza, nie pozwoliła mi jednak długo posiedzieć. Coś gnało mnie dalej. Za krótki czas
od wyjazdu z miasta, by cisza otaczającej zieleni pozwoliła cieszyć się miejscem bez ciągłego poganiania.
Ruszyłem drogą trawersującą Parchowatkę. Zobaczyłem drogę, która wyglądała na taką, co może prowadzić pod szczyt. Idąc nią wstąpiłem na teren, który tylko z rzadka deptają ludzkie buty.
Wygląda zupełnie inaczej. Bije z niego spokój rozjaśnionego słońcem przestronnego lasu. Lecz zorientowawszy się, że droga nie prowadzi na podszczytową widokową polanę, nie było mi dane nacieszyć się miejscem.
Coś gnało mnie dalej.
Tak szedłem dalej drogą trawersującą Parchowatkę, którą wiedzie żółty szlak. Doszedłem do rozdroża, którego jedna odnoga prowadziła pod górę na widoczną przestronną polanę. To musiało być to miejsce.
W końcu polany widoczne były chaty, a przydrożny drogowskaz pokazywał, że to miejsce często myli turystów i skręcają na polanę gubiąc szlak.
Spojrzałem i zdziwiłem się. To stąd miał by być ten wspaniały widok ? Z jednej strony ściana wysokiego lasu, z drugiej polana, która z dołu nie wydawała się być na tyle stroma, aby móc spojrzeć
z ponad drzew. A jednak im głębiej szedłem w polanę, tym las był niżej odsłaniając coraz to większą część gór.
Doszedłem prawie do końca polany i usiadłem z dala od chałup, tak by nie zakłócać spokoju ewentualnym mieszkańcom. Panorama gór rozciągała się na prawie 180 stopni. Tam w dole gdzieś ledwie widoczna była Łomnica
i Mnisek nad Popradem, Od prawej powinno być widać Pasmo Radziejowej, w centrum słowackie wzniesienia, a prawa strona powinna zahaczać o Wielką Pustą. Uroczy widok i w jego towarzystwie postanowiłem
uszczuplić zapasy targanej wałówki zmniejszając jej zawartość do bezwzględnego zera. Kęs za kęsem zachłystując się coraz to innym fragmentem widoku syciłem swe pragnienia, te przyziemne i te duchowe.
Na polanę wszedł jakiś turysta. Zdziwiło to mnie, bo drogowskaz skutecznie wskazywał właściwą drogę. Gdy zrównał się ze mną zawiązała się rozmowa. Okazuje się, że część dzieciństwa spędził właśnie w tych
rejonach. Znał dobrze tą polanę z dawnych lat, znał również gospodarza najdalszej chałupy, a losy rzuciły jego rodzinę w zupełnie inne rejony Polski. Zaproszony podszedłem wyżej pod chałupę by stamtąd
zobaczyć panoramę.
Droga powrotna na Halę Łabowską mijała już szybko, bo znanym szlakiem. Częścią trasy prowadził mnie motylek, przycupując coraz to na innym fragmencie drogi. To tak jakby chciał wskazać mi kierunek,
bym przez przypadek się nie zgubił.
W rejonie szczytu Łaziska jest jeszcze inna fajna polana z najprawdopodobniej używaną bacówką, zagubiona gdzieś w górskich lasach przeoranych dolinami.
Z żółtego szlaku na Halę Łabowską wchodzi się z bujnego bukowego lasu, w końcu drogi widać niby w bramie z drzew powoli wyłaniającą się panoramę.
Panoramę Hali Łabowskiej. Tak jakby ukoronowanie trudu podejścia z Łabowej.
Tak to czułem wchodząc na halę. U wejścia zatrzymałem się by nasycić oczy widokiem, ale to nie wystarczyło. Poszedłem w lewo na skraj lasu, by jeszcze raz zerknąć na halę z miejsca, skąd
widok jest najfajniejszy.
Potem jakaś przegryzka i nagroda dla ciała w postaci butelki piwa.
Z resztą to kupione w schronisku piwo urosło dla mnie do jakiegoś magicznego rytuału. Do symbolu zmieniających się gór, do nowego bardziej towarzyskiego charakteru górskich wycieczek. Dlaczego ?
Kiedyś chodząc po górach ten produkt chmielowej fermentacji trzeba było wytargać ze sobą w górę. Cisza nocna zaczynała się o 20:00 i nie taktowne było ją zakłócać najdrobniejszym hałasem.
Kiedyś ( znowu lata 80-te) wybrałem się z grupką przyjaciół w Gorce. Jednym z noclegów były Stare Wierchy. Jak zwykle nie było wolnych miejsc, więc nocowaliśmy na podłodze w sali kominkowej.
Jak to młodzież, nie spieszyło nam się do uderzenia w kimono, za to w ciemnościach sali rozgorzały dowcipne rozmowy, prawie szeptem wypowiadane i tłumione chichy, by być nie bardzo głośnym. Turyści
wysłali do nas gospodarzy by nas uciszyli. Przeciesz staraliśmy się być cicho. Taki był turystyczny styl, trochę napuszony, lekko trącający snobizmem.
Zdecydowanie wolałem noclegi w studenckich przytuliskach, bo tam życie kwitło aż poświt, pełne młodzieńczej radości. Takim noclegiem był przypadkowy pobyt w chatce studenckiej Lasek,
gdzie planowany jeden nocleg przerodził się w kilku dniowy pobyt. Ale może uda mi się to opowiedzieć przy bardziej stosownej okazji.
Nie wiem dlaczego, ale moje pobyty na Hali Łabowskiej nie były tak przesycone wtedysiejszym turystycznym stylem.
Obecny pobyt przypomniał mi te najwspanialsze wieczorne chwile spędzone w górach. Przy schronisku rozgorzało ognisko. Siedzący turyści zaprosili mnie do kręgu. Krąg składał się z wszystkich
turystów, którzy zaproszeni zdecydowali się przyłączyć. Rozpoczęły się luźne rozmowy w przyjaznej atmosferze, a światło z ogniska przytłumiło blask gwiazd. Cudowne chwile wśród wspaniałych ludzi.
Z Hali Łabowskiej do Piwnicznej Zdrój przez Halę Pisaną
Trasa: Hala Łabowska - Hala Pisana (czerwony) - Piwniczna Zdrój (żółty)
Nadszedł ranek mojego ostatniego dnia pobytu w Paśmie Jaworzyny. Turyści zasiedli na ławach przed schroniskiem, jeszcze jakieś pogawędki w porannym słońcu, bagaże przygotowane do wymarszu.
W duszy grał smutek ostatniego dnia. Za parę godzin zasiądę w pociągu i skończy się ten wypad.
Pożegnany mile przez Łabowską brać ruszyłem w stronę Hali Pisanej czerwonym szlakiem. U wejścia do lasu oglądnąłem się, ostatnie spojrzenie na wspaniałą halę pełną miłych wspomnień
tego miejsca i tych ludzi. Patrzyłem, jakbym miał ten obraz widzieć po raz ostatni, być może niedane mi będzie tu powrócić.
Otoczył mnie las i swoim szumem utulił smutek. Znowu byłem w drodze, znowu przede mną kolejne hale, kolejne widoki i kolejne wzniesienia.
Drogę pamiętałem, jako ciągnącą się przez bukowy bór aż do samej Hali Barnowskiej, tylko z rzadka gdzieś w konarach drzew prześwitywały panoramy pobliskich wzniesień. Pamięć jednak zawiodła mnie, a może w ostatnim
czasie się tu przejaśniło. Po krótkim przejściu las się rozstąpił pozwalając słońcu oświetlić swymi promieniami drogę. Lubię takie przejścia. Po prawej stronie odsłoniły się góry pozwalając dojrzeć
najprawdopodobniej wzniesienia Beskidu Niskiego.
Trochę dalej wchodzi się w bardziej podmokły las ze swoimi wiecznymi kałużami, tym razem urastających do rangi rozlewisk. Z lasów wychodzi się na rozległą Halę Barnowską mało widokową, za to obfitą
w wybujałe krzaki jagód. Uszczupliłem nieco ich zapasów, a fioletowy kolor palców i warg świadczył o obfitości posiłku. Nie sposób tu przejść nie skosztowawszy tych cudów.
Ze słonecznych hal wkracza się znowu w las by spotkać tam żółty szlak, a to znak, że do Hali Śmietanowej już jest tylko 15 min drogi.
Sama Hala Śmietanowa nie jest specjalnie widokowa i nie wiem dlaczego moja ciocia tak ją wychwalała. Może te 60 lat temu było inaczej. Za to jest kamień upamiętniający poległych tu żołnierzy AK.
Dychnąłem tu trochę nasączając ciało ożywczą łabowską wodą i dziwiąc się, że dotychczasowa droga tak szybko minęła. Dogoniła mnie tu współtowarzyszka noclegu na Hali Łabowskiej potwierdzając swoim
spostrzeżeniem łatwość dzisiejszego marszu.
Dla mnie Hala Śmietanowa była znakiem, że już niedługo opuszczę czerwony szlak i udam się w bardziej ciekawe, bo nieznane dla mnie tereny żółtego szlaku do Piwnicznej Zdrój. Ciekawość szlaku potwierdzał
jego kolor, bo żółte szlaki z reguły prowadzą otwartymi terenami.
I nie myliłem się, już po pierwszym zejściu lasem zaczęły się polany. Z początku mało widokowe za to obfite w borówki, trochę później zaczęły się panoramy.
Można zobaczyć, jeśli się nie mylę po prawej stronie tereny Runku, Pustej Wielkiej i słowackich Beskidów, po lewej powinno się dojrzeć Pasmo Radziejowej.
Prawie przez cały czas idzie się otwartym terenem ze wzrokiem zamiast pod nogi to na boki. Najbardziej widokowa jest polana Szałasy Jarzębackie.
Tu można zobaczyć już chyba przez niewielu pamiętane snopki siana. Stanąłem na chwilę oddychu oraz przegryzkę
tego co zostało w plecaku. Piękne chwile w fajnym miejscu. Z czasu popasu wyrwał mnie wzmagający sie wiatr, który zwiastował zmianę pogody, a z pięknej słonecznej, na jaką mogła się zmienić ?
Tak też się stało. Już przy pierwszych domach przysiółku, który według map powinien nazywać się Jasiówka zaczął kropić drobny deszczyk, nie ulewa, która by chciała mnie stąd wygonić, ale tak jakby
Pasmo Jaworzyny ze smutkiem mnie żegnało. Pożegnałem je i ja widząc w dole zabudowania Piwnicznej.
Znowu powróciło pytanie. Czy kiedyś jeszcze tu wrócę ?
Moje góry. Coś co ma początek, ma i swój koniec.
Jestem bliżej tej drugiej części. Wiem, że jeszcze chwila i się skończą.
Dlatego wracam wspomnieniami do tych szczenięcych i nieco dojrzalszych lat, gdy góry stały się moją odskocznią od codzienności
i jedynym sposobem spędzania wolnego czasu. Jednocześnie pielęgnuję w pamięci obecne wycieczki, aby jak najdłużej
zachować je od zapomnienia.
Pierwszy raz zobaczyłem skaliste zbocza Tatr mając może 10 lat. Dziecięce pragnienia pchały mnie tam, chciałem je zdobyć.
Lecz na to nie przyszła jeszcze pora...
Z Muszyny przez Wielką Pustą, Bacówkę Nad Wierchomlą, Halę Łabowską, Cyrlę, Makowicę do Życzanowa. Trasa: Muszyna - Wielka Pusta (żółty) - Bacówka nad Wierchomlą (Niebieski)
- Rozdroże pod Runkiem (niebieski) - Hala Łabowska (czerwony)
- Cyrla (czerwony) - Makowica (czerwonyNiebieski)
- Podmakowica (Niebieski) - Życzanów (żółty gminny)
Muszyna przywitała nas chłodną, choć nadzwyczaj suchą pogodą ... celem naszym było Schronisko Nad Wierchomlą ...
Tu przyszła refleksja, nie widziałem pewnego szczytu jeszcze w tym wieku. Pomyślałem ... warto zwiedzić Pustą Wielką ...
Wychodząc z lasu przyszedł czas na wędrówkę otwartym terenem ...
smagani lodowatym wiatrem ... dotarliśmy do Bacówki Nad Wierchomlą i tu pełne zaskoczenie... w schronisku było pusto ...
Moje obawy potwierdziły się gdy tylko tam dotarliśmy. Na Hali Łabowskiej i to w najfajniejszych jej miejscach był rozłożony obóz strażacki ...
Wchodzimy zatem na teren Pomakowicy, gdzie pierwsze chałupy są opuszczone i dawno zarośnięte, jednocześnie rozpoczyna się marsz przez tereny otwarte, uprawne łąki...
Odwiedziny w Pieninach. Trasa: Krościenko Nad Dunajcem - Przełęcz Szopka (żółty) - Trzy Korony (Niebieski)
- Sokolica (niebieski) - Szczawnica (niebieski)
Szlakowy czas przejscia: 4 godz 45 min
Zapragnąłem odwiedzić miejsce, w którym dawno nie byłem. Okazja nadarzyła się ...
Szlak prowadził szeroką drogą, dobrze wydeptaną butami turystów ...
Na którymś ze spotkań szlaków w 1979 roku siedziała gospodyni i sprzedawała kwaśne mleko na kubki ...
Zmieniliśmy kolor szlaku z żółtego na niebieski, po to by w prawie tłoku dotrzeć do budki parku narodowego i kupić bilety wejściowe na Trzy Korony i Sokolicę...
Z kolejnych miejsc można zobaczyć sterczące skały z pionowymi urwiskami od strony południowej ...
Szlak wyprowadził nas na szczyt Czerteż, eksponowane miejsce oddzielające turystów od przepaści jedynie barierką...
Teraz już ostatnia atrakcja – Sokolica... Stąd w towarzystwie najsławniejszej celebrytki Pienin – osamotnionej sosny reliktowej pięknie widać zakole przełomu Dunajca...
Z Klikuszowej przez Stare Wierchy, Turbacz i Turbaczyk do Niedźwiedzia.
Ostatnie dni urlopu nie zapowiadały się najlepiej. Wygrała jednak chęć poobcowania z przyrodą zamiast błogiego lenistwa...
Chciałem odwiedzić ulubione moje Gorce, drogą, którą nie raz przechodziłem ...
Sielanka nie trwała długo. Bo chwilę po tym jak opuściłem ostatnie zabudowania, gdzieś w lasach wzniesienia Skałka, napotkał mnie rzęsisty deszcz. ...
W taki dzień w schronisku można spotkać ciekawych ludzi...
Niesamowite wrażenie jak idąc rozstępują się przede mną mgły i pokazują kolejne zakręty drogi. Tak doszedłem do Hali Turbacz ...
Po tej uroczej w swojej naturalności polanie wstępujemy znowu w las by minąć Turbaczyk 1078 mnpm, pożegnać tą niesamowitą dzikość i doznać wstrząsu estetycznego na właśnie otwierającej się polanie Turbaczyk...
Z Jaworzyny Krynickiej przez Halę Łabowską i Cyrlę do Życzanowa.
Hala Łabowska. Tak jak w tamtym roku, tylko, że tym razem spełniłem swoje pragnienie...
Jeszcze tylko mijam Jawor (1027 m) i spotykam charakterystyczne błotka rozpoczynające Halę Łabowską...
Charakterystyczny syk otwieranej butelki rozpoczął ceremonię. ...
To tu zaczynają się Zadnie Góry jako kompleks szczytów... Tuż za nim odchodzi czarny szlak narciarski schodzący najprawdopodobniej do Złotnego, z jedną z najładniejszych panoram w Paśmie Jaworzyny ... Z Obidzy do Jaworek, Eliaszówka
Na Obidzę wyruszyłem z Kosarzysk... na tej drodze nie byłem pieszo jakieś 30 lat ...
Zakwaterowałem się w Bacówce na Obidzy, przeuroczym miejscu, do którego na pewno będę wracał i mam nadzieję, że nie tylko wspomnieniami. ...
Wybrałem się na małą wycieczkę drogami Obidzy w poszukiwaniu zapowiadanego deszczu. Nie znalazłem go, ale on mnie znalazł. ...
Poranek niemrawo przecierał oczy zamglone parującymi lasami... Wybrałem się zwiedzić ponownie Eliaszówkę. ...
Droga moja, mało ambitnie, wiodła do miejscowości o magicznej nazwie Jaworki...
z której widać już nie tylko ten kultowy szczyt, ale również Tatry i całe Pasmo Małych Pienin...
Przepiękny widok na dolinę Białej Wody i sterczącej skały
Z Przełęczy Kocireskiej na Potrójną i nawet trochę dalej.
W jeden z pierwszych weekendów maja wybrałem się na Potrójną w Beskidzie Małym.
Jak spacer to najłatwiejsza drogą, czyli z Przełęczy Kocierskiej ... Zachwyciła mnie świeża, jasna zieleń drzew...
Na szczycie było sporo ludzi ...
Tak stąpając i myśląc - zerknę jeszcze za ten zakręt, no może następny, dotarłem na Łamaną Skałę... Z Makowa Podhalańskiego do Suchej Beskidzkiej przez Zawoję Przysłop
Maków Podhalański zawsze kojarzył mi się z moimi pierwszymi wycieczkami w góry. ...
W ogóle to cała wycieczka okazała się być pod znakiem asfaltu. ...
Wychodząc z lasu koło Magurki i znowu wstępując na asfalt odsłonił się widok na masyw Babiej Góry i Policy. ...
Udałem się w kierunku wieży widokowej będącej częścią ekskluzywnego kompleksu hotelowo restauracyjnego Beskidzki Raj ... Z Pcimia do Schroniska na Kudłaczach przez Działek
Rozpocząłem w Pcimiu żółtymi znakami... z okolicznych łąk można było zobaczyć panoramę w kierunku Lubonia ...
Zaskoczyły mnie czarne znaki prowadzące na szczyt i dalej do Wielkiego Kamienia ...
Warto wstąpić na polanę przed terenem schroniska i jakąś prywatną działką, by zobaczyć panoramę...
Z Jaworzyny Krynickiej na Halę Łabowską
Wybrałem jedną z najłatwiejszych dróg. Wycieczkę na Halę Łabowską. ... Niezauważenie minąłem Runek i znalazłem się na kolejnym rozdrożu ...
Gdzieś w okolicy Jawora i Cisowego Wierchu są dwie polany, z których można podziwiać wreszcie otwartą przestrzeń ... Z Hali Łabowskiej na Parchatkę
Jeszcze chwila i zza drzew wyłania się Hala Łabowska ze swym widokiem w północnym kierunku. ...
Ranek ... powiódł mnie na żółty szlak ...
Po drodze zobaczyłem znaki wskazujące kierunek do Studni Grzybiarzy. ...
Spojrzałem i zdziwiłem się. To stąd miał by być ten wspaniały widok ? ... A jednak im głębiej szedłem w polanę, tym las był niżej odsłaniając coraz to większą część gór. ... Z Hali Łabowskiej do Piwnicznej
Nadszedł ranek mojego ostatniego dnia pobytu w Paśmie Jaworzyny. ...
Po krótkim przejściu las się rozstąpił pozwalając słońcu oświetlić swymi promieniami drogę. Lubię takie przejścia. ...
Z lasów wychodzi się na rozległą Halę Barnowską ...
znak, że do Hali Śmietanowej już jest tylko 15 min drogi. ...
już niedługo opuszczę czerwony szlak i udam się w bardziej ciekawe, bo nieznane dla mnie tereny żółtego szlaku do Piwnicznej Zdrój. Ciekawość szlaku potwierdzał
jego kolor, bo żółte szlaki z reguły prowadzą otwartymi terenami. ...
Wycieczka na Leskowiec
Z pod chałupy ruszyłem leśną ścieżką (początek Osiedle Mydlarze Rzek) oznakowaną z rzadka kropkami i zielonymi maźkami na grań na której były już szlaki prowadzące do schroniska na Leskowcu. ...
W schroniskowym bufecie panuje maseczkowa maskarada. Dziwnie tak patrzyć na zamaskowane twarze, ale okres jest wyjątkowy.
W pamięci miałem niedaleki szczyt Leskowiec ... Wycieczka na Lamaną Skałę
Zacząłem rozglądać się za odpowiednim miejscem. Już kilkadziesiąt metrów od wejścia żółtego szlaku na grań zobaczyłem miejsce w którym rozstąpił się las zostawiając na wzgórku samotne
uschnięte drzewo. To było odpowiednie miejsce. Jak się później okazało najciekawsze w mojej wycieczce. Rozstąpiła się panorama pobliskich wzniesień lekko przysłonięta młodymi drzewami.
Usiadłem się na korzeniu i zajadając delektowałem uroczym miejscem. ... Wycieczka na Magurkę Wilkowicką
W ostatni dzień pobytu, w drodze powrotnej postanowiłem zwiedzić miejsce, w którym jeszcze nigdy nie byłem - Magurkę Wilkowicką. ...
Samo schronisko umiejscowione jest na rozległej polanie. Budynek okazały murowany z 1913 roku. ...
Gorc, baza namiotowa pod Gorcem i Gorcstok to idealnie do siebie pasują.
Celem było miejsce, które zapadło mi w sercu w latach 80-tych. Baza namiotowa pod Gorcem.
To tam w najbliższym czasie odbędzie się festiwal piosenki turystycznej i poetyckiej Gorcstok. Gdy o nim usłyszałem to pomyślałem:
nie ma lepszego miejsca na taką imprezę. Muszę tam być...
Pokręciłem się trochę po obozowisku i że deszczu jeszcze nie było widać poszedłem tam, gdzie najwyższy szczyt okolicy przyozdabia z daleka widoczny kapelusz.
Szczyt Gorca został ogołocony z drzew w których miejsce stanęła widokowa wieża. W dół schodzi potężna droga, znaków praktycznie ciężko dostrzec...
Z oddali usłyszałem dźwięk gitar przytłumiony zanikającym deszczem. Usłyszałem rozmowy sąsiadów - już czas. Zaczął się Gorcstok.
Ubrałem najcieplejsze ciuchy i udałem się pod płachtę...
Zszedłem na Halę Gorc Kamienicki szeroką drogą ociekającą nocnym deszczem, przedarłem się przez ciapowisko i stanąłem w centralnej części by móc znowu
podziwiać niesamowitą panoramę samego centrum Gorców...
Przez głowę przebiegła myśl. To mógłby być wspaniały koniec moich wędrówek... Gorce moje, wierchy moje czy kiedyś jeszcze was zobaczę ? ...
Babia Góra od strony Słowacji
Jest tam fajny szlak na Pilsko, zobaczymy. Już chwilę później znaleźliśmy się na słowackiej obczyźnie. Wyjście na szlak okazało się nieciekawe, bo prowadziło asfaltową drogą.
Kawałeczek dalej miała być wieża widokowa. I była. Jeszcze dalej następna. W ten sposób znaleźliśmy się jakieś 20 km w głąb Słowacji kawałek za Slaną Wodą...
Na trasie pomiędzy Babią Górą a Pilskiem
Było już niedaleko przełęczy. Po drodze minąłem kilka polan .. Las zamiast stać to leżał, zamiast być zielonym to uschnięty ...
pięknie odsłaniającą się, górującą nad wszystkim Babią Górę z jej mniejszą siostrą Małą Babią Górą ...
Pilsko łaskawie uczyniło mi honor
Pierwszym celem było rozwidlenie szlaków - Las Suchowarski. To tam mieliśmy zdecydować co robimy dalej...
Stało się jasne. Po raz pierwszy od 29 lat stanę na szczycie Pilska ...
Głęboki las został w dole, a nad nim rozciągała się panorama, gdzie masyw Babiej Góry zajmował
znaczną część horyzontu ...
Od Pięciu Kopców poszliśmy Żółtym szlakiem na Halę Miziową i dalej do Korbielowa ...
Pieniny i Pasmo Radziejowej - zaczarowane wspomnienia
Choć nie jest to włóczęga, choć nie jest to wędrówka to stacjonarna baza na Obidzy spełniała nasze pragnienia.
Jest wysoko i tak blisko gór, że doliny aż ciężko dojrzeć...
Eliaszówka - wieczorna panorama z wieży widokowej
Zobaczyliśmy znaki godzina do Eliaszówki. To był odpowiedni dystans
na ten dzień. Ruszyliśmy, a ja nie przypuszczałem nawet, że idę tą drogą z 1993 roku tylko w odwrotną stronę...
Wielki Rogacz, Radziejowa, Niemcowa - 30 lat minęło
Ruszyliśmy, a zakres wycieczki miał się narodzić na bieżąco. Minęliśmy Przełęcz Gromadzką wychodząc na rozległą polanę, z której można było podziwiać panoramę w oddali niewyraźnie majaczących Tatr.
Szliśmy przypominając sobie wspaniałe chwile z przed lat.
Obidza - Biała Woda - Pienińskie wspomnienia
Zatem uzgodniliśmy niech drzemiąca w nas włóczęgowska dusza zdecyduje przy śniadaniu. Przygotowani do drogi i pojedzeni zerknęliśmy na mapę...
Cyrla - dokończenie zeszłorocznej wycieczki
Chciałem koledze dać zasmakować wybornej górskiej kuchni w schronisku na Cyrli. Za radą gospodarzy wybraliśmy niebieskie znaki gminne z Młodowa...
Ustroń. Czyżby to już koniec ?
Tu się zaczęło kiedyś. Teraz tu się zaczyna inny rodzaj zwiedzania gór.
A do takiego zwiedzania Beskid Śląski chyba najbardziej się nadaje.
Zerknąłem na swoje książeczki GOT. Zapisy zaczynają się w 1981 roku. Mojej pierwszej wycieczki po Beskidzie Śląskim tam nie ma.
Musiała być wcześniej. Niewiele z niej pamiętam. Jakieś kojarzące się nazwy miejsc - Równica, Barania Góra, Skrzyczne, Wisła Głębce.
Pamiętam wyprawę 'Do źródeł Wisły' czyli na Baranią Górę. ...
Teraz odwiozłem żonę do sanatorium i nie omieszkałem zabrać jej w miejsca w których chyba byłem, a do których można się dostać samochodem
lub wyciągiem. Tak oto zacząłem dla mnie nowy rodzaj zwiedzania gór...
Pasmo Jaworzyny Hala Łabowska, a właściwie Pasmo Jaworzyny.
Dziwnym zrządzeniem losu zdarzyło się, że w ostatnich latach ( wycieczki po wielkiej przerwie ) Jaworzyna witała mnie niepewną pogodą. Żegnała przejaśnieniami, po to by dalszą część
włóczęgi przez pasmo Jaworzyny pokonać już w dobrych warunkach...
Szczyt Jaworzyny to właściwie małe miasteczko gastronomiczne, i nie wiem czy więcej jest tam ludzi obsługi, czy turystów.
Może po prostu trafiałem na niezbyt przyjazną pogodę, w którą niezbyt dużo ludzi chciało podziwiać panoramę z Jaworzyny - mglistą panoramę...
Gdy pierwszy raz odwiedziłem to miejsce nie było jeszcze wyciągu. Szedłem z centrum Krynicy...
Sam szczyt był nie podobny do obecnego zurbanizowanego wizerunku. Była to rozległa polana pełna wybujałych traw. Ostry wiatr smagał twarz wychładzając ciało.
Nie dało się tam długo posiedzieć. Chwilę postałem podziwiając panoramę i uciekłem od zimnego wiatru do schroniska.
Początkowo droga z Jaworzyny nie jest bardzo ciekawa. Biegnie przez las i tylko chwilami odsłaniają się pobliskie wzniesienia. Za podejściem na zbocze Wielkiej Bukowej
jest pierwsza większa polana. ...
Gorce kolejny raz, tym razem prawie zapomniane wspomnienia.
Piękny słoneczny wrześniowy dzień. Wycieczkę zacząłem jak już chyba zwykle od Rdzawki. Tym razem z jakimś dziwnym silnym uczuciem,
że ta wycieczka w Gorce może być już ostatnią. Jesienne słońce wyraźnie rysowało szczegóły Gorczańskich pejzaży, tak jakby mówiąc
choć jeszcze ten raz przeżyj ponownie te wspaniałe włóczęgowskie chwile.
Szedłem na Stare Wierchy rozglądając się uważnie, chłonąc oczami każdy element trasy i pielęgnując to wędrówkowe uczucie: 'Błękitne niebo
nade mną, i tylko słońce, droga, mój plecak i ja'.
Dochodząc do schroniska nie byłem jeszcze pewien co dalej, jaką trasę wybiorę na kolejny dzień. Pomyślałem - niech zdecyduje poranek...
Przekraczając drogę na przełęczy wkroczyłem na nietknięty stopą moją teren od jakichś dwudziestu paru lat.
Nie pamiętałem go zupełnie...
Gorce. Nowo poznane miejsca.
Poszedłem kolejny raz w ulubione moje Gorce. Lato. Niewiele ludzi. Pragnienia moje wiodą mnie w miejsce, które do tej pory omijałem - Kudłoń.
Miejsce, które ze względów logistycznych nie było przeze mnie odwiedzane. Gdy przypomnę sobie trudności z transportem dzisiejsze wyprawy zdają się być błahostką...
Kolejny dzień przywitał mnie piękną pogodą. Poszedłem w kierunku Hali Turbacz. Nie miałem jeszcze pewności gdzie mnie nogi powiodą. Może na Kudłoń na którym jeszcze nie byłem,
może drogą do Niedźwiedzia którą szedłem ostatni raz jakieś 30 lat temu...
Prawie zapomniane wspomnienia - Gorc
Młodość, radość istnienia i przestrzenie. Miejsca spotkań młodych ludzi, gitara, śpiew i rozmowy po świt. Samotność na szlaku i wszech otaczająca przyroda.
Byłem tam i czułem to, choć nie do końca zdawałem sobie z tego sprawę. Teraz patrzę inaczej, dopiero teraz to rozumiem.
Obecna wycieczka odświeżyła dawne wspomniena.
Zerknąłem na mapę, a wzrok padł na okolice Gorca. Nie byłem tam dwadzieścia parę lat....
Ucieszyłem się, przecież przyszedłem tu przywołać dawne wspomnienia, a nie grzecznie położyć się spać ze zmierzchem. Położyłem plecak koło dwu osobowego
namiotu w którym miałem spać i udałem się na obchód okolicy. Pamięć mnie nie zawiodła, wyglądało podobnie jak za dawnych lat...
Rozpłonęło ognisko, a odrobina alkoholu wygładziła nutki w śpiewanych zwrotkach. Nade mną rozpościerało się rozgwieżdżone niebo z coraz większą ilością gwiazd ...
Polica - kiedy to było !
Okolice Babiej Góry. Zwiedzałem te okolice w gronie znajomych już bardzo dano temu. Teraz z kolegą wybraliśmy się ponownie zobaczyć miejsce, które z przed lat
pamiętam tylko jako las z milionami małych bzykających mieszkańców uporczywie usiłujących towarzyszyć nam w podróży. Pamiętam jeszcze rozległą polanę całą zajętą
przez owce. I jeszcze jedno. Szło się bez wysiłku przez cały czas po równym. Zastanowiłem się chwilę. Ile to lat upłynęło ? Spojrzałem na okolicę i ze zdziwieniem,
trochę niedowierzając moim wyliczeniom, szepnąłem: to jakieś 40 lat. No może nie całe.
Wycieczkę zaczęliśmy od Mosornego Gronia, gdzie w weekendowy dzień można skorzystać z wyciągu. Ze szczytu spojrzałem w kierunku Babiej Góry. Potężny masyw przysłaniający
praktycznie cały horyzont. Gdybym miał lornetkę dojrzał bym na pewno sznurki turystów śpiesznie stąpających granią masywu. Prawie 40 lat temu też deptałem tamte ścieżki...