Hala Łabowska. Tak jak w tamtym roku, tylko, że tym razem spełniłem swoje pragnienie. W tym konkretnym dniu stanąć na Hali Łabowskiej i uczcić go butelką piwa.
Tak stanąłem na Jaworzynie Krynickiej w dniu 3 lipca.
Tym razem nie zagaiłem długo na samym szczycie i poszedłem do schroniska na Jaworzynie Krynickiej
szeroką drogą prowadzącą ze szczytu. Samo schronisko wyglądało nieco przygnębiająco, jako że w środku było pusto, a przed nim tylko parę osób.
Miałem wrażenie, że jest ono po prostu nieczynne. Jak się później okazało, a dokładniej przeczytałem w internecie od 4 lipca
obiekt objął nowy gospodarz.
Poszedłem dalej, dobrze już znaną drogą. Dawno o tak wczesnej porze, początkiem lata, nie byłem w tych okolicach.
Rozglądając się widziałem jasną świeżą zieleń, zieloniutkie szyszki na drzewach.
Podziwiając przyrodę szybko doszłem na Runek Czubakowski,
Chyba pierwsze fajne miejsce na tej trasie. Tu Szlak czerwony spotyka się z niebieskim, który idzie bezpośrednio z Krynicy
w kierunku Bacówki Nad Wierchomlą, potem przez Pustą Wielką do Żegiestowa.
Ruszyłem Czerwonym na Halę Łabowską. Tusz przed Runkiem zobaczyłem
otwartą przestrzeń, której w poprzednim roku nie widziałem, może nie zauważyłem. Miło było popatrzeć na panoramę z miejsca, z którego jeszcze jej nie oglądałem.
Minąłem szczyt i rozstaje dróg pod Runkiem. Dalej trasa szła szybko, bo dobrze ją już znałem. Turystów też ubyło, jak przed rozstajem, co chwilę kogoś mijałem, to teraz
byłem tylko ja i przyroda.
Gdzieś przed połową drogi między rozstajem dróg pod Runkiem,
a Holą, zaraz niedaleko schronu turystycznego są wieczne kałuże. W tamtym roku urosły do wielkich rozmiarów, w tym z kolei zarosły czyniąc z tego mikroklimatu prawdziwe
uzdrowisko dla żab.
Przed Jaworem są dwie polany. Pierwsza, z której oglądałem w poprzednich latach, fajne panoramy zajadając borówki już prawie całkowicie zarosła młodym lasem.
Druga, już blisko Jawora, przekracza magiczną wysokość 1000 m npm i pozwala podziwiać okoliczne wzniesienia.
Jeszcze tylko mijam Jawor (1027 m) i spotykam charakterystyczne błotka rozpoczynające Halę Łabowską.
Wczesnym latem mimo popołudniowej pory słońce jest jeszcze wysoko, wspaniale oświetlając jasną zieleń przyrody. W tej scenerii zabrałem się do realizacji
mojego planu. Zakupiłem niezbędny rekwizyt i udałem się na nieco powyżej położoną ławkę celem rozpoczęcia uroczystości.
Charakterystyczny syk otwieranej butelki rozpoczął ceremonię. Siedziałem samotnie nieśpiesznie popijając piwo, jednocześnie wpatrując się w mocno pofałdowaną dal,
a kilka telefonów z życzeniami dopełniło podniosłości tej wieczornej jubileuszowej pory.
Dzień jeszcze długi nie chciał się szybko zakończyć. Siedziałem wpatrując się w ciemniejącą dal, oświetloną już schowanym za horyzontem słońcem.
Robiło się coraz ciemniej, z boku powoli wyłonił sie księżyc, poszarzała hala zapadła w milczenie, nawet wiatr nie zaszeleścił w trawach. To znak
że ten szczególny dzień się skończył, że czas przytulić głowę do uformowanych na poduszkę ciuchów i wstąpić w objęcia Morfeusza.
Nie obyło się bez komplikacji. Gdy tylko ułożyłem się na łóżku, usłyszałem charakterystyczny trzask, po którym moja zadnia część ciała znalazła się na podłodze.
Spróbowałem spędzić tę noc na górnej części łóżka, ale gdy tylko postawiłem nogę na drabince, zwaliło się na mnie, opierając się o drugą ścianę ciasnego pomieszczenia.
Za późno już było prosić gospodarzy o inny pokój, bo wszyscy spali. Zrobiłem zatem sobie posłanie na podłodze, zaliczając w ten sposób najdroższą w moim życiu glebę.
Kolejny dzień rozpoczął się nieco melancholijnie, jako że poranek oznaczał opuszczenie miejsca pełnego wspaniałych wspomnień, jednocześnie wstępowałem
w kolejny dzień samotnej wędrówki przez wspaniałe wzgórza, polany i lasy naszych Beskidów.
Pierwsza część drogi wiedzie głębokim lasem bukowym, w którym drogę umila radosny śpiew ptaków. Czasami pojawiają się przejaśnienia, które najprawdopodobniej
wyrąbał wiatr, robiąc zupełne spustoszenie na Wierchu nad Kamieniem. Nie ukrywam, że takie zniszczenia, dodają zdecydowanie atrakcyjności tej części drogi.
Pamiętam z przed kilku lat, że praktycznie się szło przez las aż do samych hal.
Oto one się właśnie rozpoczęły. Pierwsza i chyba najrozleglejsza rozciąga się po horyzont ograniczony ze wszystkich stron czernią lasu, z nad którego wierzchołków drzew można dojrzeć
zabudowania Nowego Sącza. Idąc zawsze uważałem, że jest to kilka hal (no przynajmniej dwie), bo oddzielonych pasem drzew. Lecz jak wyczytałem pierwsza nie jest tą nienazwaną, a druga taką malutką,
lecz jest to jedna hala nosząca dumną nazwę Barnowska.
Dalej już tylko przejście przez las i spotykamy szlak żółty idący od Frycowej przez Górę Sokołowską na Halę Pisaną, a dalej do Piwnicznej przez fajne hale.
Nadchodzi Hala Pisana, na której w kulminacyjnym punkcie jest pomnik upamiętniający śmierć żołnierza AK w 1944 roku.
Hala kończy się dosyć szybko przeprawą przez las z wiecznymi kałużami.
To tu zaczynają się Zadnie Góry jako kompleks szczytów, ze swoim chyba pierwszym na tej trasie szczytem,
a może jednak przełęczą Zadnie Góry Łazisko (932m). Tuż za nim odchodzi czarny szlak narciarski schodzący najprawdopodobniej do Złotnego, z jedną z najładniejszych panoram w Paśmie Jaworzyny.
Zaraz za przełęczą zaczyna się fantastyczna i ciągnąca się przez prawie 1.5 km hala Jaworzyna Kokuszczańska. Z niej można zerknąć na pasmo Radziejowej przezierające pomiędzy drzewami
w poszczególnych jej częściach. Od niedawna bo od sierpnia 2020 na samym jej środku jest krzyż partyzancki poświęcony żołnierzowi Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowców, który tu zginął w 1949 roku.
Hala zamyka się fajnym widokiem na najprawdopodobniej słowackie góry, za którym jest szczyt Zadnie Góry. Teraz już tylko w dół do Cyrli lasem i fajną polaną z rozległą panoramą.
Cyrla jest przytulnym prywatnym schroniskiem o podwyższonym standardzie. Ranek w niej przywitał mnie siąpiącym deszczem, a przed takim najlepiej schronić się pod parasol drzew.
Taką ochronę zapewniał szlak niebieski do Życzanowa i Barcic, no może z wyjątkiem jednej polany i szerokiej drogi przed Pomakowicą.
Na niebieski szlak wszedłem skrótem przy samym wejściu szlaku w las przed Makowicą, oszczędzając jakichś kilometr drogi. Stąd już było tylko 10 min drogi do szczytu, zaczynając
małą wyrypą dochodzi się do charakterystycznego, ciasnego wzgórka, na którym zostały ułożone fikuśne sterty z kamieni. To właśnie ten szczyt. Makowica 948 m npm.
Dalej droga wiedzie bukowym lasem ciągle w dół, by wejść na drobne przejaśnienie, skąd szlak skręca w rozległą polanę. To tu kiedyś szukałem wyjścia szlaku, bo nawet przygnieciona trawa
nie wskazywała kierunku na polanie. Teraz już nie błądziłem, bo wiedziałem gdzie iść. Za polaną szlak wstępuje w wąską drogę, na której przewrócone drzewo zrobiło szlaban dla pojazdów mechanicznych.
Tak idąc lasem ciągle w dół spotykamy szeroką drogę, na której drzewa już nie chronią przed drobniutkim deszczem, a widok jest charakterystyczny dla dróg schodzących w koryto rzeki, gdzie
towarzyszy strumieniowi aż do samych domów.
Spotykając strumień dochodzimy do rozstaju dróg gdzie idąc prosto wstępujemy na żółty szlak gminny idący przeuroczą wsią Pomakowica, gdzie stare opuszczone chałupy ustępują
nowym pięknym domom. Idąc tamtędy, podziwia się panoramę otaczających gór.
Idąc w lewo żółtym szlakiem trafimy do Makowicy - wsi położonej niedaleko schroniska Cyrla.
Ja jednak wybrałem drogę w prawo schodzącą żlebem strumienia, zapewniając sobie ochronę przed deszczem.
Idąc tak dochodzę do rozwidlenia dróg, gdzie dalsza część drogi idzie wzdłuż potoku Życzanowskiego. To tu kiedyś było miejsce z ławkami i schronem turystycznym, po których
zostały tylko wspomnienia. Drogą tu jest teraz prowadzona zrywka drzew.
Gdyby nie błota kawałek dalej i niespotkane prze ze mnie nigdzie wcześniej rozwiązanie utwardzenia drogi
wąwozu belkami w poprzek, z jednoczesnym podstemplowaniem brzegów, przeoczyłbym niesamowity most z zadaszeniem na Życzanowskim potoku. Parę lat temu przechodziłem nim idąc niebieskim szlakiem.
Dzisiaj jest zamknięty, a tablice ostrzegawcze informują, że grozi zawaleniem. Chyba podzieli los wcześniej mijanego miejsca.
Z tego miejsca został wytyczony nowy szlak, obchodzący zamknięty most i skręcający w lewo na zbocze, gdzie po krótkim podejściu, trawersuje go, dochodzi do drogi z betonowych krat, a stamtąd już
do asfaltu do Życzanowa. Tu, w obliczu narastającego deszczu, rozstałem się z niebieskim szlakiem, który idzie z powrotem do góry asfaltem, by po chwili wstąpić na zbocze Garby i iść otwartą
przestrzenią do Woli Korguleckiej i dalej do Barcic.
Poszedłem do Życzanowa asfaltem, skąd z kolei, mając na względzie zbliżający się następny bardziej intensywny deszcz, zmieniłem plan odwiedzenia Niemcowej na odwiedziny w Bacówce na Obidzy.
Jak się później dowiedziałem, od przygodnych osób, była to szczęśliwa decyzja, bo chatka na Niemcowej jest już zamknięta dla turystów. A szkoda, bo była położona w przepięknym miejscu,
z którym łączy mnie wiele wspaniałych wspomnień z lat młodości.
Na Obidzę wyruszyłem z Kosarzysk, gdzie dowiozła mnie komunikacja z Piwnicznej. Na tej drodze nie byłem pieszo jakieś 30 lat i nie pamiętałem jej z tej perspektywy zupełnie.
Idzie się przez cały czas w górę asfaltem. Przed Suchą Doliną jest miejsce poświęcone kurierom przeprowadzającym ludzi przez zieloną granicę w okresie II wojny światowej.
Dalej już kultowe zimowe miejsce z okresu lat 70 i 80-tych - Sucha Dolina. Wtedy chyba to tu kończyła się droga i zaczynała ścieżka.
Teraz asfalt wije się dalej by za doliną stromym podjazdem wejść w las, gdzie jest zorganizowany chyba nowy parking dla turystów. Nowy, bo od niedawna nie można parkować na
Przełęczy Gromadzkiej.
Zakwaterowałem się w Bacówce na Obidzy, przeuroczym miejscu, do którego na pewno będę wracał i mam nadzieję, że nie tylko wspomnieniami.
Mógłbym siedzieć przed budynkiem godzinami i wpatrywać się w panoramę. A przede mną wzgórza Pasma Jaworzyny, tam gdzie jeszcze parę godzin
temu byłem.
Jako, że zapowiadany deszcz nie nadchodził wybrałem się na małą wycieczkę drogami Obidzy w poszukiwaniu zapowiadanego deszczu. Nie znalazłem go, ale on mnie znalazł gdy wchodziłem
do Bacówki. Noc należała już do niego.
Poranek niemrawo przecierał oczy zamglone parującymi lasami.
Wybrałem się zwiedzić ponownie Eliaszówkę. Ociekające deszczem leśne ostępy przywołały dawne wspomnienia mokrych wypraw, przez
niezrównane szlaki Beskidu. Idąc tak, na szczęście terenem, który nie robi problemów w taki mokry dzień, omijałem świeże kałuże, na szczęście niezamieniające się w błoto.
Idąc spotkałem polanę na której była dawna ( może nawet obecna) stacja końcowa orczykowego wyciągu narciarskiego z Suchej Doliny.
Znalazłem ugniecioną ścieżkę do tego miejsca, bo idąc pełną trawą buty by najprawdopodobniej nie wytrzymały, dotarłem do miejsca troszkę poniżej górnego krańca wyciągu.
Warto było, bo stamtąd rozciąga się fajny widok na wzgórza za Piwniczną.
Dalsza część drogi ciągle wznosząca się w górę, nie nastręczała problemów.
Powitanie Eliaszówki rozpocząłem od małego popasu na słowackiej jej części wcinając obficie tam obrodzone i świeżo umyte borówki. Potem wizyta na wieży widokowej, skąd można podziwiać
okoliczne pasma, z Pasmem Jaworzyny, Radziejowej i Pienin włącznie.
Powrót tą samą drogą, za to wzbogacony widokiem ociekającej z niedawnego deszczu niskopiennej przyrody, jak i widoku, niewątpliwie niosącej pokaźne ilości wody chmury, za wierzchołkami drzew.
Powrót do Bacówki już asfaltową drogą zawsze pozostawia we mnie miłe wspomnienia tych wzgórz, gdzie z radością przemierzałem szlaki teraz i za lat młodości w ubiegłym wieku.
W kolejny dzień przyszło mi pożegnać uroczy zakątek, za to w towarzystwie radośnie świecącego słońca.
Droga moja, mało ambitnie, wiodła do miejscowości o magicznej nazwie Jaworki.
Nie wiem czemu, ale to miejsce wzbudza we mnie ciepłe wspomnienia. Droga wiodła czerwonym szlakiem, trasą którą już przypomniałem sobie kilka lat temu.
Zrobiłem sobie małą dygresję w kierunku Małego Rogacza, gdzie kiedyś po pierwszym podejściu, obok owocowego drzewa, można było dojrzeć Pieniny.
Teraz już nie widać stamtąd nic, bo roślinność po wcześniejszej zawierusze zdążyła już wybujać.
Droga czerwonym szlakiem w kierunku Jaworek zawsze mile mi sie kojarzy, choć przyznam, że nie wiem dlaczego.
Przed Ruskim Wierchem jest mała polanka z której można podziwiać Trzy Korony. Zaraz za nim jest rozległa polana
, z której widać już nie tylko ten kultowy szczyt, ale również Tatry i całe Pasmo Małych Pienin.
Te ostatnie pokazują swój urok, jak minąwszy polanę i las dojdziemy do rozległej hali Białej Wody, gdzie nadal
wypasa sie owce. Przepiękny widok na dolinę Białej Wody i sterczącej skały, niczym ożaglowany maszt skamieniałego tu żaglowca dostarcza niesamowitych wrażeń.
Potem już tylko zejście do parkingu przy Białej Wodzie i kilku kilometrowy marsz asfaltem wzdłuż zabudowań.
Tak skończyła się moja włóczęga. Włóczęga reaktywowana,
najdłuższa w tym wieku. Lecz obarczona tęsknotą, dawnych szczęśliwych młodych lat, w których radość serca wzbudzała nie tylko przyroda, ale i radość z towarzystwa równie młodych i niejednokrotnie
przypadkowo spotkanych przyjaciół. Jednocześnie w sercu gości smutek, ze świadomości, że to już ostatnie podrygi podstarzałego włóczęgi.
Moje góry. Coś co ma początek, ma i swój koniec.
Jestem bliżej tej drugiej części. Wiem, że jeszcze chwila i się skończą.
Dlatego wracam wspomnieniami do tych szczenięcych i nieco dojrzalszych lat, gdy góry stały się moją odskocznią od codzienności
i jedynym sposobem spędzania wolnego czasu. Jednocześnie pielęgnuję w pamięci obecne wycieczki, aby jak najdłużej
zachować je od zapomnienia.
Pierwszy raz zobaczyłem skaliste zbocza Tatr mając może 10 lat. Dziecięce pragnienia pchały mnie tam, chciałem je zdobyć.
Lecz na to nie przyszła jeszcze pora...
Z Klikuszowej przez Stare Wierchy, Turbacz i Turbaczyk do Nieźwiedzia.
Ostatnie dni urlopu nie zapowiadały się najlepiej. Wygrała jednak chęć poobcowania z przyrodą zamiast błogiego lenistwa...
Chciałem odwiedzić ulubione moje Gorce, drogą, którą nie raz przechodziłem ...
Sielanka nie trwała długo. Bo chwilę po tym jak opuściłem ostatnie zabudowania, gdzieś w lasach wzniesienia Skałka, napotkał mnie rzęsisty deszcz. ...
W taki dzień w schronisku można spotkać ciekawych ludzi...
Niesamowite wrażenie jak idąc rozstępują się przede mną mgły i pokazują kolejne zakręty drogi. Tak doszedłem do Hali Turbacz ...
Po tej uroczej w swojej naturalności polanie wstępujemy znowu w las by minąć Turbaczyk 1078 mnpm, pożegnać tą niesamowitą dzikość i doznać wstrząsu estetycznego na właśnie otwierającej się polanie Turbaczyk...
Z Jaworzyny Krynickiej przez Halę Łabowską i Cyrlę do Życzanowa.
Hala Łabowska. Tak jak w tamtym roku, tylko, że tym razem spełniłem swoje pragnienie...
Jeszcze tylko mijam Jawor (1027 m) i spotykam charakterystyczne błotka rozpoczynające Halę Łabowską...
Charakterystyczny syk otwieranej butelki rozpoczął ceremonię. ...
To tu zaczynają się Zadnie Góry jako kompleks szczytów... Tuż za nim odchodzi czarny szlak narciarski schodzący najprawdopodobniej do Złotnego, z jedną z najładniejszych panoram w Paśmie Jaworzyny ... Z Obidzy do Jaworek, Eliaszówka
Na Obidzę wyruszyłem z Kosarzysk... na tej drodze nie byłem pieszo jakieś 30 lat ...
Zakwaterowałem się w Bacówce na Obidzy, przeuroczym miejscu, do którego na pewno będę wracał i mam nadzieję, że nie tylko wspomnieniami. ...
Wybrałem się na małą wycieczkę drogami Obidzy w poszukiwaniu zapowiadanego deszczu. Nie znalazłem go, ale on mnie znalazł. ...
Poranek niemrawo przecierał oczy zamglone parującymi lasami... Wybrałem się zwiedzić ponownie Eliaszówkę. ...
Droga moja, mało ambitnie, wiodła do miejscowości o magicznej nazwie Jaworki...
z której widać już nie tylko ten kultowy szczyt, ale również Tatry i całe Pasmo Małych Pienin...
Przepiękny widok na dolinę Białej Wody i sterczącej skały
Z Przełęczy Kocireskiej na Potrójną i nawet trochę dalej.
W jeden z pierwszych weekendów maja wybrałem się na Potrójną w Beskidzie Małym.
Jak spacer to najłatwiejsza drogą, czyli z Przełęczy Kocierskiej ... Zachwyciła mnie świeża, jasna zieleń drzew...
Na szczycie było sporo ludzi ...
Tak stąpając i myśląc - zerknę jeszcze za ten zakręt, no może następny, dotarłem na Łamaną Skałę... Z Makowa Podhalańskiego do Suchej Beskidzkiej przez Zawoję Przysłop
Maków Podhalański zawsze kojarzył mi się z moimi pierwszymi wycieczkami w góry. ...
W ogóle to cała wycieczka okazała się być pod znakiem asfaltu. ...
Wychodząc z lasu koło Magurki i znowu wstępując na asfalt odsłonił się widok na masyw Babiej Góry i Policy. ...
Udałem się w kierunku wieży widokowej będącej częścią ekskluzywnego kompleksu hotelowo restauracyjnego Beskidzki Raj ... Z Pcimia do Schroniska na Kudłaczach przez Działek
Rozpocząłem w Pcimiu żółtymi znakami... z okolicznych łąk można było zobaczyć panoramę w kierunku Lubonia ...
Zaskoczyły mnie czarne znaki prowadzące na szczyt i dalej do Wielkiego Kamienia ...
Warto wstąpić na polanę przed terenem schroniska i jakąś prywatną działką, by zobaczyć panoramę...
Z Jaworzyny Krynickiej na Halę Łabowską
Wybrałem jedną z najłatwiejszych dróg. Wycieczkę na Halę Łabowską. ... Niezauważenie minąłem Runek i znalazłem się na kolejnym rozdrożu ...
Gdzieś w okolicy Jawora i Cisowego Wierchu są dwie polany, z których można podziwiać wreszcie otwartą przestrzeń ... Z Hali Łabowskiej na Parchatkę
Jeszcze chwila i zza drzew wyłania się Hala Łabowska ze swym widokiem w północnym kierunku. ...
Ranek ... powiódł mnie na żółty szlak ...
Po drodze zobaczyłem znaki wskazujące kierunek do Studni Grzybiarzy. ...
Spojrzałem i zdziwiłem się. To stąd miał by być ten wspaniały widok ? ... A jednak im głębiej szedłem w polanę, tym las był niżej odsłaniając coraz to większą część gór. ... Z Hali Łabowskiej do Piwnicznej
Nadszedł ranek mojego ostatniego dnia pobytu w Paśmie Jaworzyny. ...
Po krótkim przejściu las się rozstąpił pozwalając słońcu oświetlić swymi promieniami drogę. Lubię takie przejścia. ...
Z lasów wychodzi się na rozległą Halę Barnowską ...
znak, że do Hali Śmietanowej już jest tylko 15 min drogi. ...
już niedługo opuszczę czerwony szlak i udam się w bardziej ciekawe, bo nieznane dla mnie tereny żółtego szlaku do Piwnicznej Zdrój. Ciekawość szlaku potwierdzał
jego kolor, bo żółte szlaki z reguły prowadzą otwartymi terenami. ...
Wycieczka na Leskowiec
Z pod chałupy ruszyłem leśną ścieżką (początek Osiedle Mydlarze Rzek) oznakowaną z rzadka kropkami i zielonymi maźkami na grań na której były już szlaki prowadzące do schroniska na Leskowcu. ...
W schroniskowym bufecie panuje maseczkowa maskarada. Dziwnie tak patrzyć na zamaskowane twarze, ale okres jest wyjątkowy.
W pamięci miałem niedaleki szczyt Leskowiec ... Wycieczka na Lamaną Skałę
Zacząłem rozglądać się za odpowiednim miejscem. Już kilkadziesiąt metrów od wejścia żółtego szlaku na grań zobaczyłem miejsce w którym rozstąpił się las zostawiając na wzgórku samotne
uschnięte drzewo. To było odpowiednie miejsce. Jak się później okazało najciekawsze w mojej wycieczce. Rozstąpiła się panorama pobliskich wzniesień lekko przysłonięta młodymi drzewami.
Usiadłem się na korzeniu i zajadając delektowałem uroczym miejscem. ... Wycieczka na Magurkę Wilkowicką
W ostatni dzień pobytu, w drodze powrotnej postanowiłem zwiedzić miejsce, w którym jeszcze nigdy nie byłem - Magurkę Wilkowicką. ...
Samo schronisko umiejscowione jest na rozległej polanie. Budynek okazały murowany z 1913 roku. ...
Gorc, baza namiotowa pod Gorcem i Gorcstok to idealnie do siebie pasują.
Celem było miejsce, które zapadło mi w sercu w latach 80-tych. Baza namiotowa pod Gorcem.
To tam w najbliższym czasie odbędzie się festiwal piosenki turystycznej i poetyckiej Gorcstok. Gdy o nim usłyszałem to pomyślałem:
nie ma lepszego miejsca na taką imprezę. Muszę tam być...
Pokręciłem się trochę po obozowisku i że deszczu jeszcze nie było widać poszedłem tam, gdzie najwyższy szczyt okolicy przyozdabia z daleka widoczny kapelusz.
Szczyt Gorca został ogołocony z drzew w których miejsce stanęła widokowa wieża. W dół schodzi potężna droga, znaków praktycznie ciężko dostrzec...
Z oddali usłyszałem dźwięk gitar przytłumiony zanikającym deszczem. Usłyszałem rozmowy sąsiadów - już czas. Zaczął się Gorcstok.
Ubrałem najcieplejsze ciuchy i udałem się pod płachtę...
Zszedłem na Halę Gorc Kamienicki szeroką drogą ociekającą nocnym deszczem, przedarłem się przez ciapowisko i stanąłem w centralnej części by móc znowu
podziwiać niesamowitą panoramę samego centrum Gorców...
Przez głowę przebiegła myśl. To mógłby być wspaniały koniec moich wędrówek... Gorce moje, wierchy moje czy kiedyś jeszcze was zobaczę ? ...
Babia Góra od strony Słowacji
Jest tam fajny szlak na Pilsko, zobaczymy. Już chwilę później znaleźliśmy się na słowackiej obczyźnie. Wyjście na szlak okazało się nieciekawe, bo prowadziło asfaltową drogą.
Kawałeczek dalej miała być wieża widokowa. I była. Jeszcze dalej następna. W ten sposób znaleźliśmy się jakieś 20 km w głąb Słowacji kawałek za Slaną Wodą...
Na trasie pomiędzy Babią Górą a Pilskiem
Było już niedaleko przełęczy. Po drodze minąłem kilka polan .. Las zamiast stać to leżał, zamiast być zielonym to uschnięty ...
pięknie odsłaniającą się, górującą nad wszystkim Babią Górę z jej mniejszą siostrą Małą Babią Górą ...
Pilsko łaskawie uczyniło mi honor
Pierwszym celem było rozwidlenie szlaków - Las Suchowarski. To tam mieliśmy zdecydować co robimy dalej...
Stało się jasne. Po raz pierwszy od 29 lat stanę na szczycie Pilska ...
Głęboki las został w dole, a nad nim rozciągała się panorama, gdzie masyw Babiej Góry zajmował
znaczną część horyzontu ...
Od Pięciu Kopców poszliśmy Żółtym szlakiem na Halę Miziową i dalej do Korbielowa ...
Pieniny i Pasmo Radziejowej - zaczarowane wspomnienia
Choć nie jest to włóczęga, choć nie jest to wędrówka to stacjonarna baza na Obidzy spełniała nasze pragnienia.
Jest wysoko i tak blisko gór, że doliny aż ciężko dojrzeć...
Eliaszówka - wieczorna panorama z wieży widokowej
Zobaczyliśmy znaki godzina do Eliaszówki. To był odpowiedni dystans
na ten dzień. Ruszyliśmy, a ja nie przypuszczałem nawet, że idę tą drogą z 1993 roku tylko w odwrotną stronę...
Wielki Rogacz, Radziejowa, Niemcowa - 30 lat minęło
Ruszyliśmy, a zakres wycieczki miał się narodzić na bieżąco. Minęliśmy Przełęcz Gromadzką wychodząc na rozległą polanę, z której można było podziwiać panoramę w oddali niewyraźnie majaczących Tatr.
Szliśmy przypominając sobie wspaniałe chwile z przed lat.
Obidza - Biała Woda - Pienińskie wspomnienia
Zatem uzgodniliśmy niech drzemiąca w nas włóczęgowska dusza zdecyduje przy śniadaniu. Przygotowani do drogi i pojedzeni zerknęliśmy na mapę...
Cyrla - dokończenie zeszłorocznej wycieczki
Chciałem koledze dać zasmakować wybornej górskiej kuchni w schronisku na Cyrli. Za radą gospodarzy wybraliśmy niebieskie znaki gminne z Młodowa...
Ustroń. Czyżby to już koniec ?
Tu się zaczęło kiedyś. Teraz tu się zaczyna inny rodzaj zwiedzania gór.
A do takiego zwiedzania Beskid Śląski chyba najbardziej się nadaje.
Zerknąłem na swoje książeczki GOT. Zapisy zaczynają się w 1981 roku. Mojej pierwszej wycieczki po Beskidzie Śląskim tam nie ma.
Musiała być wcześniej. Niewiele z niej pamiętam. Jakieś kojarzące się nazwy miejsc - Równica, Barania Góra, Skrzyczne, Wisła Głębce.
Pamiętam wyprawę 'Do źródeł Wisły' czyli na Baranią Górę. ...
Teraz odwiozłem żonę do sanatorium i nie omieszkałem zabrać jej w miejsca w których chyba byłem, a do których można się dostać samochodem
lub wyciągiem. Tak oto zacząłem dla mnie nowy rodzaj zwiedzania gór...
Pasmo Jaworzyny Hala Łabowska, a właściwie Pasmo Jaworzyny.
Dziwnym zrządzeniem losu zdarzyło się, że w ostatnich latach ( wycieczki po wielkiej przerwie ) Jaworzyna witała mnie niepewną pogodą. Żegnała przejaśnieniami, po to by dalszą część
włóczęgi przez pasmo Jaworzyny pokonać już w dobrych warunkach...
Szczyt Jaworzyny to właściwie małe miasteczko gastronomiczne, i nie wiem czy więcej jest tam ludzi obsługi, czy turystów.
Może po prostu trafiałem na niezbyt przyjazną pogodę, w którą niezbyt dużo ludzi chciało podziwiać panoramę z Jaworzyny - mglistą panoramę...
Gdy pierwszy raz odwiedziłem to miejsce nie było jeszcze wyciągu. Szedłem z centrum Krynicy...
Sam szczyt był nie podobny do obecnego zurbanizowanego wizerunku. Była to rozległa polana pełna wybujałych traw. Ostry wiatr smagał twarz wychładzając ciało.
Nie dało się tam długo posiedzieć. Chwilę postałem podziwiając panoramę i uciekłem od zimnego wiatru do schroniska.
Początkowo droga z Jaworzyny nie jest bardzo ciekawa. Biegnie przez las i tylko chwilami odsłaniają się pobliskie wzniesienia. Za podejściem na zbocze Wielkiej Bukowej
jest pierwsza większa polana. ...
Gorce kolejny raz, tym razem prawie zapomniane wspomnienia.
Piękny słoneczny wrześniowy dzień. Wycieczkę zacząłem jak już chyba zwykle od Rdzawki. Tym razem z jakimś dziwnym silnym uczuciem,
że ta wycieczka w Gorce może być już ostatnią. Jesienne słońce wyraźnie rysowało szczegóły Gorczańskich pejzaży, tak jakby mówiąc
choć jeszcze ten raz przeżyj ponownie te wspaniałe włóczęgowskie chwile.
Szedłem na Stare Wierchy rozglądając się uważnie, chłonąc oczami każdy element trasy i pielęgnując to wędrówkowe uczucie: 'Błękitne niebo
nade mną, i tylko słońce, droga, mój plecak i ja'.
Dochodząc do schroniska nie byłem jeszcze pewien co dalej, jaką trasę wybiorę na kolejny dzień. Pomyślałem - niech zdecyduje poranek...
Przekraczając drogę na przełęczy wkroczyłem na nietknięty stopą moją teren od jakichś dwudziestu paru lat.
Nie pamiętałem go zupełnie...
Gorce. Nowo poznane miejsca.
Poszedłem kolejny raz w ulubione moje Gorce. Lato. Niewiele ludzi. Pragnienia moje wiodą mnie w miejsce, które do tej pory omijałem - Kudłoń.
Miejsce, które ze względów logistycznych nie było przeze mnie odwiedzane. Gdy przypomnę sobie trudności z transportem dzisiejsze wyprawy zdają się być błahostką...
Kolejny dzień przywitał mnie piękną pogodą. Poszedłem w kierunku Hali Turbacz. Nie miałem jeszcze pewności gdzie mnie nogi powiodą. Może na Kudłoń na którym jeszcze nie byłem,
może drogą do Niedźwiedzia którą szedłem ostatni raz jakieś 30 lat temu...
Prawie zapomniane wspomnienia - Gorc
Młodość, radość istnienia i przestrzenie. Miejsca spotkań młodych ludzi, gitara, śpiew i rozmowy po świt. Samotność na szlaku i wszech otaczająca przyroda.
Byłem tam i czułem to, choć nie do końca zdawałem sobie z tego sprawę. Teraz patrzę inaczej, dopiero teraz to rozumiem.
Obecna wycieczka odświeżyła dawne wspomniena.
Zerknąłem na mapę, a wzrok padł na okolice Gorca. Nie byłem tam dwadzieścia parę lat....
Ucieszyłem się, przecież przyszedłem tu przywołać dawne wspomnienia, a nie grzecznie położyć się spać ze zmierzchem. Położyłem plecak koło dwu osobowego
namiotu w którym miałem spać i udałem się na obchód okolicy. Pamięć mnie nie zawiodła, wyglądało podobnie jak za dawnych lat...
Rozpłonęło ognisko, a odrobina alkoholu wygładziła nutki w śpiewanych zwrotkach. Nade mną rozpościerało się rozgwieżdżone niebo z coraz większą ilością gwiazd ...
Polica - kiedy to było !
Okolice Babiej Góry. Zwiedzałem te okolice w gronie znajomych już bardzo dano temu. Teraz z kolegą wybraliśmy się ponownie zobaczyć miejsce, które z przed lat
pamiętam tylko jako las z milionami małych bzykających mieszkańców uporczywie usiłujących towarzyszyć nam w podróży. Pamiętam jeszcze rozległą polanę całą zajętą
przez owce. I jeszcze jedno. Szło się bez wysiłku przez cały czas po równym. Zastanowiłem się chwilę. Ile to lat upłynęło ? Spojrzałem na okolicę i ze zdziwieniem,
trochę niedowierzając moim wyliczeniom, szepnąłem: to jakieś 40 lat. No może nie całe.
Wycieczkę zaczęliśmy od Mosornego Gronia, gdzie w weekendowy dzień można skorzystać z wyciągu. Ze szczytu spojrzałem w kierunku Babiej Góry. Potężny masyw przysłaniający
praktycznie cały horyzont. Gdybym miał lornetkę dojrzał bym na pewno sznurki turystów śpiesznie stąpających granią masywu. Prawie 40 lat temu też deptałem tamte ścieżki...